„Przystojna, elegancka, bardzo wysoka i bardzo dystyngowana… Opanowana, jasna, logiczna…. Dyskrecja i erudycja, inteligencja i umiar idą tu w parze” – pisał o niej Stefan Kisielewski. W 40. rocznicę śmierci Hanny Malewskiej (1911-1983), wybitnej pisarki historycznej i publicystki, długoletniej redaktor naczelnej miesięcznika „Znak”, publikujemy fragment wspomnień zmarłego niedawno prof. Stanisława Grygiela, które znalazły się w książce Żyć znaczy filozofować, wydanej przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Książka jest zapisem wywiadu-rzeki, jaki z profesorem Stanisławem Grygielem przeprowadziła dr Maria Zboralska.
Hanna Malewska służyła i nadal służy opowieściami o trudnym pięknie, jakie promieniuje z człowieka szukającego prawdy i dobra. Jej mądre słowa urzekają umysł i porywają wolę czytelnika, zobowiązując go do wierności rzeczom odległym, ale obecnym w jego sumieniu.
W myśli Hanny Malewskiej jest coś więcej niż tylko myśl. Czytając jej teksty, czujemy żar miłości, w jakiej rodziła się i dojrzewała osobowa odpowiedź na wezwanie przychodzące od Rzeczy najdalszej, a równocześnie przenikającej zarówno wielkie wydarzenia, jak i szarą codzienność. W tekstach autorki Sir Tomasz More odmawia nie ma słów pustych, w każdym z nich ona sama jest obecna. Dlatego są one darami; można je tylko przyjąć lub odrzucić. Tego, kto je przyjmie, czeka daleka i trudna wędrówka; będzie musiał się zmieniać.
Moralna i intelektualna przeźroczystość słów Hanny Malewskiej odsłania historię jej przyjaźni z mądrością, czyli filozofię w pierwotnym tego słowa znaczeniu (filo-sofia). Patrząc na fragmenty rzeczywistości, autorka Przemija postać świata czy Panów Leszczyńskich kontemplowała je w perspektywie całości, jaka konstytuuje się w człowieku, którego oczu nawet grób nie jest w stanie zatrzymać. Troska, by nie dać się zwieść widzialności rzeczy, sprawiała, że Malewska wznosiła się na wysoki stopień obiektywności w wydawaniu sądów o sobie oraz o innych. „Ten stopień obiektywizmu, który w każdym wypadku wprowadzić umie do obrachunku wszystko, i każdą sprawę widzieć w świetle «wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych» – to uniwersalizm”.
Malewska oglądała „rzeczywistość życia w płomiennych barwach, jakie nadaje jej atmosfera, którą Chesterton nazywa «upalnym latem miłości i gniewu Bożego»”. Mówiąc po prostu, ona żyła w Łasce. W jednym z artykułów pisała: „Łaska otwiera mu [katolikowi, SG] oczy na Prawdę, czyli między innymi na to, że nie jest czymś pierwszym i najważniejszym na świecie, tak jak skłonny jest czuć z natury: Łaska daje mu impuls i siły odrywania się od tej monstrualnej pretensji”. Czerpiąc siły z Łaski, Malewska nie przywiązywała wielkiej wagi do rzeczy, które można zamknąć w garści. Ona była naprawdę kath-oliké – w całości, w powszechności. Nie wchodziła w oportunistyczne kompromisy z kłamstwem i złem. Była zbyt wolna, żeby móc tak poniżać siebie.
W jej sercu niezmąconym pragnieniami, jakie prowadzą do kompromisów, panował trzeźwy pokój – owoc miłości rzeczy odległych. Kształtowana przez tę miłość wymagała wiele zarówno od siebie, jak i od innych. Czasem, jak mówiła Zofia Starowieyska-Morstinowa, Malewska była wręcz uparta. Ale jej upór nie wynikał z „monstrualnej pretensji”. Kiedy osądzała czyjeś postępowanie bezsłownym spojrzeniem, od którego prawie że nie było odwołania, budziła w drugim jedynie żal i pytanie o siebie samego. Podobnie jak jeden z jej Leszczyńskich, Malewska podziwiała człowieka, nie jego sukcesy. Patrzyła na niego trzeźwo i równocześnie była nim zachwycona. Dlatego jej osąd oddawał mu sprawiedliwość. Każdy liczył się z jej zdaniem, niezależnie od stanowiska, jakie zajmował w hierarchii społecznej czy kościelnej.
Jak Tobiasz swojemu psu, tak Malewska bez lęku pozwalała prowadzić się swojemu artyzmowi. Zawierzyła się bowiem Opatrzności, która opiekowała się nią, tak jak archanioł Rafael opiekował się Tobiaszem: „Wątpić o Opatrzności Bożej byłoby czystym szaleństwem: tak jakby miała rybka wątpić o morzu, które ją unosi”. Ani ludzka małość, ani pasożytująca na niej głupia i okrutna polityka nie wytrącały Malewskiej z równowagi. Wstrząsem było dla niej powstanie warszawskie, ale i on przerodził się w niej w modlitwę.
Zawierzona Opatrzności, tropiła Boga we wszystkim i we wszystkich. Tropiła Go zmysłem piękna, dzięki czemu jej myślenie zrastało się z rzeczywistością budzącą w niej zachwyt. Malewska myślała konkretnie w etymologicznym znaczeniu tego słowa. Jej intelektualizm miał charakter egzystencjalny, nie polegał na tworzeniu abstrakcyjnych figur. Teksty nadsyłane do redakcji „Znaku”, którego była naczelnym redaktorem, czytała z taką wnikliwością, że jej uwadze nie umykały niedociągnięcia nawet w myśleniu filozofów i teologów. Jej „tak!” powiedziane przeczytanemu esejowi nobilitowało autora. Pomiędzy nim a Malewską zadzierzgiwał się węzeł duchowej przyjaźni, którą ona przeżywała jako „krzepiącą rzeczywistość”. Do swojej przyjaciółki pisała: „Przypomniałam sobie Twój dawniejszy list o zrośnięciu z ziemią, z całym światem, z przyrodą. Tu w Pewli odczuwa się to jako olbrzymią, krzepiącą rzeczywistość. I na tym tle być człowiekiem – o czym także wtedy pisałaś, to taka prosta i wielka prawda, wyższa ponad «akcydensy», co się robi, co się zrobiło, czego już nie będzie się robić”.
Konkretne myślenie Malewskiej świadczyło o prawdzie odciśniętej w ludziach i pomagało róść kiełkującemu w nich dobru. Służyła im, dzieląc się z nimi tym, ku czemu wędrowała prowadzona przez swój artyzm i z czym się zrastała. Miało to swój wyraz nie tylko w słowie, ale także i w zwykłych uczynkach miłości wobec ludzi cierpiących materialną biedę. Dzieliła się z nimi tym, co miała. Czyniła to jednak tak, żeby prawica nie wiedziała, co czyni lewica. Sama żyła ubogo. Paczkę, którą przyniosłem jej z darów napływających z Zachodu w okresie stanu wojennego, oddała sąsiadce, bo, powiedziała mi, jej należał się ten dar. Któregoś zimowego dnia, kaszląc i zażywając aspiryny, poprosiła mnie o zaniesienie dosyć ciężkiego pakunku do jakiegoś mieszkania przy ulicy znajdującej się niedaleko krakowskiego dworca kolejowego: „Nie miałam wczoraj sił, żeby to zanieść”. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy wszedłszy do obskurnego pomieszczenia w suterenie, znalazłem tam kobietę w sile wieku, która na widok paczki burknęła: „Od wczoraj marznę”. W pakunku był obiad, ale był też i węgiel. Potem dowiedziałem się od redakcyjnego kolegi, że pani Hania dzieliła się z tą kobietą także swoim przydziałem węgla.
