Przejdź do głównej zawartości strony

Jan Paweł II / Prymas Stefan Wyszyński

Dzieliło ich całe pokolenie, miejsce narodzin i dorastania. Połączyły ich podobne doświadczenia lat dziecięcych, powołanie i wspólna praca owocująca imponującymi przedsięwzięciami religijnymi, które kształtowały naród polski i Kościół w latach 60. i 70. XX stulecia. Wszystko to otaczała pełna szacunku przyjaźń, zaufanie i lojalność oraz świadomość wspólnych wartości.

Dzieciństwo patronów naszego Muzeum naznaczone było rodzinnymi tragediami, które wyznaczyły bieg ich życia. Obaj w wieku 9 lat stracili matki, a ich wychowaniem zajęli się ojcowie, którzy stali się dla nich największymi autorytetami i przyjaciółmi. Młodzieńcy przelali swoje synowskie uczucia na Matkę Bożą, z którą pozostali w zażyłości do końca życia. Ojciec Stefana pielgrzymował na Jasną Górę, a kopia cudownego obrazu wisiała w domu rodzinnym chłopca, gdzie domownicy codziennie odmawiali różaniec. Karol Wojtyła senior związał swojego syna z obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej, do której razem chętnie pielgrzymowali. Więź prymasa Wyszyńskiego z Matką Bożą zaowocowała wielkimi programami duszpasterskimi (Śluby Jasnogórskie, Wielka Nowenna i Milenium Chrztu Polski), które stanowiły próbę ratowania społeczeństwa przed ateizacją płynącą ze strony komunistów. Nieocenionym wsparciem prymasa w tej pracy był Karol Wojtyła, który tłumaczył wiernym duchowe idee przyświecające prymasowskim programom społecznym.

Wspólnym doświadczeniem Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły było przeżywanie grozy światowej wojny. Jej wybuch zastał księdza Wyszyńskiego we Włocławku. Życie uratował mu bp Michał Kozal, późniejszy męczennik z Dachau, który nakazał mu opuścić miasto. Kapłan schronił się na Lubelszczyźnie, gdzie duszpasterzował w majątku hrabiów Zamoyskich. Od 1942 r. był kapelanem Zakładu dla Ociemniałych w podwarszawskich Laskach, a po wybuchu powstania warszawskiego 1 sierpnia 1944 r. został kapelanem Zgrupowania „AK Kampinos”. Karol Wojtyła wkroczył w doświadczenie wojny jako 19-latek. Musiał przerwać ukochane studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim i zatrudnił się jako robotnik w zakładach chemicznych Solvay, by uniknąć wywózki na roboty przymusowe do III Rzeszy Niemieckiej. W samym środku wojennego koszmaru stracił ojca – ostatniego członka najbliżej rodziny. Wydarzenie to przypieczętowało ostateczną decyzję o wstąpieniu do tajnego seminarium duchownego. Te doświadczenia wzmocniły ich charaktery i przygotowały na spotkanie z komunizmem.

Prawdopodobnie spotkali się po raz pierwszy 29 marca 1958 r. w związku z przygotowaniami do pielgrzymki literatów. Prymas Wyszyński przyjął wówczas na audiencji młodego duszpasterza z Krakowa, którego Konferencja Episkopatu Polski wyznaczyła na kierownika tej pielgrzymki. Wojtyła był już postacią dosyć znaną prymasowi. Już 16 lutego tego roku Stefan Wyszyński skierował Marię Wantowską, współzałożycielkę „Ósemki” (późniejszy Instytut Prymasowski), do księdza Wojtyły w sprawie pielgrzymki, o czym wspomniał w lakonicznym zapisku na kartach swego dziennika Pro memoria. Ta sprawa stała się przyczynkiem do kolejnych spotkań, w czasie których hierarcha miał okazję bliższego poznania nietuzinkowego duszpasterza z archidiecezji krakowskiej.

