Chciałbym być Panem Bogiem. Kiedy byłem bardzo mały/ pragnąłem być szoferem lub papieżem. Teraz nie mam już/ wygórowanych ambicji…
Zbigniew Herbert [z wiersza ofiarowanego Andrzejowi Biernackiemu]
Andrzej Franaszek, biograf poety, przywołuje odpowiedzi, których Herbert udzielił we wspomnianej ankiecie: „wykształcenie: wyższe (od Kwaśniewskiego); miejsce pracy: w łóżku; przebieg kariery: zawrotny; życiowy sukces: same sukcesy; najważniejsze wydarzenie 1995/96: zapalenie płuc”. Do tego jako „wzór i autorytet” wskazywał Sokratesa, a dalej m.in.: „ideał mężczyzny/ kobiety: Matka Teresa i Jan Paweł II; ulubiony pisarz lub książka: Lampedusa Il Gattopardo oraz Ortega y Gasset (eseje); ulubiony kompozytor lub malarz: Krzysztof Penderecki/ Jerzy Nowosielski; ulubiony aktor: Zapasiewicz; ulubiony reżyser: Kurosawa”. W ostatniej rubryce kwestionariusza pytano: „Kim chciałbym być, gdybym nie był tym, kim jestem?”, na co poeta odpowiedział stanowczo: „To niemożliwe, abym był kimś innym (to byłoby straszne!)”.
Czy więc były to odpowiedzi na serio, czy może jednak żarty? I czy można mówić o jakichś faktycznych związkach pomiędzy Zbigniewem Herbertem a Janem Pawłem II?
Chętnie przeczytałbym jego poezje
Raczej trudno mówić o relacji osobistej. Poeta Marek Skwarnicki opisywał swoją korespondencję z Janem Pawłem II z końca lat 90., gdy w liście do papieża wspomniał o smutku po śmierci Zbigniewa Herberta, z którym się przyjaźnił: „W odpowiedzi otrzymałem list datowany: Castel Gandolfo, 14 września 1998 r., w którym znalazł się taki oto fragment: «O śp. Zbigniewie Herbercie czytałem w prasie i w Tygodniku [Powszechnym – przyp. Mt 5,14]. Chętnie przeczytałbym jego poezje, gdybym je otrzymał. Czy mógłbym prosić Pana Marka o przesłanie mi ich? Naturalnie jeśli to nie sprawiłoby zbyt wielkiego kłopotu»”. Skwarnicki tak też i uczynił: „Zadzwoniłem do wdowy, która wraz ze swoim listem przysłała mi wydane właśnie poezje zebrane, a ja dodałem Balladę po burzy [właśc. Epilog burzy – przyp. Mt 5,14]. Kolejny list na ten temat otrzymałem już z Watykanu datowany 28 września 1998 r.: «Bardzo dziękuję za tak szybką reakcję – pisał Ojciec Święty – na moją prośbę o poezje śp. Zbigniewa Herberta, która została zrealizowana przez jego żonę. Zabiorę się do lektury w miarę możliwości powakacyjnych»”. Najwyraźniej Herbert nie był jednak tak bliski papieżowi, jak Juliusz Słowacki czy Cyprian Kamil Norwid.
Nie trzeba płakać
Inaczej rzecz się miała w odwrotnym kierunku. W życiu Zbigniewa Herberta, osoba Karola Wojtyły pojawiała się przynajmniej kilkukrotnie, i to w momentach tak nieoczekiwanych, jak choćby gdzieś w latach 60. podczas wycieczki kajakowej Kanałem Augustowskim z zaprzyjaźnionym małżeństwem Zdzisława i Krystyny Najderów. Ich kajak uległ wówczas uszkodzeniu, kobieta zaczęła nawet płakać, gdy nagle znikąd pojawiła się grupa młodzieży z opiekunem, także z kajakami, pomagając wycieczkowiczom naprawić sprzęt. Na pożegnanie opiekun ów stwierdził, że „w ogóle nie trzeba płakać, tylko łódkę trzeba nareperować i płynąć dalej”. Po latach okazało się, że był to właśnie Karol Wojtyła.
Herberta i Wojtyłę połączyła – nawet, jeżeli obaj nie byli tego do końca świadomi – współpraca z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Znakiem”, no i oczywiście osoba Hanny Malewskiej. Przez biurko słynnej redaktor „Znaku” przewinęły się i pierwsze próby publicystyczne Herberta (w tym „heretycki” esej o albigensach), i pierwsze fragmenty Miłości i odpowiedzialności Karola Wojtyły. Andrzej Franaszek pisze także o możliwym wsparciu, którego biedny jak mysz kościelna Herbert najprawdopodobniej doświadczał od parafii św. Floriana i tamtejszego wikarego, x. Karola Wojtyły, oddającego potrzebującym redaktorom prasy katolickiej część swojej niewielkiej pensji.