Życie pani Hani nie kłamało jej słowom. Była intelektualistką najwyższej rangi. Czyniła się bliźnim ludzi, zrastając się ze zranioną w nich prawdą człowieka. Służyła im darem, jaki otrzymała od Boga, pomna na słowa św. Piotra: „Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał. Jeżeli kto ma dar przemawiania, niech to będą jakby słowa Boże!” (1 P 4, 10–11). „Posiadacz wielu talentów nie wykręci się dorobieniem jednego tylko; jego powołanie osobiste, tajemnicze, to dać «wszystko za wszystko»; a okoliczność życia, która nie zobowiązywałaby innego – jego wiąże, i to może pod grozą utraty wszystkiego”. „Nawet szarość i małość nie ma prawa pozostawać tym, czym jest, i tam, gdzie jest – bo oto przeminie czas i okaże się, że zakopała tchórzliwie skarb”. Świadoma, że sensu życia nie nabywa się po zniżonej cenie – gdyż jest on bezcenny – Malewska żyła w ogołoceniu. Dawała „wszystko za wszystko”.
Z przekonania, iż sens życia jest bez-cenny, rodziło się jej poczucie odpowiedzialności za słowo. Kiedyś usłyszałem od niej niemalże wyznanie: „Żałuję, że zaczęłam pisać w tak młodym wieku”. Chyba każdy dostrzega, jak należało żyć i robić to, co się robiło, dopiero pod koniec życia, kiedy ogląda i pozdrawia z daleka obiecaną ziemię prawdy i dobra (por. Hbr 11,13). Wtedy człowiek staje się najbardziej krytyczny w stosunku do siebie oraz w stosunku do swoich osiągnięć. Malewska patrzała krytycznie na siebie dużo wcześniej. „Mało jest ludzi tak głupich, żeby naprawdę myśleli o sobie to, co o sobie myślą. Ale pozwalają sobie mniej lub więcej świadomie na ten miły i krzepiący mit”. Ale żeby móc nie tworzyć żadnych mitów o sobie, trzeba podporządkować swoją wolę Woli Boga i Jego zamysłom. Miłość prawdy człowieka musi być uznana za najwyższe prawo. Pani Hania powtarzała słowa św. Teresy z Lisieux wypowiedziane przed śmiercią: „Liczy się tylko miłość”. Ona „współweseli się” tylko „z prawdą” (l Kor 13,6). Kto żyje poza miłością, pustoszy swoje życie oraz życie innych. Unicestwia Łaskę, którą Bóg wszystkich obdzielił.
Ten, kto „współweseli się z prawdą”, stroni od spektakularnych gestów. Nie szuka rozgłosu nawet wtedy, kiedy kłamstwu mówi zdecydowanie: „Nie!”. O tym, że pani Hanna walczyła w Armii Krajowej w stopniu kapitana, u boku generała Bora-Komorowskiego, dowiedziałem się od innych. Ona sama nigdy o tym nie wspominała, jakby to był epizod niemający większego znaczenia w jej życiu. Niech mi będzie wolno wyznać, że Malewska należy do tych kilku osób obecnych w moim życiu, które mnie uczą, że w naszym życiu najważniejsze rzeczy dzieją się w ciszy. Hałas je niszczy.
Asceza, czyli wznoszenie się (ascendere) ku prawdzie, sprawiała, że Malewska nie kłaniała się warunkom i okolicznościom, w jakich przychodziło jej żyć. Żyła „tu”, ale przebywała „tam”. Była wolnym człowiekiem. Interesowała się tym, co działo się wokół niej, ale przebywała trochę dalej i wyżej. Politycznie czytała wydarzenia polityczne, ale interpretowała je w perspektywie ich niepolitycznego sensu, ewentualnie jego braku. Nie odrywała się od rzeczy codziennych, ale szukając ich sensu, zachowywała się w stosunku do nich trzeźwo rozumnie.
Hanna Malewska żyła modlitwą i pracą. Duch św. Benedykta i duch Kasjodora kształtowały jej codzienność. Jej ubogi pokoik przy placu Axentowicza w Krakowie był małą oazą, gdzie jak kiedyś w klasztorach benedyktyńskich na ziemi pustoszonej przez barbarzyńców można było odetchnąć swobodnie i szeroko. Kiedy przeszła na emeryturę (rok 1973), modlitwa stała się dla niej jedynym źródłem radości i siły niezbędnych do życia. Przygotowywała się na ostatnie spotkanie i na ostatnią niespodziankę. W liście pisanym do przyjaciółki w 1974 r. czytamy: „Moją sprężyną w życiu była zawsze praca. A teraz – to zaledwie jej marna namiastka. Tylko kiedy wieczorem modlę się, wszystko mi się ustawia i porządkuje na nowo – i to są chwile spokoju pełnego nadziei. Ogołocenie. Godzę się z nim całkowicie”.
Malewska wierzyła niezachwianie, że Ciało żywego Chrystusa w Eucharystii ożywia nawet martwe serce człowieka. Zapatrzona i zasłuchana w Nadchodzące, żyła nadzieją, która, jak pisała, jest „przebudzeniem wiary”. Nadzieja uwalniała panią Hannę od smutnej i szarej teraźniejszości; czyniła jej wiarę coraz bardziej eschatologicznie konkretną. Do ostatnich dni zaczynała swoje życie od nowa.
Nie zapomnę jej płonących oczu, kiedy mówiła: ,,Jak pięknie prawdziwe są słowa Psalmisty: «On wypełnia dobrami pragnienie twoje, odnowi się jak u orła młodość twoja»” (Ps 103,5, tłum. Jakuba Wujka). Tak odnawiała się „orłowa młodość” Kasjodora, kiedy temu 93-letniemu starcowi, odczytującemu w Przemija postać świata na ocalonej z pogorzeliska pergaminowej kartce greckie słowa: „…jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem…”, „spod… zrogowaciałych, sinych powiek wytoczyły się dwie łzy. W trzy dni później… do pół tuzina swoich skrybów, którzy pisali średnio prędko, rzekł: – Dziś weźcie nowe zwoje, bracia. Zaczynamy od początku”.
Modlitwa, praca i czujność kształtowały życie Malewskiej. W aktach „pietyzmu… i czujności” spełniała się jej wiara utrzymywana w tym, co nazywała „klimatem piękna”. Jej serce i umysł wrażliwe na piękno nie zatrzymywały się przy rzeczach, tak jak zatrzymują się przy nich ludzie uważający się za ich właścicieli. Serce i umysł Malewskiej zmierzały do piękna, którym można się jedynie stawać. Piękna nie można posiadać. Dla niej wyjście z „klimatu piękna” równało się opuszczeniu siebie samego i szukaniu jakiegoś miejsca przebywania poza swoim wnętrzem w czymś, co nazwałbym „klimatem niewoli i lenistwa”. Piękno, będące „kształtem miłości”, jak mówił ukochany przez autorkę Żniwa na sierpie Norwid, wzywa człowieka do pracy, ale także i do modlitwy. Dla Malewskiej niewola i lenistwo to „ucieczka nade wszystko od modlitwy myślnej”.
