Po raz pierwszy od 455 lat kardynałowie wybrali na Tron Piotrowy nie Włocha, ale najlepszego kandydata. W ciągu jednego dnia u zdecydowanej większości kardynałów nastąpiła zmiana mentalności. Niemożność wyjścia z impasu w sytuacji, gdy dwóch Włochów się blokowało i żaden z nich nie mógł zostać wybrany, skłoniła ich ku innemu rozwiązaniu: oddaniu głosów na trzeciego kandydata. Niemalże wszyscy byli zdania, że następca przedwcześnie zmarłego Jana Pawła I musi być człowiekiem o silnej osobowości, względnie młody, o znakomitych zdolnościach duszpasterskich i niezaprzeczalnych walorach moralnych oraz intelektualnych. Wszystkie te cechy uosabiał kardynał z Krakowa. Nie miało znaczenia, że pochodził zza żelaznej kurtyny.
„Piuska w piuskę”
Wróćmy do przedostatniego dnia konklawe. Po czterech pierwszych głosowaniach, zgodnie z oczekiwaniami, prowadzili: tradycjonalista arcybiskup Genui kard. Giuseppe Siri – krytyczny wobec Pawła VI – i popierający linię tego papieża arcybiskup Florencji kard. Giovanni Benelli. Szli „piuskę w piuskę” niemal równo.
Siri miał poparcie kard. Wyszyńskiego, dla którego był faworytem. Przed konklawe prymas powiedział do niego: „Wasza eminencja musi się przygotować do wielkich zadań”. Według biografów papieskich kardynałowi z Genui zaszkodził w wyborze wywiad sprzed konklawe dla „Gazzetta del Popolo”. Wyraził się w nim krytycznie o zasadzie kolegialności w kierowaniu Kościołem. Ktoś zadbał o to, aby wydanie z wywiadem znalazło się pod drzwiami cel, w których mieszkali uczestnicy konklawe.
Kiedy nastąpił kryzys i żaden z włoskich purpuratów nie mógł osiągnąć wymaganej liczby głosów, do akcji wkroczył wpływowy arcybiskup Wiednia, kardynał Franz König, rzecznik wyboru metropolity krakowskiego na papieża. Inicjatywa austriackiego kardynała przyniosła rezultaty i nazwisko Wojtyły padało coraz częściej podczas głosowań.
Prymas też był papabile
Tego dnia, w przerwie między głosowaniami, zgłosiła się do prymasa grupa elektorów z pytaniem, czy przyjąłby wybór. Kard. Wyszyński zdecydowanie odmówił, podając pięć argumentów. W swoich Pro memoria zapisał:
- Już wielokrotnie wypowiadałem swoje stanowisko, jeszcze przed wyborem Pawła VI, że Lud Rzymski ma prawo mieć biskupa rzymskiego, z narodu italskiego, niezależnie od tego, że Rzym dziś jest miastem międzynarodowym, na tym stanowisku stoję dziś;
- nadto, uważam, że moje życiowe zadanie, jak bronić Kościoła na Wschodzie centralnej Europy, dla tego celu szukam sprzymierzeńców, jak o tym świadczy ostatnia nasza podróż po Niemczech. Do mnie należy nawet paść na granicy polsko-sowieckiej, gdyby Bóg tego ode mnie zażądał;
- przekroczyłem 77 lat, a Papież musi mieć siły do pracy;
- na Stolicy Apostolskiej musi zasiąść człowiek wszechstronnie do tego przygotowany;
- gdyby wybór padł na Kardynała Wojtyłę, uważam, że miałby obowiązek wybór przyjąć, gdyż Jego zadania w Polsce są inne.
Kiedy Prymas zorientował się, że szanse metropolity krakowskiego rosną, gorąco popierał jego kandydaturę.
