Deus in sole posuit tabernaculum suum. Et signum magnum apparuit in cælo: Mulier amicta sole.
Ap 12,1
Mamy wiele powodów do dziękczynienia Ojcu Niebieskiego za życie ludzi wielkich i takich, którzy uważają się za małych, lecz w rzeczywistości są wielkimi. Bóg sam „obmyśla” życie ludziom, którzy mają do wypełnienia jakieś niełatwe zadanie i wskazuje im, co mają czynić. Podobnie było z życiu Mikołaja Kopernika, który urodził się 500 lat temu, a którego Bóg „dotknął” geniuszem. Pisał on do Ojca Świętego Pawła III, dedykując mu dzieło O obrotach sfer niebieskich, że astronomia jest sztuką bardziej Bożą, niż ludzką.
Wysyłając do Ojca Świętego Pawła VI depeszę, w której dziękujemy mu za list przesłany do Narodu w związku z dzisiejszą rocznicą, przytoczyliśmy w niej te same słowa, jakie Kopernik skierował do Pawła III. Pragniemy bowiem, aby Paweł VI, dziękując razem z nami Bogu za geniusz naszego rodaka, ujrzał również jego duchowość.
Wybraliśmy dziś Mszę Świętą o Wniebowzięci, aby patrzeć na największą Gwiazdę, obleczoną w Słońce – Maryję. Bóg wyznaczył Jej olbrzymie zadanie, ale Ona uważała się tylko za Służebnicę Pańską. Maryja uczy nas swoim przykładem, iż życie każdego człowieka jest zamierzone przez Boga, jest własnością i wielkim darem Ojca Niebieskiego. Uczy nas, że trzeba być wdzięcznym Bogu za wszystko, czym ubogaca życie ludzi wielkich i małych.
Dwa pomniki
Przed 500 laty otworzyły się na świat oczy niemowlęcia, które miały oglądać dziwy Boże w przestworzach. Aby uczcić pamięć wielkiego naszego rodaka i syna całej ludzkości, Mikołaja Kopernika, dzieci Warszawy i Polski złożyły dziś rano wiązankę biało-czerwonych kwiatów u stóp jego pomnika, a drugą – taką samą – u stóp Chrystusa, który u cokołu kościoła Świętego Krzyża woła do Stolicy i Narodu: Sursum corda!
Dlaczego połączyliśmy ten wymowny znak w jednym akcie hołdu? Wystarczy przypomnieć wspólne losy tych dwóch warszawskich pomników – Kopernika i Chrystusa. Zrodziła je wdzięczność dla syna polskiej ziemi, który jest naszą dumą, który oczy ludzkości oderwał od Ziemi i skierował ku Słońcu. Zrodziła je wdzięczność dla Tego, który jest naszą Mocą – dla Chrystusa wołającego po wsze czasy: Sursum corda! Tę myśl Narodu dobrze odczytała nienawiść okupantów, dlatego obydwa pomniki razem wywieziono ze Stolicy, gdzieś pod Nysę. Tam je po wojnie odnaleziono i stamtąd rozpoczął się ich pochód powrotny. Zapisali kronikarze tych przełomowych dni, że na jednej platformie wieziono do Warszawy – „obywatela Kopernika i Pana Chrystusa Króla”. Tak opiewa dokument zezwalający na przywiezienie pomników do Stolicy. Stolica zapragnęła mieć znowu w swoim sercu syna polskiego Narodu – Mikołaja, który jest jego dumą; zapragnęła również widzieć na frontonie krzyża Świętokrzyskiego – Syna Bożego, który jest Mocą Narodu.
Ojciec Święty Paweł VI w liście skierowanym do Prymasa Polski z okazji 500-lecia urodzin Kopernika napisał, że istnieje przedziwne powiązanie prawdy odsłonionej przez umysł ludzi i prawdy Bożej, nauki i wiary, nauka bowiem czerpie z mocy Bożej. Prawdy, które ustali nauka, i te, które objawił Chrystus – to są wszystko prawdy Boże. Dlatego między nauką i wiara jest przedziwna harmonia i zgodność. Wyznanie tej zgodności można było dostrzec na platformie wiozącej spod Nysy do Warszawy obydwa pomniki – Kopernika i Chrystusa. Bo Stolicy potrzeba i nauki, i wiary, zaślubionych sobie wzajemnie.
Kronikarz tych czasów pisze, że Kopernik i Chrystus przez Częstochowę „wracali” spod Nysy do Warszawy. Od Częstochowy powrót zamienił się w manifestacyjny pochód. Ustawiano bramy triumfalne, zasypywano pomniki kwiatami. Na spotkanie „Powracających” wychodziły całe rzesze ludzi, delegacje i procesje. Bo wracał do Stolicy syn Narodu – Kopernik, który jest jego dumą, i Syn Boży – Chrystus, który jest jego Mocą.