Ucieczka od modlitwy jest ucieczką od prawdy człowieka, jest sprzeniewierzeniem się tej prawdzie. „Wierność prawdzie rodzi cześć dla niej. Na jakimś szczeblu wewnętrznego oczyszczenia wierność i cześć wzdragają się przed jakimkolwiek przymusem. Narzucać prawdę to nie tylko profanacja. To często zabójstwo samego pojęcia prawdy, już nie mówiąc o miłości do niej”. Kto nie umie prosić, będzie wszystko narzucał wszystkim. „Wolność jest samą istotą chrześcijaństwa, religii, związku człowieka z Bogiem”. Skutki ucieczki od modlitwy są fatalne dla człowieka; jego umysł i wola schodzą z drogi wiodącej do prawdy i do dobra. „Eksarcybiskup Cranmer był też w moich oczach człowiekiem, którego największą tragedią stało się zwątpienie w myśl i jej związek z prawdą. Uleganie przymusowi i zadawanie przymusu zniszczyło w nim samo pojęcie prawdy. Zawrót głowy w śmiertelnej pustce, jaka pozostała, stał się jego ostatnim ratunkiem”.
„Zawrót głowy w śmiertelnej pustce” to ostatni czyn, na jaki zdobywa się sumienie broniące człowieka przed zniewoleniem i lenistwem. Człowiek więc musi bronić sumienia przed samym sobą, tak żeby ono mogło wyrażać się jasno i nieskrępowanie. O tym chyba myślała Malewska, kiedy pisała: ,,«Nienawiść siebie» świętych to nienawiść do wiecznego najeźdźcy, codziennego tyrana. Uzurpatora, oszusta”. Albo: „Najważniejsze to kiełznać bestię w człowieku. I na tym froncie nie ma z góry wyznaczonych dowódców i szeregowców. Każdy ma własny odcinek, własną kampanię do rozegrania. W sobie przede wszystkim zdusić, wytępić te same siły, które obracają w perzynę świat. Nie, nie wytępić, bo one nie umierają, ale tępić zawsze i zwyciężać co dzień”. Te słowa pisane w 1945 r. współbrzmią ze słowami Jana Pawła II skierowanymi do polskiej młodzieży w czerwcu 1987 r. na skrawku ziemi bronionej przez Polaków w 1939 r.: „Każdy ma swoje Westerplatte”. Malewska uważała – jestem o tym przekonany – że walka człowieka z samym sobą w obronie sumienia stanowi zasadniczy wątek dziejów ludzkości. Zakochana w historii, z jej pomocą zmierzała do prawdy człowieka w powszedniości życia codziennego. „Każda czynność dnia powszedniego ma w sobie cząstkę historii. Jest tą żywą, kto wie czy nie najbliższą nam dzisiaj nauką przeszłości”. W latach komunistycznego barbarzyństwa, kiedy należało ratować kulturę, tak jak ratowali ją mnisi w okresie przez św. Hieronima i św. Augustyna nazwanym excidium mundi, Malewska, wzruszona i poruszona postacią Kasjodora, który mając dziewięćdziesiąt trzy lata, opracowuje zasady ortograficznego pisania dla swoich skrybów, tworzy Przemija postać świata. W ruinach pewnego świata dostrzega przestrzeń, w której wieczne bosko-ludzkie wartości odsłaniają się wyraźniej, wzywając człowieka do budowania wszystkiego od nowa. Powszednia obrona kultury tych bosko-ludzkich wartości według ora et labora św. Benedykta sprawiała, że głos Malewskiej brzmiał czysto. Jednych podnosił na duchu, drugich zawstydzał, ale wszystkim pomagał przychodzić do siebie. Był bowiem wezwaniem…
Stanisław Grygiel, Żyć znaczy filozofować, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, Warszawa 2020
Książka, wyróżniona w ub.r. nagrodą Książka Historyczna Roku, jest do nabycia w Sklepie Mt 5,14.
W 18. rocznicę śmierci Jana Pawła II, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyński zaprasza na wyjątkowe widowisko multimedialne Droga Krzyżowa malowana piaskiem, które odbędzie się w Niedzielę Palmową 2 kwietnia o godz. 16.00.
W Bogu znajduje się początek wszystkich rzeczy, w Nim mieszka pełnia tajemnicy i to stanowi Jego chwałę; człowiek ma zadanie badać rozumem prawdę i na tym polega jego godność. Jeszcze jeden kamyk do tej mozaiki dodaje Psalmista, gdy w modlitwie wypowiada słowa: «Jak nieocenione są dla mnie myśli Twe, Boże, jak jest ogromna ich ilość! Gdybym je przeliczył, więcej ich niż piasku; gdybym doszedł do końca, jeszcze jestem z Tobą».
Jan Paweł II, Fides et ratio (1998)
Okres Wielkiego Postu skłania nas do rozważania tajemnicy męki i śmierci Chrystusa. Niejako na nowo odkrywając to misterium, kompozytor Hubert Kowalski stworzył niezwykły utwór Drogi Krzyżowej malowanej piaskiem. Jego muzyka została oparta na tradycyjnych melodiach wielkopostnych, zaś tradycyjne rozważania kolejnych stacji Via crucis tym razem zastąpiły sceny kształtowane przez sypany piasek (!).
Utwór Huberta Kowalskiego został zaaranżowany na kameralny chór wielogłosowy oraz zespół instrumentalny. Szczególnym elementem artystycznym jest śpiew solistki – Basi Pospieszalskiej, której akompaniować będzie znany kontrabasista Michał Bąk. Odbiorca spotka się z nieustannie zmieniającym się obrazem i nastrojową muzyką.
Tegoroczna Niedziela Palmowa – dzień, w którym podczas Eucharystii słyszymy ewangeliczny opis męki Pana Jezusa – przypada w rocznicę śmierci Jana Pawła II. To także wyjątkowa okazja, by ukazać głębokie znaczenie tajemnicy męki i śmierci Chrystusa w kontekście życia, nauczania i śmierci Ojca Świętego, którego postać pojawia się również w obrazach sypanych piaskiem.
Organizatorem i gospodarzem koncertu Droga Krzyżowa malowana piaskiem jest Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
CO PRAWDA REJESTRACJA ZOSTAŁA JUŻ ZAMKNIĘTA, A PULA BILETÓW WYCZERPAŁA SIĘ, ALE ZACHĘCAMY DO OGLĄDANIA KONCERTU W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH MT 5,14:
Droga Krzyżowa malowana piaskiem, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, ul. Prymasa Augusta Hlonda 1, Warszawa-Wilanów, Niedziela Palmowa, 2 kwietnia 2023 r., g. 16.00.
Współorganizatorzy:
Darczyńca:
Z okazji 18. rocznicy śmierci Jana Pawła II, Instytut Papieża Jana Pawła II oraz Parafia Opatrzności Bożej w Warszawie zapraszają na koncert Pieśń o Bogu ukrytym w wykonaniu Marcina Stycznia z zespołem. Koncert odbędzie się w Świątyni Opatrzności Bożej w sobotę 1 kwietnia o godz. 19.00. Partnerem przedsięwzięcia jest Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
Karol Wojtyła od swoich młodzieńczych lat pisał utwory dramatyczne i poetyckie, które stanowią swego rodzaju medytacje o tajemnicy Boga objawiającego się człowiekowi. W 1946 r. na łamach „Głosu Karmelu”, wydawanego wówczas w Krakowie, młody seminarzysta z Wadowic opublikował anonimowo obszerną część swoich poematów, którym nadał tytuł Pieśń o Bogu ukrytym. Był to debiut poetycki. I do tej właśnie twórczości papieża sięgnął artysta i pieśniarz Marcin Styczeń. W przededniu 18. rocznicy śmierci Jana Pawła II, na progu Wielkiego Tygodnia, organizatorzy pragną przypomnieć poezję papieża i powrócić do uczuć, jakie towarzyszyły wszystkim 2 kwietnia 2005 r., gdy o godz. 21.37 Ojciec Święty odszedł do domu Ojca.
