Przejdź do głównej zawartości strony

van Gogh

Kiedy myślimy o malarstwie van Gogha, pierwsze skojarzenie to jaskrawa paleta barw i wyraziste pociągnięcia pędzla. Jednak na początku swojej drogi twórczej van Gogh malował inaczej.

Zapraszamy do uważnego przyjrzenia się materii malarskiej wczesnego dzieła Vincenta van Gogha „Wiejskie chaty pośród drzew”.

Szukasz PJM? Przejdź tutaj

Gdy van Gogh decyduje się zostać malarzem, mieszka w Hadze. Jest zafascynowany pracami tamtejszych artystów określanych mianem szkoły haskiej, którzy malują głównie pejzaże i sceny rodzajowe oddające atmosferę holenderskiej prowincji. W ich obrazach dominują zgaszone brązy i szarości. Tworzą w plenerze, co świadczy o ich nowatorstwie.

Dlatego van Gogh również wychodzi ze sztalugami na torfowiska i polne drogi. Jest wrażliwy na naturę i na ciężki los mieszkańców wsi. Powstają jego pierwsze realistyczne pejzaże. Z tego okresu, nazywanego holenderskim, pochodzi nasz obraz.

Widzimy na nim dwa drewniane domy kryte strzechą, odgrodzone od siebie niskim płotem. Obok bliższego nam domu stoi otwarta szopa. Po lewej stronie przebiega kanał. Chaty przedstawione są na tle wysokich, smukłych drzew. Ponad nimi widzimy błękit nieba z mocnym akcentem białych chmur.

Obraz został namalowany wczesną jesienią, być może niedługo po ulewie. Niebo jaśnieje intensywnością błękitu, kontrastując ze zgaszonymi barwami ziemi, tonącej w głębokich, ciepłych brązach i brudnych zieleniach. Wydaje się, że po odtworzeniu konstrukcji chat i sylwetek drzew artysta chciał uchwycić zmiany na niebie, tak jakby nagle rozjaśniło się błękitem i czystą bielą.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że gdybyśmy weszli w obraz i zrobili kilka kroków w stronę domów, brnęlibyśmy w grząskim błocie, a powietrze wypełniałby zapach wilgoci i zbutwiałego drewna.

Obraz powstawał w plenerze, malowany alla prima, czyli bez podmalówki i rysunkowego szkicu. Podczas dokładnego oglądania widać, że van Gogh malował nieśmiało i oszczędnie. W niektórych miejscach nakładał farbę olejną tak cienko, że prześwitują przez nią sploty płótna. Listowie drzew namalowane jest z taką delikatnością, że wygląda wręcz jak poświata. To nie jest jeszcze ten Vincent, jakiego kojarzą miłośnicy sztuki. Ale z błotnistych brązów tu i ówdzie nieśmiało wyzierają impasty – grubsze warstwy farby w partii dachu większej chaty i akcenty jaskrawej żółci w obszarze łąki na pierwszym planie. To pierwsze zwiastuny dzieł, które namaluje za pięć lat.

Przyglądając się obrazowi, możemy poznać też jego losy. W lewym górnym rogu płótna widoczny jest ślad po zagięciu, z którego wykruszyła się farba. Jest to efekt zdjęcia płótna z krosien i przechowywania go luzem. Później płótno zostało dla usztywnienia naklejone na deskę. Wówczas brzegi obrazu zabezpieczono czerwonobrązową taśmą – jej fragmenty widoczne są przy krawędziach ramy. Wszystkie te znamiona pozwoliły ustalić, że obraz należał do wczesnych dzieł artysty, które po jego wyjeździe do Francji były przechowywane przez rodzinę w Holandii w drewnianych skrzyniach, są to tak zwane skrzynie z Bredy.