Potrzeba czystego autorytetu
Ale tak naprawdę prawdziwym punktem odniesienia (i być może faktycznym „ideałem”), nie tylko przecież dla Zbigniewa Herberta, okazał się Karol Wojtyła po wyborze na papieża. Poeta potężnie przeżył zmianę na Stolicy Piotrowej, a później w tłumie Polaków brał udział w papieskich Mszach Świętych podczas pielgrzymek Jana Pawła II do kraju.
Swój stosunek do Ojca Świętego tłumaczył w słynnej rozmowie z Adamem Michnikiem, która ukazała się w 1981 r. na łamach „Krytyki”. Pytany o fenomen ówczesnego papieża odpowiadał: „Wydaje mi się, że jest zapotrzebowanie na postać charyzmatyczną w świecie. Na człowieka pewnej mądrości, dobroci, prawd powtarzanych od wielu pokoleń. On odgrywa przedziwną rolę i politycy nie bardzo go kochają. Coś im wyrwał, wyrwał władzę, której on właściwie nie potrzebuje do administrowania państwem watykańskim. Tu jest właśnie ten fenomen wiary, zapotrzebowania na religijność. […] Istnieje ta potrzeba: autorytetu czystego, autorytetu nieopartego na bagnetach, jakiejś emanującej dobroci i zrozumienia. Myślę, że to jest ta jego siła”.
Herbert uważnie śledził rozwój wydarzeń na świecie, związanych z papieskim pontyfikatem. W tym samym wywiadzie mówił Michnikowi: „I ta jego zaskakująca elastyczność! Pierwsza wizyta, w Meksyku… Lewica bardzo pluła i mówiła, że się nie spisał, wystąpił jak Pontifex, a tam biedni ludzie. Wizyta w Brazylii była już czymś zupełnie innym. On jest niepowtarzalny. Wydaje mi się mądry, ale jednocześnie ma coś z żywiołu, to znaczy jest nieobliczalny. Reaguje na fakty, reaguje na otoczenie, reaguje na problemy istotne. Chociaż nie ulega wątpliwości, że jest chrześcijaninem, reprezentuje dużą część ludzkości nienależącą do Kościoła”.
Wychowany w chrześcijaństwie
Warto na chwilę zatrzymać się przy nieoczywistej kwestii religijności Zbigniewa Herberta. Do dziś trwają dyskusje specjalistów, jak można określić charakter konfesyjności poety. Przywoływany jest dom rodzinny z ojcem agnostykiem i religijną babcią, pierwsza Komunia Święta (kiedy rodzice kazali mu zdecydować, czy pierwszokomunijnym prezentem będzie rower czy Biblia, on – choć wolał rower – w charakterystycznym dla siebie heroizmie wybrał Pismo Święte), ministrantura w lwowskim kościele św. Antoniego, spotkania z inspirującymi kapłanami. We wspomnianej rozmowie z Adamem Michnikiem wyjaśniał: „Ja nie jestem takim znowu największym katolikiem i najbardziej praktykującym, ale mam wielki szacunek do religii, do chrześcijaństwa, w którym się wychowałem”.
Doświadczenia młodzieńczej religijności pozostało w nim do końca życia, choć na różnych życiowych zakrętach pozostawał czasem dalej, czasem bliżej Boga i Kościoła, a część jego twórczości można nawet odebrać, jako polemikę z chrześcijaństwem. Literaturoznawca prof. Wojciech Kudyba twierdzi, że Zbigniew Herbert dostrzegał drogę do Boga, ale nie zawsze nią podążał: „To, że przez pewien czas nie manifestował wiary w Boga w swojej twórczości, nie oznacza jeszcze, że ta kategoria znikła z jego egzystencji. Gdyby tak było, na pewno nie mielibyśmy takich wierszy jak Modlitwa Pana Cogito podróżnika i wielu innych «modlitewnych» tekstów”. Kudyba zwraca uwagę na dysputę z kapłanem-poetą x. Januszem S. Pasierbem, która odsłania religijną postawę Herberta, ale też jego krytyczne spojrzenie na współczesny Kościół, który wycofuje się z dotychczasowych ról i staje się „klubem dyskusyjnym” (Herbert: „To straszne!”).
Tylko Krzyż
Poeta poszukiwał Boga w różnych miejscach, w sztuce sakralnej, filozofii, rodzinnych historiach, Piśmie Świętym, podczas podróży po „starej” Europie, ale też bliżej, np. w kampinoskich Laskach, które stanowiły ważne miejsce w życiu warszawskiej inteligencji. Jedna z tamtejszych sióstr franciszkanek zapamiętała, że poeta uczestniczył „w naszym życiu wśród chorych. Był przy umierających, modlił się z nami”. I szukał:
…proszę księdza – ja naprawdę Go szukałem
i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
piłem piasek jadłem kamień i samotność
tylko Krzyż płonący w górze trwał…
[Zbigniew Herbert, Homilia].