Koncert Pieśń o Bogu ukrytym to nowatorskie interpretacje wczesnych wierszy Karola Wojtyły w wykonaniu Marcina Stycznia – pieśniarza, kompozytora, autora tekstów. Zdecydowanie przeczą one tezie, że twórczość poetycka Karola Wojtyły jest trudna i niedostępna. Kompozytorowi udało się połączyć szacunek dla słowa z prostotą formy muzycznej, a to daje szansę na dotarcie z przekazem poetyckim do szerszej grupy odbiorców. Nowością tego przedsięwzięcia jest także prezentacja poezji św. Jana od Krzyża, która stanowiła dla Karola Wojtyły duchową i artystyczną inspirację. Koncert utrzymany jest w stylistyce piosenki poetyckiej, nie brak w niej jednak także rock’n’rollowej ekspresji czy orientalnej i latynoskiej pulsacji. Muzycy, którzy biorą udział w projekcie – Tomasz Pfeiffer (gitara), Adam Szuraj (instrumenty perkusyjne), Kornel Jasiński (gitara basowa) – to świetni instrumentaliści, współpracujący na co dzień z największymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej.
Pieśń o Bogu Ukrytym, Świątynia Opatrzności Bożej, Warszawa-Wilanów, sobota 1 kwietnia 2023 r., g. 19.00
Patronat honorowy:
Kazimierz kardynał Nycz, Arcybiskup Metropolita Warszawski; Adam Struzik, Marszałek Województwa Mazowieckiego.
Partnerzy:
Mt 5,14 Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego; Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II; Centrum Kultury Wilanów; Archiwum Akt Nowych; Jasna Góra
Patronat medialny:
Radio Warszawa; Radio Niepokalanów; Radio Podlasie; Podlasie24.pl
W poniedziałek 13 marca o godz. 18 w Świątyni Opatrzności Bożej obchodzone będzie Narodowe Święto Watykanu. Uroczystą liturgię tego dnia poprowadzi abp Salvatore Pennacchio, nuncjusz apostolski w Polsce.
Narodowe Święto Watykanu przypada zawsze w rocznicę wyboru Ojca Świętego. 10 lat temu, 13 marca 2013 r. zgromadzenie kardynałów wybrało na papieża kardynała Jorge Mario Bergoglio z Argentyny, pierwszego papieża z Ameryki Południowej. Obejmując swój urząd kardynał Jorge Mario Bergoglio przybrał jako pierwszy z 266 papieży imię Franciszek.
W uroczystej Mszy Świętej na zaproszenie nuncjusza apostolskiego w Polsce wezmą udział przedstawiciele Episkopatu Polski, biskupi, duchowni, przedstawiciele najwyższych władz państwowych oraz akredytowani w Polsce dyplomaci.
Po raz pierwszy Święto Watykanu obchodzono w Świątyni Opatrzności Bożej w 2018 r. To szczególnie uroczysty czas modlitwy za papieża Franciszka, w którego intencji jest odprawiana Msza Święta.
Uroczysta liturgia ze Świątyni Opatrzności Bożej będzie także transmitowana on-line:
https://www.centrumopatrznosci.pl/codzienna-transmisja-mszy/
Trailer oraz opis promujący reportaż Franciszkańska 3 – siódmą część z cyklu dokumentów Marcina Gutowskiego, przyciąga uwagę zawartą w nich sugestią, że oto mamy do czynienia z przełomowym odkryciem. Dziennikarz dotarł do dokumentów potwierdzających działania i zaniechania kard. Karola Wojtyły, a dzięki nowym ujawnionym w materiale faktom, dowiemy się, że papież Jan Paweł II miał wiedzę na temat masowych przestępstw pedofilii księży już z czasów archidiecezji krakowskiej. Źródłem dla reportażu Franciszkańska 3 mają być dokumenty IPN, świadectwa ofiar przestępstw pedofilii z lat mniej więcej okresu 1950-1978, oraz uzupełniające komentarze Anny Karoń-Ostrowskiej, Tomasza Terlikowskiego, Thomasa Doyle’a, Ekke’a Overbecka i Tomasza Krzyżaka. Sam Marcin Gutowski, jak czytamy w opisie filmu, próbuje odpowiedzieć m.in. na pytanie, co papież Jan Paweł II wiedział na temat pedofilii w Kościele.
Po zapoznaniu się z reportażem uznałam, że powinnam podzielić się kilkoma obserwacjami, które powodują, że nie tylko mam wobec tego dokumentu dystans, ale wręcz żałuję, że to kolejny materiał, który niczego nie wyjaśnia, który mimo zapowiedzi obiektywizmu jest przygotowany z tezą negującą wysiłki Karola Wojtyły wobec nadużyć w Kościele, a materiały ukazane jako źródłowe nie stanowią źródła, ale tło do założeń, jakie ma redaktor i cztery komentujące osoby, za wyjątkiem wypowiadającego się Tomasza Krzyżaka.
Jeszcze w latach 70. kanadyjski teoretyk komunikacji Herbert Marshall McLuhan ukuł stwierdzenie, które bardzo pasuje do reportażu Franciszkańska 3. Mianowicie „środek przekazu sam w sobie jest przekazem”. Redaktor Marcin Gutowski musi przecież wiedzieć, że jeżeli zakłada szukanie prawdy obiektywnej, to stawia sobie niezwykle istotne i odpowiedzialne zadanie, jaki sposób przekazu wybrać.
Pierwsza nadinterpretacja z jaką zderza się odbiorca, to pojawiająca się wielokrotnie w filmie teza: „Wojtyła wiedział”. Działa ona nie inaczej jak w taki sposób, że pozostawia w masowym odbiorcy silny, utrwalony przekaz, z którym trudno dyskutować, a tym bardziej poddać przytaczane fakty własnej, indywidualnej ocenie. Przeskoki między dokumentami, świadectwami, hipotezami w materii mało znanej szerszemu gronu poza historykami, utrudniają samodzielną analizę. Odbiorca musi w związku z tym zaufać prowadzącemu go narratorowi. Dlatego troska o obiektywizm przekazu jest tu tak niezwykle istotna a wielkiego znaczenia nabiera operowanie słowem, obrazem i muzyką. Tym trudniej, że masowy odbiorca, który korzysta ze współczesnej popularnej formy komunikacji, jaką jest profesjonalnie wyprodukowany materiał filmowy, często nie ma potrzeby poddawać krytycznej analizie tego, z czym się spotyka.
Film Franciszkańska 3 pozostawia odbiorcę z jednoznaczną, zinterpretowaną tezą: Karol Wojtyła jako pasterz archidiecezji krakowskiej wiedział o bardzo wielu przestępstwach pedofilii księży tego regionu. Dokonał zaniechań w tej sprawie pobłażając przestępstwom. Kard. Adam Sapieha, którego traktował jako ojca i wzór kapłaństwa, przyzwyczaił młodego wówczas Wojtyłę, że pedofilia zdarza się w Kościele i nie należy z nią walczyć. Film kończą dopowiedzenia: Anny Karoń-Ostrowskiej, która zadaje filozoficzne pytanie: czy my ludzie wierzący poradzimy sobie z takim obrazem Kościoła, jaki odsłaniają przedstawione fakty i podsumowaniem Ekke’a Overbecka, że wyjawienie tych faktów może tłumaczyć, dlaczego Karol Wojtyła nie chciał jako papież wiedzieć o przestępstwach pedofilii wśród kapłanów i duchownych Kościoła katolickiego.