Tam trzeci korzysta
W poniedziałek 16 października w porannym głosowaniu kandydat z Polski otrzymał 11 głosów. Podczas pierwszego popołudniowego miał ich już 47. Wojtyła, widząc, że szala zwycięstwa przechyla się na jego korzyść, ukrył twarz w dłoniach. Angielski kardynał Basil Hume zapisał potem w swoim pamiętniku: „Żal mi było tego człowieka”. Kard. Maximilien von Fürstenberg, dawny rektor Kolegium Belgijskiego, w którym jako student mieszkał ks. Karol Wojtyła, powiedział do niego po łacinie: Dominus adest et vocat te („Pan jest tutaj i cię wzywa”).
Kard. Wyszyński, przekonany, że papieżem powinien zostać Włoch, zmienił zdanie, gdy zorientował się, że szanse Wojtyły rosną. Po szóstym głosowaniu zaangażował się w pozyskanie głosów kardynałów. Podczas ostatniego, siódmego głosowania powiedział do metropolity krakowskiego: „Jeśli wybiorą, proszę przyjąć”. Wyszyński szepnął mu także do ucha: „Gdyby ks. kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II. Dla włoskiej opinii publicznej byłoby to obrócenie na dobro tego kapitału duchowego, który zebrał Jan Paweł I”. Kardynał Wojtyła odpowiedział: „Myślałem o tym”.
Bez wahania
Kard. Wojtyła został wybrany podczas drugiego poniedziałkowego głosowania, otrzymując prawdopodobnie 99 głosów. Stało się to o tej samej porze, kiedy 18 maja przed 58 laty urodziła go matka Emilia. O godz. 17.15 wybór ogłosił elektorom francuski kardynał kamerling Jean-Marie Villot. Następnie zapytał po łacinie: „Czy przyjmujesz dokonany przed chwilą kanonicznie wybór twojej osoby na Najwyższego Kapłana?”. Karol Wojtyła odparł bez wahania: „W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła, świadom wszelkich trudności – przyjmuję”. Potem, pytany przez kardynała kamerlinga o imię, oznajmił, że ze względu na więzy łączące go z Pawłem VI i sympatię do Jana Pawła I przyjmuje imię Jan Paweł II. Te słowa kardynałowie przyjęli oklaskami.
Po przebraniu się w szaty papieskie w Pokoju Łez, Jan Paweł II przyjął homagium od kardynałów uczestniczących w konklawe. Ku ich zaskoczeniu, wbrew watykańskiej tradycji, odebrał je na stojąco. Podczas tej ceremonii kardynał Wyszyński i papież popłakali się. Jak się później okazało, prymas Polski wypowiedział wtedy prorocze słowa dotyczące przyszłego pontyfikatu, przywoływane często przez Jana Pawła II: „Masz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie”.
Rola kard. Wyszyńskiego w wyborze jego rodaka była olbrzymia. Potwierdził to Jan Paweł II w bardzo osobistym liście, w którym podziękował prymasowi Polski za „opatrznościowy udział w konklawe”.
È un polacco!
Na placu św. Piotra tłum wpatrywał się w balkon bazyliki św. Piotra, czekając na nowego papieża. Kiedy kard. Pericle Felici wymienił nieznane im nazwisko, zapanowała konsternacja. Stojąca obok wozu transmisyjnego włoskiego radia, mieszkająca w Rzymie, Wanda Gawrońska zakrzyknęła: È un polacco! („On jest Polakiem!”).
Tłum na placu św. Piotra szybko ochłonął, kiedy otwarto okna logii i ukazał się nowy papież, który przemówił po włosku.
Na świecie wrzało. W Polsce zapanowała euforia. Wszędzie podkreślano epokowy wymiar wydarzenia. Tymczasem nowo wybrany Ojciec Święty i jego krakowski sekretarz, ks. Stanisław Dziwisz, usiedli w jednej z komnat Pałacu Apostolskiego i zapisali na kartce zwykłym ołówkiem rozkład zajęć na najbliższe dni.
Grzegorz Polak, Mt 5,14