Sens odkrycia Kopernika
Wszyscy pragniemy patrzeć w Niebo dlatego, że syn Narodu ukazał Ziemi jej drogi wokół Słońca, a Syn Boży narodził się z niewiasty obleczonej w Słońce: „znak wielki ukazał się na Niebie” (Ap 12,1).
Potężny znak Słońca urzekał Kopernika.
Potężny znak Niewiasty obleczonej w Słońce urzeka wszystkie dzieci Boże.
Tam, w Słońcu, gdzie Bóg założył swój Tron – in sole posuit tabernaculum suum (Ps 19,5) – spotykają się wszystkie tęsknoty myśli ludzkiej i serca, rozumu i wiary. I wspólnie „oglądają” Tron Boży i Niewiastę obleczoną w Słońce, bo ona ogarnęła Boga, Słońce Sprawiedliwości.
Przedziwnie nam się to łączy w sposób naturalny, zwykły, bez naciągania. Kopernikowi zawdzięczamy tę prawdę, że Ziemia, z całym swoim bogactwem, ma krążyć wokół Słońca, ciążyć ku niemu i odbywać pracowite „pielgrzymki” po orbicie układu heliocentrycznego. Odkrycie to ma głębokie znaczenie humanistyczne i teologiczne dla całej rodziny ludzkiej. Kopernik nauczył nas podnosić oczy, utkwione w Ziemię – ku Słońcu. Pomógł ludzkości zapatrzonej w Ziemię, zagrożonej myśleniem materialistycznym, wznosić oczy ku Niebu. Jak gdyby wołał: DO wyższych rzeczy jesteśmy stworzeni! To nie w Ziemię mamy wbijać oczy, to nie wokół Ziemi wszystko się kręci, ale Ziemia obraca się wokół Słońca i wszyscy mieszkańcy Ziemi maja patrzeć w Słońce Boże. Dlatego słusznie możemy powiedzieć, że Kopernik „poniżył Ziemię, wywyższył człowieka”.
A przecież tego właśnie uczył Chrystus: patrzeć w Niebo, w Słońce, gdzie jest Sol Iustitiæ – Christus Deus noster; gdzie jest „niewiasta obleczona w Słońce, Księżyc pod Jej stopami, a nad jej głową wieniec z gwiazd dwunastu…” (Ap 12,1). Syn Narodu przez swoje odkrycie skierował oczy dzieci Narodu i całej ludzkości – ku Słońcu. Syn Boży stając się człowiekiem, skierował oczy wygnańców, synów Ewy – ku Niebu, na którym realnym znakiem wielkiej dobroci Ojca jest właśnie „Niewiasta obleczona w Słońce”. Jest to największe wywyższenie człowieka i człowieczeństwa.
Sursum corda!
Czytaliśmy przed chwilą urywek wizji apokaliptycznej, w której Jan widzi „znak wielki na Niebie” – Niewiastę rodzącą. Oto smok czyha na Jej Dziecię, aby je pożreć. Tak czyha i w dziejach ludzkości, tak czyhał na Krakowskim Przedmieściu… Smok straszliwy, który nie mógł porwać Dziecięcia Maryi, wyrwał z serca Stolicy posąg Chrystusa, aby nie wołał do Narodu: Sursum corda! Lecz Bóg jest mocniejszy, aniżeli smok. Zachował Niewiastę rodzącą na pustyni, a Syna Jej wyniósł do swojego Tronu, bo taka jest Jego wola. Syn Boży ma być w sercu rodziny ludzkiej, a my pragniemy, aby był także w sercu Stolicy.
Chrystus na cokole kościoła Świętego Krzyża patrzy w kierunku pl. Zamkowego i katedry, a oczy Kopernika, jak urzeczone Jego programem – Sursum corda! – śledzą za Nim. Bo wyśledziły już – jak pisaliśmy do Pawła VI słowami Kopernika, skierowanymi do Pawła III – że wiedza o Niebie jest bardziej Boża, aniżeli ludzka.
Jubileusz 500-lecia Mikołaja Kopernika jest dla naszego Narodu sposobnością do głębokiej refleksji na temat dziwnego powiązania Ziemi i Nieba, spraw ludzkich i Bożych, wiedzy i wiary. I tak pragniemy przeżywać kopernikowski Rok Jubileuszowy. Niech te skromne słowa będą dla nas natchnieniem.
Córy Warszawy i Polski, które wróciłyście od pomników syna Narodu i Syna Bożego! Dziękujemy Wam za symboliczne naręcza biało-czerwonych kwiatów, złożone u stóp obu pomników. Wyraziliście nimi swoje pragnienie, aby po stopniach wiedzy, choćby przez cierpienie, jak mówi papież, – bo rzetelna nauka musi kosztować – iść za Chrystusem przed Tron Ojca, przy którym stoi „Niewiasta obleczona w Słońce”.
+ Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski
Warszawa, 19 lutego 1973 r.