Chciałabym podzielić się trudnościami narracyjnymi, jakie dostarczył mi omawiany tu materiał. Generalna uwaga jest taka, że nie jest to, jak przedstawia się ten materiał, reportaż o Wojtyle. Nie jest to materiał o odkryciu przełomowych faktów i nie jest to materiał o zaniechaniach kardynała Wojtyły z okresu krakowskiego. Obiektywny obserwator, który zechce odrzucić powyższą, ukierunkowującą i nadinterpretującą narrację spostrzeże, że jest to film o czterech księżach przedstawionych jako przestępcach pedofilskich, z których dwóch zostało skazanych, a pozostałych dwóch omawiany materiał przedstawia jako przestępców. Wokół tych czterech postaci kapłanów zbudowany jest filmowy komunikat.
Teza pierwsza: Karol Wojtyła wiedział o przestępstwach ks. Bolesława Sadusia?
Pierwszy wprowadzony obraz dotyczy zarzutu, iż Karol Wojtyła jako arcybiskup wiedział o przestępstwach ks. Bolesława Sadusia, i aby ukryć i zatuszować sprawę organizuje mu przeniesienie do pracy na parafii w Austrii. Co w perspektywie faktów mówi nam materiał red. Gutowskiego? W jaki sposób zbudowany jest przekaz? Słyszymy z off i z komentarzy anonimowych świadków, że w latach 60. wszyscy znali sprawę przestępstw ks. Sadusia. Dokumentem, który zostaje przywołany jako główny w tej sprawie jest list kard Wojtyły do swojego odpowiednika w Wiedniu kard. Franza Königa, który Tomasz Terlikowski nazywa skandalicznym. Powodem jest fakt, że kard. Wojtyła prosi w liście o przyjęcie księdza z Polski i nie wspomina nic o przestępstwach księdza Sadusia, ale nadmienia, że kapłan chce pracować naukowo nad m.in. problematyką psychologii dzieci.
Tu pojawiają się moje pierwsze pytania, które obiektywny reportaż, bez postawionej tezy wyjściowej powinien wyjaśnić. Po pierwsze dlaczego założono w filmie, że Wojtyła powinien informować kardynała z Austrii, że powodem przyjazdu ks. Sadusia do pracy w parafii w Austrii jest ukrycie go przed odpowiedzialnością za przestępstwa pedofilskie? Brakuje komentarza czy fakt tych przestępstw ma swój ślad w dokumentach, do których dotarł redaktor czy ogranicza się do świadectw anonimowych ofiar lub świadków pamiętających tamte czasy. Dlaczego nie pada pytanie do aktualnego proboszcza parafii austriackiej, ani do nikogo ze strony Kościoła w Austrii czy są jakieś ślady przestępstw seksualnych ks. Sadusia w nowej parafii? Narracja wokół pracy ks. Sadusia w Austrii zbudowana jest wyłącznie na wspomnieniach o tym, że do dzisiaj na terenie tej parafii kultywuje się pamięć (zdjęcia i wpisy w księgach), które mówią o bardzo dobrej relacji ks. Sadusia z kardynałem Wojtyłą, a potem Janem Pawłem II. Przedstawiony obraz uzupełnia informacja świadków, że Wojtyła podczas odwiedzin ks. Sadusia, wyjechał stamtąd z grubą kopertą pieniędzy. Dlaczego pojawia się ten fakt i jaki ma związek z badaną sprawą a więc ewentualnymi zaniechaniami Wojtyły? Dla kogo były te pieniądze? Jak zostały wydane – nie ma próby zinterpretowania tego faktu. Tylko znawca biografii Wojtyły i historii Polski tamtego okresu równolegle będzie mógł postawić kolejne pytania: jak to się ma do powszechnych świadectw, że ks. Wojtyła słynął z tego, że żył bardzo ubogo i wszystko co miał oddawał potrzebującym. Po drugie, że w naszej historii tamtych czasów było częstą praktyką, że pieniądze dla opozycji przekazywane były za sprawą hierarchów Kościoła katolickiego. Z nadmiaru możliwych interpretacji i niedomówień trudno zrozumieć, dlaczego redaktor ujął ten wątek w materiale. Z filmu nie dowiemy się także czy kard. Wojtyła podczas pobytu w Austrii spotkał się z kard. Königiem. W rozmowie mógłby przekazać dużo więcej niż poprzez listy, które jak wiemy podlegały inwigilacji. Tak więc obraz dotyczący ks. Sadusia pozostawia odbiorcę z tezą: ks. Kardynał Wojtyła przenosi przestępcę seksualnego do Austrii i komentarz podprogowy: czerpie z tego zyski finansowe.
Teza druga: Karol Wojtyła wiedział o poczynaniach seksualnego drapieżcy i jedyne co zrobił, to zwolnił go z posługi kapłańskiej?
Drugim negatywnym bohaterem materiału jest ks. Eugeniusz Surgent. Z reportażu dowiadujemy się, że jest wiele ofiar pedofilskich czynów księdza, że ofiary do dziś chcą pozostać anonimowe, a wypowiadają się tylko na potrzeby filmu i z tego powodu, że to do nich ktoś przyjechał i im zadaje pytanie o bolesną dla nich przeszłość. W tej części dowiadujemy się, że ks. Surgent został skazany przez ówczesną milicję za przestępstwa na nieletnich. Zarzut postawiony Wojtyle dla tego przypadku został w filmie sformułowany następująco: Wojtyła zwolnił ks. Surgenta z pracy w archidiecezji, ubiegł służby bezpieczeństwa, aby chronić duchownego, był pobłażliwy wobec przestępcy i że pozostaje bez empatii i współczucia dla ofiar, a w samej kurii nikt nie oferował pomocy pokrzywdzonym. W tej części filmu nie ma komentarza, że zdanie „oferowanie pomocy ofiarom” jest naszą współcześnie wypracowaną ścieżką budowania zadośćuczynienia i wsparcia. Nie przekonuje redaktora i osób komentujących następstwo zdarzeń, że Wojtyła zadziałał zgodnie ze swoimi kompetencjami i zwolnił ks. Surgenta z pracy w archidiecezji, a sąd osadził przestępcę zamykając go w więzieniu.
Redaktor pozostawia odbiorcę z interpretacją: Wojtyła był odpowiedzialny za wszystko co działo się na terenie archidiecezji, wiedział przez kilkanaście lat o poczynaniach seksualnego drapieżcy Surgenta i jedyne co zrobił, to zwolnił go z posługi kapłańskiej. Redaktor Gutowski w tej części materiału, przyznaje, że tak – Wojtyła działał zgodnie z prawem kanonicznym i ówczesnymi procedurami, ale zostały one stworzone po to, aby tuszować sytuacje księży przestępców. Czego redaktor oczekiwałby od Wojtyły, nie wiemy. Mogę się tylko domyślać, że redaktor szuka w zachowaniu i postępowaniu ówczesnego społeczeństwa, tego co z takim trudem i wciąż niedoskonałymi rozwiązaniami osiągamy w roku 2023.
Przytacza się w tym momencie filmu kanon 2359 z Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r. do którego zastosował się Karol Wojtyła: §2 „Jeśli popełniono przestępstwo wbrew szóstemu przykazaniu Dekalogu, względem nieletnich poniżej szesnastego roku życia lub cudzołóstwo, gwałt, zoofilię, sodomię, namawianie do prostytucji, kazirodztwo z krewnymi pierwszego stopnia, sprawca powinien zostać zawieszony w obowiązkach, obłożony infamią, pozbawiony jakiegokolwiek urzędu, beneficjum, godności i zadania, a w cięższych przypadkach także usunięty ze stanu duchownego”.