Punktem zwrotnym w relacjach pomiędzy Stefanem Wyszyńskim a Karolem Wojtyłą była nominacja 38-letniego kapłana na urząd biskupa pomocniczego krakowskiego, która zaskoczyła go w sierpniu 1958 r. w dość nietypowych okolicznościach. Ksiądz Wojtyła wraz ze studentami przebywał wówczas na obozie wakacyjnym nad jeziorami mazurskimi, gdzie nie tylko odpoczywał w pięknej okolicy, lecz także wraz z młodzieżą kontynuował studium nad maszynopisem książki Miłość i odpowiedzialność. Duszpasterz był ze studentami krócej niż zamierzał. W czasie pobytu w sanktuarium maryjnym w Świętej Lipce otrzymał nominację biskupią, dlatego musiał pojechać do Warszawy na spotkanie z prymasem Wyszyńskim. 7 sierpnia biskup nominat wyraził zgodę na objęcie funkcji, odebrał list nominacyjny i złożył przysięgę. Po spotkaniu z Wojtyłą prymas zapisał w kalendarzu jego cechę charakterystyczną: „poeta”.

Z chwilą objęcia biskupstwa najmłodszy hierarcha w kraju wszedł do gremium Konferencji Episkopatu Polski, której przewodniczącym był kard. Stefan Wyszyński. Od 1969 r., a więc już jako arcybiskup metropolita krakowski i kardynał, Wojtyła pełnił funkcję zastępcy Przewodniczącego KEP, czyli w praktyce najbliższego współpracownika prymasa i drugiej osoby w Kościele katolickim w Polsce. Stefan Wyszyński darzył go dużym zaufaniem, o czym świadczy fakt, że metropolita krakowski przez wiele lat pełnił odpowiedzialne funkcje, m. in. przewodniczącego Komisji Rady Naukowej Episkopatu. Równocześnie był członkiem watykańskich Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, ds. duchowieństwa i ds. Kultu Bożego. Współpracy na niwie administracyjnej towarzyszyła symbioza duchowa. Obaj hierarchowie uczestniczyli w najważniejszych wydarzeniach religijnych w Polsce. Prymas Wyszyński zapraszał kard. Wojtyłę na uroczystości ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie, a metropolita krakowski podejmował prymasa podczas odpustu św. Stanisława w Krakowie. Jako gorliwi czciciele Matki Bożej razem uczestniczyli w liturgiach koronacyjnych łaskami słynących wizerunków w sanktuariach maryjnych oraz w peregrynacji kopii ikony jasnogórskiej w czasie Wielkiej Nowenny. Wyrazem głębokiego szacunku i przyjaźni łączącej obu hierarchów były także wspólnie spędzane wakacje. Metropolita krakowski odwiedzał prymasa w czasie wypoczynku w Bachledówce na Podhalu i w Niegowie na Mazowszu. Zazwyczaj jako pierwszy składał mu życzenia z okazji urodzin, imienin i rocznicy święceń kapłańskich, które przypadały w tym samym dniu. W czasie jednego z letnich spotkań tuż po kreacji kardynalskiej Karola Wojtyły, prymas wypowiedział znamienne słowa: „Ciągniemy wóz ojczystego Kościoła społem”, czym dał do zrozumienia, że widzi w metropolicie krakowskim człowieka współodpowiedzialnego i współdecydującego o przyszłości Kościoła w Polsce.

Mocna pozycja kard. Wyszyńskiego w Kościele i w narodzie nie przeszkadzała mu w konsultowaniu ze swoim młodszym przyjacielem ważnych decyzji dotyczących losów Kościoła. Wymownym znakiem takiej postawy była konsultacja w sprawie potajemnych święceń wybitnego epidemiologa ze Lwowa, dr. Henryka Mosinga. W porozumieniu z biskupem Wojtyłą – ze względu na wyjątkową i trudną sytuację Kościoła w ZSRS – prymas udzielił kandydatowi dyspensy od konieczności odbycia studiów teologicznych. Do święceń doktor medycyny przygotowywał się sam. Świadectwem zaufania kard. Wyszyńskiego do metropolity krakowskiego było także powierzenie mu przygotowania rekolekcji dla Episkopatu w 1967 r. Prymas był pod tak dużym wrażeniem kaznodziei, że po rekolekcjach zapisał: „To jest najgłębszy umysł wśród polskich biskupów”.