Czy znalazł? Ostatnie lata życia to gwałtowniejsze, niż zwykle, rozważania nad śmiercią, grzechem, obcowaniem świętych i rzeczami ostatecznymi. Coraz częściej powracał też do osoby babki, z którą nieodmiennie czuł olbrzymią więź i która tak w dzieciństwie, jak przez całe dorosłe życie inspirowała go swą głęboko chrześcijańską postawą.
„Książę Poetów” zmarł 28 lipca 1998 r. Przed śmiercią poprosił o spowiedź, po której „wyciszył się, wypogodził, rozjaśnił”. Najwyraźniej spełniło się życzenie poety, by „umrzeć w religii, w której się człowiek urodził” (przypominał w tym niemieckiego pisarza Ernsta Jüngera, który chciał być pochowany po prostu tak, jak inni sąsiedzi). I z pewnością odegrała w tym jakąś rolę owa „siła emanująca dobrocią”.
W jednym ze swoich ostatnich wierszy, Krótkiej modlitwie wieczornej, Zbigniew Herbert napisał:
Panie
życia
i śmierci
daj mi odejść w spokoju
żyłem długo
walczyłem
moje ciało
pokryte jest
bliznami
zawsze
prosiłem Ciebie
o nagłą i niespodziewaną
daj mi
drogę najkrótszą
z bieli w biel
z ciemności w ciemność…
Piotr Kosmala (Mt 5,14)
Artykuł został opracowany m.in. z wykorzystaniem książek Andrzeja Franaszka «Herbert. Biografia» (Kraków 2018) oraz Macieja Urbanowskiego «Od Brzozowskiego do Herberta» (Łomianki 2013), a także materiałów opublikowanych przez Fundację im. Zbigniewa Herberta.
Wyrazem naszego szacunku do człowieka jest posługiwanie się mową ojczystą, przemawianie językiem czystym, pięknym, takim, który jak czerpak umie z myśli ludzkiej wziąć całą treść, by zamknąć ją w słowie. A co nie da się zamknąć w słowie, będzie się obficie przelewało, tworząc więź słów z myślą i duchem, ducha z miłością. Dopiero wtedy będzie to poezja, będzie to kultura, będzie to słowo pożywne jak pokarm.
Stefan kard. Wyszyński, Prymas Polski, 30 kwietnia 1977 r.
ZBIGNIEW HERBERT (1924-1998) był poetą, eseistą i dramatopisarzem. Młodość, w tym okres okupacji, spędził w rodzinnym Lwowie. Następnie ukończył studia ekonomiczne w Akademii Handlowej w Krakowie i prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studiował też filozofię. W 1951 r. osiadł w Warszawie, skąd od 1958 r. wyruszał na kilkuletnie wyprawy po Starym Kontynencie. Pierwsze teksty publicystyczne ogłosił w 1948 r., pierwsze utwory poetyckie w 1951 r., ale za właściwy debiut poetycki uważał wydany w 1956 r. tomik Struna światła. W swojej twórczości nawiązywał do tradycji i symboli cywilizacji śródziemnomorskiej oraz wyrosłej na jej gruncie kultury chrześcijańskiej Europy, rozważając na tym tle zagadnienia moralne i kondycję duchową współczesnego człowieka. Tomy jego wierszy Struna światła (1956), Hermes, pies i gwiazda (1957), Studium przedmiotu (1961), Napis (1969), Pan Cogito (1974), Raport z oblężonego Miasta (1983), Elegia na odejście (1990), Rovigo (1992), Epilog burzy (1998) oraz zbiory esejów Barbarzyńca w ogrodzie (1962), Martwa natura z wędzidłem (1993), Labirynt nad morzem (2000), Król mrówek (2001) należą do najważniejszych osiągnięć polskiej literatury XX w. Był również autorem sztuk scenicznych i słuchowisk radiowych Jaskinia filozofów (1956), Drugi pokój (1958), Rekonstrukcja poety (1960), Lalek (1961) oraz Listy naszych czytelników (1972). W literaturze światowej Herbert rozpoznawany jest przede wszystkim dzięki swemu poetyckiemu alter ego, postaci Pana Cogito. Jego utwory tłumaczone były na 35 języków, przynosząc mu wiele prestiżowych nagród, w tym m.in. Fundacji im. Kościelskich (1964), Jurzykowski Millennium Prize (1965), Fundacji Kultury (1997), Internationaler Nikolaus-Lenau-Preis (1965), Gottfried-von-Herder-Preis (1973), Petrarca-Preis (1979) oraz TS Eliot Award for Creative Writing (1995). Był nazywany “Księciem Poetów”, po śmierci został odznaczony Orderem Orła Białego.
źródło: Fundacja im. Zbigniewa Herberta