Teza filmu wciąż krąży wokół zdania Wojtyła wiedział i nic nie zrobił, aby zatrzymać działania pedofila i pomóc ofiarom, czego z przytoczonych faktów nie możemy, ani potwierdzić, ani zanegować. Dla mnie jako osoby zainteresowanej działaniami Jana Pawła II ważny jest dalszy ciąg historii związanej z KPK. Mianowicie ważne w tym kontekście doświadczeń kard. Wojtyły są jego działania jako papieża. 27 listopada 1983 r. promulgowany został przez Jana Pawła II Kodeks Prawa Kanonicznego, który nie był nowelizacją istniejącego prawa, lecz był nowym, powszechnie obowiązującym dokumentem, który zastąpił Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. Prace nad kodeksem trwały 20 lat i uczestniczyli w nich reprezentanci wszystkich episkopatów świata, co dodatkowo oznaczałoby tutaj, że mamy do czynienia z tematem trudnym i niemożliwym do rozwiązania dla jednej osoby. Kodeks ten odszedł od kazuistycznych wyliczeń przestępstw przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu a interesujący i obowiązujący aktualnie kanon 1395 §2 brzmi: „Duchowny, który w inny sposób wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego”.
Teza trzecia: Karol Wojtyła zbyt łagodnie potraktował ks. Józefa Lorenca?
Trzeci z zaprezentowanych w materiale księży to znany już przed publikacją materiału Gutowskiego przypadek, podobnie jak ks. Surgenta – ks. Józefa Lorenca, także prawomocnie skazanego i także ukaranego przez kard. Wojtyłę, zdaniem redaktora filmu, zbyt łagodnie. Redaktor podaje w tym miejscu interesujący fakt, że w roku 1974 bezpieka spreparowała list do kard. Wojtyły, w którym anonimowa osoba prosi o interwencję w sprawie nowych rzekomo przestępstw ks. Lorenca (już po odbyciu przez niego kary pozbawienia wolności). Jak w tej sytuacji Wojtyła miał rozeznawać co jest prawdziwą a co fałszywą informacją, tego reportaż nie podejmuje.
Teza czwarta: Karol Wojtyła wychował się w atmosferze pedofilskich i homoseksualnych zachowań swojego mentora kard. Sapiehy?
I ostatni przedstawiony w materiale przykład dotyczy kardynała Sapiehy i dwóch świadectw księży, w tym jednego przestępcy seksualnego, którzy wskazują na homoseksualne zachowania przełożonego. Teza wypowiedziana w filmie jest następująca: Wojtyła wychował się w atmosferze pedofilskich i homoseksualnych zachowań swojego mentora kardynała Sapiehy, w związku z tym zrozumiałe jest, że przez całe dalsze życie, nie walczył z księżmi przestępcami. W tym kontekście przytacza się komentarz Anny Karoń-Ostrowskiej, przedstawionej jako wychowanki Jana Pawła II, która parafrazując mówi: bardzo ważne jest, że Wojtyła został wyświęcony przez kard. Sapiehę w pojedynkę i znaczące jest, że już na początku drogi kapłańskiej spotkały Wojtyłę niezwykłe profity: odbył fantastyczne wakacje po Europie i jeszcze w czasie studiów, bez doktoratu otrzymał stanowisko asystenta. Kolejny więc komentarz z tezą, który wymagałby dłuższego wyjaśnienia znanych biografom faktów tej części życia młodego Wojtyły.
Zaskakująco na tym kończy się przekaz filmu, pozostawiając pomieszanie i chaos informacyjny. Reasumując, szukajmy dalej, analizujmy dokumenty, łączmy fakty, ale bez tezy i z powstrzymaniem się od interpretacji dopóki nie będzie pewności, że zgromadzony materiał możemy nazwać obiektywnym. A niestety próba, którą red. Marcin Gutowski podjął swoim reportażem wolna od negatywnych nadinterpretacji nie jest.
Dominika Żukowska-Gardzińska, Mt 5,14
źródło: DEON
Mając na uwadze naszych gości ze szczególnymi potrzebami, wprowadzamy w Mt 5,14 ciche godziny. W ostatni piątek każdego miesiąca w godz. 15.00-17.00 ekspozycja główna Muzeum zostanie wyciszona.
Ta inicjatywa skierowana jest w pierwszej kolejności do osób w spektrum autyzmu, o dużej wrażliwości oraz wszystkich tych, którzy cenią sobie zwiedzanie wystawy w ciszy.
W trakcie cichych godzin:
- głośne dźwięki na wystawie zostaną wyłączone;
- nie będą organizowane warsztaty/zajęcia edukacyjne;
- nie będą organizowane wydarzenia towarzyszące;
- prosimy o wyciszenie telefonów;
- prosimy o zachowanie ciszy.
* * *
Desiring to make it possible for each viewer to contact with art., the Mt 5,14 | Museum of John Paul II & Primate Wyszyński has introduced so-called “Silent Hours”, while visiting the permanent exhibitions.
Such solutions will improve the comfort of visiting for those with high sensitivity to separate from the stimuli. Museum’s offer for visitors with autism spectrum is constantly increasing as well. “Silent Hours” will be applied in the permanent exhibitions at our Museum every last Friday of month and will last from 3 PM to 5 PM.
During „Silent Hours”:
- soundtracks and loud sounds will be turned off or down
- no events, workshops or educational activities will be organized
- please turn off/turn down your phones
- please keep silent at the exhibition
Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego odwiedziła 100-osobowa grupa przedstawicieli Fundacji Orszak Trzech Króli. Goście mogli obejrzeć Muzeum, oprowadzani przez przewodników.
Orszak Trzech Króli to fenomen, który wychodząc od 14 lat na ulice naszych miast, przypomina o wspaniałej tradycji jasełek i wszelkiej twórczości kulturalnej związanej z okresem Bożego Narodzenia. To za sprawą męskiej szkoły podstawowej „Żagle” prowadzonej przez Stowarzyszenie „Sternik” (które zapoczątkowało tę piękną inicjatywę), co roku tłumnie podążamy za betlejemską gwiazdą.
Liczne przedsięwzięcia animacyjne i teatralne są stałym elementem tej religijnej manifestacji. Warto zwrócić uwagę, że specjalną fanfarę dla Orszaku skomponował Michał Lorenc, który jest autorem muzyki w Mt 5,14.
Wydarzenie z każdym rokiem zyskuje sobie nowych zwolenników. Orszaki Trzech Króli organizowane są na 3 kontynentach i w 16 krajach, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, USA, Ukrainie, Rumunii, Rwandzie i Ekwadorze.
Osoby związane z Orszakiem Trzech Króli były dla nas szczególnie miłymi gośćmi, gdyż pielęgnują tradycje, które były ważne dla patronów Muzeum. Mamy nadzieję, że będą one inspirować naszych gości do innych inicjatyw. Na ręce Barbarze Szczecińskiej-Trzeciak, prezes Zarządu Fundacji, składamy serdeczne podziękowania za odwiedziny i życzymy dalszej owocnej działalności Fundacji na polu społecznym, tożsamościowym i kulturotwórczym.
Ireneusz Salamonowski, Mt 5,14
Z wielkim smutkiem żegnamy zmarłego w Rzymie 20 lutego br. prof. Stanisława Grygiela. Miał 89 lat.