Współbrzmienie widoczne między Wyszyńskim a Wojtyłą miało szczególne znaczenie podczas prób skłócenia ich przez komunistów. Od chwili objęcia przez nominata krakowskiej stolicy archidiecezjalnej w 1963 r. władze próbowały wzniecić rzekomy konflikt między nim a prymasem. Działania zintensyfikowano w 1967 r., gdy abp Wojtyła otrzymał godność kardynalską, co nieraz przedstawiano jako dążenie Stolicy Apostolskiej do stworzenia w środowisku krakowskim przeciwwagi dla kard. Wyszyńskiego . Znana jest sprawa odmowy wydania paszportu prymasowi w związku z jego planowanym wyjazdem na Synod Biskupów w Rzymie (1967). Metropolita krakowski otrzymał paszport, ale świadomie zrezygnował z wyjazdu ze względu na solidarność z prymasem. Wojtyła zamanifestował swą jedność z Stefanem Wyszyńskim także w czasie wizyty prezydenta Francji, Charlesa de Gaulle’a, w Polsce we wrześniu 1967 r. Władze komunistyczne usiłowały wykorzystać ją propagandowo jako wyraz poparcia świata zachodniego dla rządu PRL. Przywódca Francji pod naciskiem Władysława Gomułki usunął z programu spotkanie z kard. Wyszyńskim. Skoro spotkanie z prymasem okazało się niemożliwe, zabiegał chociaż o spotkanie z kard. Wojtyłą. Metropolita krakowski, zdając sobie sprawę z tego, że wizyta może zostać wykorzystana przez władze do wywołania rozdźwięku między kardynałami, nie spotkał się z przywódcą Francji, który został powitany przez proboszcza (zakrystiana?) katedry wawelskiej. Do sprawy wrócił w 1979 r. już jako papież Jan Paweł II, gdy podczas spotkania z francuskim ministrem Alainem Peyrefittem powiedział: „Od wieków, kiedy w Polsce jest bezkrólewie, wtedy prymas jest interreksem – sprawuje tymczasowo najwyższą władzę. Gdybym przyjął generała de Gaulle’a, powiedziano by, że dezawuuję prymasa” .

Za kolejny przykład niech posłuży sprawa trzytomowej edycji Kazań Świętokrzyskich z lat 1974-1976. Gdy w Rzymie ukazywały się kolejne tomy nauczania prymasowskiego, komuniści rozpowszechniali w Krakowie podobne wydanie, które zawierało zniekształcone fragmenty kazań. Przy tym usilnie przekonywali, że za sfałszowaną edycją stoi kard. Wojtyła. Te plany jednak zawodziły, gdyż Wojtyła i Wyszyński trwali w jedności pasterskiej, która cementowała ich współpracę. Manifestacja jedności była więc metodą torpedowania dezintegracyjnych planów bezpieki, zmierzających do poróżnienia obu purpuratów. Ważną kartą w życiu Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły był udział w obradach Vaticanum II (1962-1965). Prymas Polski przyjechał na Sobór jako człowiek powszechnie szanowany, reprezentant Kościoła milczenia „za żelazną kurtyną” i uznany autorytet moralny. Z woli papieża był członkiem prezydium Soboru. Karol Wojtyła znajdował się w zupełnie odmiennej sytuacji. W chwili rozpoczęcia obrad miał 42 lata. Był postacią prawie nieznaną szerszemu gronu hierarchów. Lecz właśnie wtedy zwrócił na siebie uwagę swoimi wypowiedziami i interpelacjami pisemnymi, w których dał się poznać jako wybitny intelektualista, duszpasterz rozumiejący znaki czasu i konieczność dostosowania formy przekazu Ewangelii do potrzeb współczesnego świata. Jego sugestie i uwagi miały istotne znaczenie dla redakcji Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. Niektórzy uczestnicy obrad nawet zaczęli w nim widzieć potencjalnego kandydata do tiary papieskiej. Erudycję biskupa z Krakowa docenił papież Paweł VI, który poprosił go o wygłoszenie rekolekcji dla Kurii Rzymskiej w 1976 r.

