Przejdź do głównej zawartości strony

Do dziś pamiętam rekolekcje wygłoszone przez x. prof. Karola Wojtyłę dla młodzieży akademickiej w kościele św. Floriana w Krakowie od 5 do 10 marca 1956 r. Byłem wówczas klerykiem Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie i przygotowywałem się do święceń diakonatu. Ksiądz Wojtyła wykładał nam etykę społeczną.

Gdy się dowiedziałem o tym, że ma głosić rekolekcje u św. Floriana, poprosiłem rektora o zgodę na wzięcie w nich udziału. Dojeżdżałem tramwajem. Do dziś pamiętam te rekolekcje, bo je zapisałem, a po latach  w 2004 r. Pan Bóg w rozumie, w uczuciach i w woli, spowiedź i komunia – to tematy, które wypełniły pięć dni rekolekcyjnych. Kościół św. Floriana był wypełniony młodymi ludźmi. Młodzież siedziała wszędzie gdzie się dało. Robiłem dokładne notatki, Przychodziłem do domu i spisywałem to jeszcze raz.

W Krakowie funkcjonowało wówczas dziesięć seminariów duchownych: trzy duże seminaria (krakowskie, śląskie i częstochowskie), pozostałe zakonne. Było w nich w sumie prawie 1000 kleryków. Wykłady x. prof. Wojtyły odbywały się w naszym seminarium przy ul. Adama Mickiewicza, bo mieliśmy największą aulę. Były one bardzo trudne, bo obejmowały obszar filozofii i etyki społecznej.  Pamiętam dokładnie egzamin u księdza Wojtyły. Pamiętam nawet pokój, w którym to było. Postawił mi dwa pytania: o prawo naturalne i cechy prawa naturalnego. Odpowiedziałem: wieczne i niezmienne.

Oceny wpisywał do indeksów, które mieliśmy z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1954 r. został zlikwidowany Wydział Teologii na tym uniwersytecie, ale myśmy nadal studiowali u tych samych profesorów w ramach studium domesticum. I w tym indeksie mam wpisany za I i II rok dobry stopień.

Większość księży profesorów była z Krakowa: Ignacy Różycki, Władysław Wicher, Aleksy Klawek i inni. I Wojtyła się spośród nich wyróżniał. Był niezwykle dla nas przyjazny. Można było porozmawiać z nim na korytarzu. Widzieliśmy jak Wojtyła rozmawia z naszym rektorem x. Jerzym Strobą, późniejszym metropolitą poznańskim. Chodzili po korytarzu i dyskutowali.

Ksiądz Wojtyła na prośbę rektora zorganizował nam spotkanie z Jerzym Ciesielskim, żeby powiedział jak klerycy mogą spędzić wolny czas. Wojtyła był  bliskich relacjach z Ciesielskim. Te dwa lata studiów to było moje pierwsze spotkanie z prof. Wojtyłą.

Drugi raz spotkałem się z Wojtyłą jako wicerektor seminarium śląskiego, którym byłem w latach 1969ks-1975. Funkcję rektora pełnił wówczas późniejszy biskup kielecki Stanisław Szymecki. Chodziliśmy na imieniny do abp. Karola Wojtyły. Ale on też przychodził do nas. Wówczas robiłem doktorat na Papieskim Wydziale Teologicznym. To były niezapomniane czasy krakowskie.

Trzeci raz wszedł w moje życie, kiedy w 1985 r. jako papież mianował mnie, niespodziewanie dla mnie, proboszcza parafii mariackiej w Katowicach, biskupem katowickim. Podczas pełnienia tej funkcji przez ćwierć wieku doświadczałem jego wielkiej życzliwości i troski o Kościół na Śląsku.

Zresztą to się objawiło wcześniej, kiedy jako metropolita krakowski przez 12 lat głosił kazania o tematyce społecznej podczas pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śląskich. On był pod wrażeniem ogromnej rzeszy mężczyzn, którzy szli pieszo do sanktuarium. Im bardziej komuniści przeszkadzali, tym więcej  mężczyzn pielgrzymowało. No i to trwa do dziś.

Jak został wybrany na papieża, zawsze co roku przysyłał słowo do pielgrzymów w Piekarach.

Do dziś czytam publikacje o Karolu Wojtyle. Niedawno skończyłem lekturę książki x. prof. Roberta Skrzypczaka o aktywności bp. Karola Wojtyły na Soborze Watykańskim II. On wiele razy przemawiał, a gdy nie przemawiał, to wysyłał tekst do sekretariatu Soboru.

Jego nauczanie trzeba popularyzować, tym bardziej, że ludzie nieprzychylni Kościołowi celowo pomniejszają jego rolę. Lecz jego nic nie jest w stanie pomniejszyć, bo to był człowiek, który dokonywał wielkich rzeczy.

Karol Wojtyła to człowiek mojego życia. Trzy razy wszedł wyraźnie w moje życie i teraz go proszę, żeby mnie przygotował do śmierci.

+ Damian Zimoń, abp senior Archidiecezji Katowickiej


Abp senior Damian Zimoń z przedstawicielami Mt 5,14

Czym zatem jest wielka miłość? Jest ona miłością całego człowieka i musi być dojrzała od wewnątrz. Tu człowiek musi się wypowiedzieć angażując swoją wolę oraz własny sąd. Taka miłość jest nieodwołalna. Atmosfera takiej miłości może nie daje zbyt wielu doraźnych korzyści, ale jest trwała, mocna, niewzruszona. Obecnie wcześnie i w różny sposób rozbudzone zmysły przynaglają człowieka do pośpiechu i nie pozwalają mu na wielką miłość. Dziś spotykają się dwa egoizmy, które w końcu zaczną się zwalczać, ponieważ są tylko egoizmami. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wielka, chrześcijańska miłość. Taka miłość rodzi się z koleżeństwa, ale nie powinna go zamienić we wczesny erotyzm. Koleżeństwo przyzwyczaja do wspólnego warsztatu, którym jest całe życie. Taki był zamiar Boga, który stwarzając kobietę myślał: uczyńmy ją ku pomocy człowiekowi, tzn. Adamowi. Taka koncepcja miłości jest na pewno lepsza od miłości romantycznej, a jednocześnie tak pojmowana miłość nie jest tylko wielką przygodą.

Fragment rekolekcji wygłoszonych przez x. Karola Wojtyłę dla młodzieży akademickiej w kościele pw. św. Floriana w Krakowie od 5 do 10 marca 1956 roku, według zapisu kleryka Damiana Zimonia (za: "Wyższe Śląskie Seminarium Duchowne 1924-2004", Katowice 2004)