Prof. Stanisław Grygiel to jedna z najbardziej niezwykłych osobowości polskiej filozofii i antropologii. Jako wieloletni nauczyciel akademicki, autor monografii, promotor prac dyplomowych wpływał na myślenie tysięcy ludzi zawsze podkreślając znaczenie godności człowieka i jego powołania do życia w miłości, prawdzie i wolności
Zarówno jego życie jak i teksty, które po sobie pozostawił, przepełnione były duchem zaufania Bogu i drugiemu człowiekowi. Jako uczeń, potem zaś przyjaciel św. Jana Pawła II, był niestrudzonym propagatorem papieskiego spojrzenia na wartości małżeństwa i rodziny, ale też duchowości samego Karola Wojtyły. Od 1980 r. wraz z rodziną na prośbę papieża Jana Pawła II wyjechał z Polski do Rzymu, aby tam tworzyć intelektualne zaplecze pontyfikatu. Był profesorem i filarem Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, który stał się miejscem formacji studentów z całego świata. Wykładał także filozofię człowieka w Papieskim Instytucie im. Jana Pawła II w Waszyngtonie oraz w Lugano w Szwajcarii. Uczestniczył w pracach dwóch Synodów Biskupów Europejskich. Wspólnie z żoną Ludmiłą są jednymi w pierwszych propagatorów idei świętych małżonków, myśli silnie eksponowanej przez papieża Polaka.
W swoich ostatnich tekstach, które wygłosił lub opublikował jeszcze pod koniec 2022 roku podejmował temat daru wolności i jedności małżonków w Bogu. Na pytanie jak żyć, odpowiedział: „W przynależności do innych osób biją źródła zobowiązań moralnych, które wytyczają nam drogę życia. Osoby zawierzone sobie nawzajem stanowią jedna dla drugich obowiązek (munus), z którym mają żyć. Żyć z obowiązkiem, cum munere, jakim jest druga osoba, znaczy żyć w komunii osób… Filozoficzne pytania, na które szukam odpowiedzi, pomagają mi troszczyć się o piękne życie”.
Profesor Stanisław Grygiel zostanie pochowany w rodzinnych Zembrzycach. Msze Święte żałobne zostaną odprawione w Rzymie i Krakowie.
Zespół Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego uczył się od Pana Profesora pogłębionej refleksji nad afirmację osoby, której był dla nas niedoścignionym wzorem. Owocem współpracy Muzeum ze śp. Stanisławem Grygielem była m.in. wyjątkowa książka autobiograficzna, przygotowana w rozmowie z Marią Zboralską: Żyć znaczy filozofować. Niedawno została ogłoszona Książką Historyczną Roku.
Ulubionym wierszem Pana Profesora był poemat Johanna Wolfganga Goethego Nad szczytami spocznienie (w przekładzie Leopolda Staffa):
Wierzchołki wzgórz
Spowite w ciszę;
Drzew żaden już
Wiew nie kołysze;
Śpi las
I ptaki w gęstwinie.
I tobie ninie
Spocząć już czas.
Sejm RP ogłosił 2023 rokiem Mikołaja Kopernika. W 550. rocznicę urodzin wielkiego astronoma i kanonika warmińskiego, przypominamy homilię prymasa Stefana Wyszyńskiego wygłoszoną pół wieku temu w bazylice archikatedralnej pw. św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Deus in sole posuit tabernaculum suum.
Et signum magnum apparuit in cælo: Mulier amicta sole. [Ap 12,1]
Mamy wiele powodów do dziękczynienia Ojcu Niebieskiego za życie ludzi wielkich i takich, którzy uważają się za małych, lecz w rzeczywistości są wielkimi. Bóg sam „obmyśla” życie ludziom, którzy mają do wypełnienia jakieś niełatwe zadanie i wskazuje im, co mają czynić. Podobnie było z życiu Mikołaja Kopernika, który urodził się 500 lat temu, a którego Bóg „dotknął” geniuszem. Pisał on do Ojca Świętego Pawła III, dedykując mu dzieło O obrotach sfer niebieskich, że astronomia jest sztuką bardziej Bożą, niż ludzką.
Wysyłając do Ojca Świętego Pawła VI depeszę, w której dziękujemy mu za list przesłany do Narodu w związku z dzisiejszą rocznicą, przytoczyliśmy w niej te same słowa, jakie Kopernik skierował do Pawła III. Pragniemy bowiem, aby Paweł VI, dziękując razem z nami Bogu za geniusz naszego rodaka, ujrzał również jego duchowość.
Wybraliśmy dziś Mszę Świętą o Wniebowzięci, aby patrzeć na największą Gwiazdę, obleczoną w Słońce – Maryję. Bóg wyznaczył Jej olbrzymie zadanie, ale Ona uważała się tylko za Służebnicę Pańską. Maryja uczy nas swoim przykładem, iż życie każdego człowieka jest zamierzone przez Boga, jest własnością i wielkim darem Ojca Niebieskiego. Uczy nas, że trzeba być wdzięcznym Bogu za wszystko, czym ubogaca życie ludzi wielkich i małych.
Dwa pomniki
Przed 500 laty otworzyły się na świat oczy niemowlęcia, które miały oglądać dziwy Boże w przestworzach. Aby uczcić pamięć wielkiego naszego rodaka i syna całej ludzkości, Mikołaja Kopernika, dzieci Warszawy i Polski złożyły dziś rano wiązankę biało-czerwonych kwiatów u stóp jego pomnika, a drugą – taką samą – u stóp Chrystusa, który u cokołu kościoła Świętego Krzyża woła do Stolicy i Narodu: Sursum corda!
Dlaczego połączyliśmy ten wymowny znak w jednym akcie hołdu? Wystarczy przypomnieć wspólne losy tych dwóch warszawskich pomników – Kopernika i Chrystusa. Zrodziła je wdzięczność dla syna polskiej ziemi, który jest naszą dumą, który oczy ludzkości oderwał od Ziemi i skierował ku Słońcu. Zrodziła je wdzięczność dla Tego, który jest naszą Mocą – dla Chrystusa wołającego po wsze czasy: Sursum corda! Tę myśl Narodu dobrze odczytała nienawiść okupantów, dlatego obydwa pomniki razem wywieziono ze Stolicy, gdzieś pod Nysę. Tam je po wojnie odnaleziono i stamtąd rozpoczął się ich pochód powrotny. Zapisali kronikarze tych przełomowych dni, że na jednej platformie wieziono do Warszawy – „obywatela Kopernika i Pana Chrystusa Króla”. Tak opiewa dokument zezwalający na przywiezienie pomników do Stolicy. Stolica zapragnęła mieć znowu w swoim sercu syna polskiego Narodu – Mikołaja, który jest jego dumą; zapragnęła również widzieć na frontonie krzyża Świętokrzyskiego – Syna Bożego, który jest Mocą Narodu.
Pomnik Mikołaja Kopernika, Warszawa
Ojciec Święty Paweł VI w liście skierowanym do Prymasa Polski z okazji 500-lecia urodzin Kopernika napisał, że istnieje przedziwne powiązanie prawdy odsłonionej przez umysł ludzi i prawdy Bożej, nauki i wiary, nauka bowiem czerpie z mocy Bożej. Prawdy, które ustali nauka, i te, które objawił Chrystus – to są wszystko prawdy Boże. Dlatego między nauką i wiara jest przedziwna harmonia i zgodność. Wyznanie tej zgodności można było dostrzec na platformie wiozącej spod Nysy do Warszawy obydwa pomniki – Kopernika i Chrystusa. Bo Stolicy potrzeba i nauki, i wiary, zaślubionych sobie wzajemnie.
