Sto lat temu, 22 stycznia 1924 r. przyszedł na świat kardynał Ján Chryzostom Korec – Słowak, hierarcha który nie dał się złamać reżimowi komunistycznemu i który od zamiatacza ulic, poprzez więzienie, doszedł do godności kardynalskiej.
Świadek „nocy barbarzyńców”
Kardynała poznałem wiosną 1997 r. w Wiedniu, podczas promocji jego książki Die Nacht der Barbaren, która w Polsce ukazała się pod tytułem Po barbarzyńskiej nocy. Nie miał w sobie wiele z „księcia Kościoła”: skromny, bezpośredni, łatwo nawiązujący kontakt. Nie epatował cierpieniem, właściwie w ogóle nie mówił o sobie.
Niedługo potem spotkałem go w Gnieźnie, gdzie kardynał Korec uczestniczył w uroczystościach z papieżem Janem Pawłem II. Żeby z nim porozmawiać nie musiałem się „przebijać” przez sekretarzy, bo ze Słowacji kardynał przyjechał sam.
Owa tytułowa „noc barbarzyńców” opisywana przez kardynała to wydarzenia z 13 na 14 kwietnia 1950 r., kiedy to funkcjonariusze Státní Bezpečnosti (tajnej milicji politycznej) w brutalny sposób zlikwidowali wszystkie 89 klasztorów męskich w Czechosłowacji, osadzając zakonników w więzieniach. Dało to początek okrutnym prześladowaniom Kościoła, włącznie z mordowaniem księży. Latem 1950 rozprawiono się z zakonnicami, likwidując 720 klasztorów żeńskich.
To właśnie z powodu prześladowań, paraliżujących działalność duszpasterską Kościoła u naszych południowych sąsiadów, jezuicki kleryk Ján Chryzostom Korec, został wyświęcony potajemnie na księdza. Gdy zaś powstało realne zagrożenie, że w Czechosłowacji zostanie zlikwidowana hierarchia, bp Pavol Hlinica w największej konspiracji udzielił mu sakry biskupiej. Pracował fizycznie, prowadząc potajemnie działalność duszpasterską i pełniąc posługę biskupa. Szacuje się, że potajemnie wyświęcił ponad 120 księży!
Zamiatacz ulic
11 marca 1960 r. aresztowali go funkcjonariusze tajnej policji politycznej. Został oskarżony o nielegalne duszpasterstwo studentów i utrzymywanie kontaktów z Watykanem. Po krótkim procesie skazano go za zdradę stanu na dwanaście lat więzienia. Wyrok odsiadywał w Vadlickich Samotkach na Morawach, w dawnym klasztorze kartuskim, wraz kilkuset duchownymi czeskimi i słowackimi, ale także z pospolitymi przestępcami.
Nawet w tych warunkach nie poddawał się, podtrzymywał innych na duchu. Narażając się na dodatkowe represje prowadził rekolekcje, podczas spacerów w pudełeczkach od zapałek przekazywał współwięźniom rozważania biblijne. W tym czasie był naocznym świadkiem morderstwa niejednego kapłana.
Wyszedł z więzienia po ośmiu latach zrehabilitowany, ale poważnie chory. Po opuszczeniu szpitala podjął prace jako zamiatacz ulic w Bratysławie, a następnie robotnik w fabryce chemikaliów. Ponieważ nie zaprzestał działalności duszpasterskiej, cofnięto mu rehabilitację i osadzono w więzieniu na cztery lata.
Opuścił je wcześniej z powodu złego stanu zdrowia. Przez jakiś czas pozostawał bezrobotny, bo stracił nawet pracę zamiatacza ulic. W okresie 1970-1989 był 30 razy przesłuchiwany przez słowacką milicję.
Łzy kardynała
Ordynariuszem został mianowany dopiero 6 lutego 1990 r., kiedy miał już za sobą prawie 40 lat biskupstwa. Tego dnia Jan Paweł II ustanowił go ordynariuszem Nitry, jednego z najstarszych miast słowackich, gdzie w 880 r. powstała pierwsza stolica biskupia w Europie wschodniej. Rok później, 28 czerwca 1991 r., został kreowany kardynałem. W 1998 r. Jan Paweł II poprosił go o wygłoszenie rekolekcji wielkopostnych dla niego i Kurii Rzymskiej.
Kardynał Korec był człowiekiem niezłomnym, ale gdy 1 lipca 1995 r. witał Jana Pawła II w Nitrze, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe do wyobrażenia, przypomniał sobie dramatyczne wydarzenia z niedalekiej przeszłości, na dłuższą chwilę zaniemówił i się rozpłakał. W wywiadzie dla KAI tak mówił o papieżu-Polaku: „Dla nas Jan Paweł II jest nie tylko wielkim papieżem w dziejach Kościoła, ale kimś bardzo bliskim nam, katolikom na Słowacji. Jest szczególnie ważną postacią dla Kościoła na Słowacji, gdyż już jako kardynał krakowski bardzo nam pomagał. Jego wybór na Stolicę św. Piotra w Rzymie był dla nas wielkim umocnieniem wiary, ale także wielkim znakiem nadziei dla naszego prześladowanego Kościoła. Choć my, Słowacy, w tamtych czasach nie mogliśmy podróżować, to dzięki transmisjom telewizji austriackiej śledziliśmy bardzo uważnie jego pielgrzymki zagraniczne. Dzięki temu jego nauczanie było obecne na Słowacji, bardzo mocno nas kształtowało, podtrzymywało w wierze i wierności następcy św. Piotra”.
Uznawany powszechnie za wielki autorytet moralny w rodzinnej Słowacji kard. Jan Chryzostom Korec zmarł 24 października 2015 r. w wieku 91 lat.
Grzegorz Polak, Mt 5,14