Kronikarz tych czasów pisze, że Kopernik i Chrystus przez Częstochowę „wracali” spod Nysy do Warszawy. Od Częstochowy powrót zamienił się w manifestacyjny pochód. Ustawiano bramy triumfalne, zasypywano pomniki kwiatami. Na spotkanie „Powracających” wychodziły całe rzesze ludzi, delegacje i procesje. Bo wracał do Stolicy syn Narodu – Kopernik, który jest jego dumą, i Syn Boży – Chrystus, który jest jego Mocą.
Sens odkrycia Kopernika
Wszyscy pragniemy patrzeć w Niebo dlatego, że syn Narodu ukazał Ziemi jej drogi wokół Słońca, a Syn Boży narodził się z niewiasty obleczonej w Słońce: „znak wielki ukazał się na Niebie” (Ap 12,1).
Potężny znak Słońca urzekał Kopernika.
Potężny znak Niewiasty obleczonej w Słońce urzeka wszystkie dzieci Boże.
Stanisław Szukalski, «Kopernik», 1973
Tam, w Słońcu, gdzie Bóg założył swój Tron – in sole posuit tabernaculum suum (Ps 19,5) – spotykają się wszystkie tęsknoty myśli ludzkiej i serca, rozumu i wiary. I wspólnie „oglądają” Tron Boży i Niewiastę obleczoną w Słońce, bo ona ogarnęła Boga, Słońce Sprawiedliwości.
Przedziwnie nam się to łączy w sposób naturalny, zwykły, bez naciągania. Kopernikowi zawdzięczamy tę prawdę, że Ziemia, z całym swoim bogactwem, ma krążyć wokół Słońca, ciążyć ku niemu i odbywać pracowite „pielgrzymki” po orbicie układu heliocentrycznego. Odkrycie to ma głębokie znaczenie humanistyczne i teologiczne dla całej rodziny ludzkiej. Kopernik nauczył nas podnosić oczy, utkwione w Ziemię – ku Słońcu. Pomógł ludzkości zapatrzonej w Ziemię, zagrożonej myśleniem materialistycznym, wznosić oczy ku Niebu. Jak gdyby wołał: DO wyższych rzeczy jesteśmy stworzeni! To nie w Ziemię mamy wbijać oczy, to nie wokół Ziemi wszystko się kręci, ale Ziemia obraca się wokół Słońca i wszyscy mieszkańcy Ziemi maja patrzeć w Słońce Boże. Dlatego słusznie możemy powiedzieć, że Kopernik „poniżył Ziemię, wywyższył człowieka”.
A przecież tego właśnie uczył Chrystus: patrzeć w Niebo, w Słońce, gdzie jest Sol Iustitiæ – Christus Deus noster; gdzie jest „niewiasta obleczona w Słońce, Księżyc pod Jej stopami, a nad jej głową wieniec z gwiazd dwunastu…” (Ap 12,1). Syn Narodu przez swoje odkrycie skierował oczy dzieci Narodu i całej ludzkości – ku Słońcu. Syn Boży stając się człowiekiem, skierował oczy wygnańców, synów Ewy – ku Niebu, na którym realnym znakiem wielkiej dobroci Ojca jest właśnie „Niewiasta obleczona w Słońce”. Jest to największe wywyższenie człowieka i człowieczeństwa.
Sursum corda!
Czytaliśmy przed chwilą urywek wizji apokaliptycznej, w której Jan widzi „znak wielki na Niebie” – Niewiastę rodzącą. Oto smok czyha na Jej Dziecię, aby je pożreć. Tak czyha i w dziejach ludzkości, tak czyhał na Krakowskim Przedmieściu… Smok straszliwy, który nie mógł porwać Dziecięcia Maryi, wyrwał z serca Stolicy posąg Chrystusa, aby nie wołał do Narodu: Sursum corda! Lecz Bóg jest mocniejszy, aniżeli smok. Zachował Niewiastę rodzącą na pustyni, a Syna Jej wyniósł do swojego Tronu, bo taka jest Jego wola. Syn Boży ma być w sercu rodziny ludzkiej, a my pragniemy, aby był także w sercu Stolicy.
Chrystus na cokole kościoła Świętego Krzyża patrzy w kierunku pl. Zamkowego i katedry, a oczy Kopernika, jak urzeczone Jego programem – Sursum corda! – śledzą za Nim. Bo wyśledziły już – jak pisaliśmy do Pawła VI słowami Kopernika, skierowanymi do Pawła III – że wiedza o Niebie jest bardziej Boża, aniżeli ludzka.
Prymas Stefan Wyszyński w kościele pw. św. Krzyża w Warszawie, fot. swKrzyz.pl
Jubileusz 500-lecia Mikołaja Kopernika jest dla naszego Narodu sposobnością do głębokiej refleksji na temat dziwnego powiązania Ziemi i Nieba, spraw ludzkich i Bożych, wiedzy i wiary. I tak pragniemy przeżywać kopernikowski Rok Jubileuszowy. Niech te skromne słowa będą dla nas natchnieniem.
Córy Warszawy i Polski, które wróciłyście od pomników syna Narodu i Syna Bożego! Dziękujemy Wam za symboliczne naręcza biało-czerwonych kwiatów, złożone u stóp obu pomników. Wyraziliście nimi swoje pragnienie, aby po stopniach wiedzy, choćby przez cierpienie, jak mówi papież, – bo rzetelna nauka musi kosztować – iść za Chrystusem przed Tron Ojca, przy którym stoi „Niewiasta obleczona w Słońce”.
+ Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski
Warszawa, 19 lutego 1973 r.
W dniach 27-29 stycznia w Warszawie gościli przedstawiciele Trockiego Rejonowego Oddziału Związku Polaków na Litwie. Uczestnicy wizyty studyjnej mieli okazję odwiedzić najważniejsze instytucje państwowe oraz muzea, w tym Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
Wizyta w Warszawie miała charakter studyjny. Jej celem było przybliżenie historyczno-kulturowej więzi obojga narodów, a przy tym zebranie doświadczeń dla aktywnych działań na rzecz polskości na Litwie oraz skorzystanea z szerokiej oferty edukacyjno-kulturalnej. Uczestnicy wyjazdu to młodzi liderzy, maturzyści oraz nauczyciele polskich gimnazjów na Litwie, a także członkowie polskich zespołów Landwarowianka, Rudziszczanie i Troczanie, oraz inni sympatycy Trockiego Rejonowego Oddziału ZPL.
Bogaty program wizyty stworzył możliwość odwiedzenia najważniejszych instytucji państwowych, w tym Kancelarii Prezydenta RP, Sejmu RP, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ważnym akcentem trzydniowego wyjazdu było przybliżenie historii i kultury Polski oraz przybliżenie sylwetek wybitnych Polaków. Uczestnicy mogli odwiedzić najważniejsze placówki muzealne Warszawy, w tym Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Wyjazd zwieńczyła Msza Święta w Świątyni Opatrzności Bożej oraz koncert zespołu Landwarowianka.
Warto zwrócić uwagę na ten ostatni. Należą do niego mieszkanki miasta Landwarów na Wileńszczyźnie, kultywujące polski śpiew i tradycje. W swoim repertuarze zespół ma polskie pieśni ludowe, polskie pieśni kościelne i kolędy, pieśni z Wileńszczyzny oraz popularne piosenki estrady polskiej, począwszy od lat 20. XX stulecia aż po czasy współczesne.