Stefan Wyszyński nie wyobrażał sobie, żeby jego następcą na stolicy prymasowskiej został ktoś inny niż kard. Karol Wojtyła. Było dla niego rzeczą oczywistą, że właśnie metropolita krakowski będzie kierował Kościołem w Polsce po jego śmierci. Liczyli się z tym także rządzący Polską komuniści, dla których początkowo Wojtyła wydawał się duchownym bardziej spolegliwym niż prymas Polski. Wydarzenia lat późniejszych zweryfikowały nadzieje Wyszyńskiego. Nikt chyba się nie spodziewał, że metropolita krakowski zostanie wybrany papieżem. Jego wybór był całkowitym zaskoczeniem dla świata, lecz biskup w bieli szybko zaskarbił sobie serca wiernych. Wydarzenie to było jednym z najszczęśliwszych dni w życiu kard. Wyszyńskiego. Wprawdzie prymas początkowo zmartwił się, że traci najbliższego współpracownika w Polsce, lecz zarazem cieszył się, że zyskał orędownika spraw polskich w Watykanie, dobrze rozumiejącego sytuację narodów bloku komunistycznego. Można powiedzieć, że w dniu wyboru prymas nakreślił zasadnicze zadania pontyfikatu, z których najważniejszym było wprowadzenie Kościoła w III tysiąclecie chrześcijaństwa.


Jan Paweł II zachował w sercu ogromną wdzięczność dla Prymasa Polski i jego roli w Kościele. Dał temu wyraz już w czasie inauguracji pontyfikatu, gdy w czasie homagium – oddania czci nowo wybranemu papieżowi przez kardynałów – wstał z miejsca przewodniczenia, ucałował dłoń prymasa i serdecznie go przytulił. Był to gest dotychczas niespotykany w historii papiestwa. Niecały rok później przyjaciele spotkali się na ziemi polskiej. W czerwcu 1979 r. Jan Paweł II po raz pierwszy jako papież odbył pielgrzymkę do ojczyzny. Do historii przeszły profetyczne słowa „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi”, które odczytano jako zapowiedź erozji systemu komunistycznego w państwach bloku wschodniego. Słuchając tych słów, prymas Wyszyński był wyraźnie wzruszony. On także był świadomy, że te słowa wypowiedziane na placu Zwycięstwa zapowiadają rzeczywiste zwycięstwo duchowe i moralne.

Ostatnim kontaktem patronów Muzeum była rozmowa telefoniczna, będąca właściwie ich pożegnaniem. 13 maja 1981 r. Jan Paweł II został postrzelony przez zamachowca i walczył o życie w klinice Gemelli. W tym czasie kard. Wyszyński zmagał się z chorobą nowotworową, która wyniszczała jego organizm. Słabnący prymas, wiedząc, że jest już u kresu swego życia, prosił, aby od tej chwili wszystkie modlitwy zanosić za papieża i jego szybki powrót do zdrowia. Jan Paweł II przeżył i w czasie rekonwalescencji poprosił o rozmowę telefoniczną z umierającym prymasem. Pierwsza próba, 24 maja, okazała się nieudana z błahego powodu – przewód telefoniczny nie sięgał do łóżka chorego kardynała. Do rozmowy doszło następnego dnia. Prymas poprosił papieża o błogosławieństwo i w ostatnich słowach powiedział: „Ojcze, Ojcze, jestem bardzo słaby, bardzo… Dziękuję za różaniec, jest dla mnie pociechą … Ojcze łączy nas cierpienie… Módlmy się za siebie nawzajem. Między nami jest Matka Najświętsza … Cała nadzieja w Niej … Ojcze całuję Twoje stopy … Błogosław mi. (…) Ojcze, Ojcze, błogosław mi raz jeszcze. Amen. Amen. Amen”.

Życie prymasa dobiegło końca, ale jego słowa i niezłomna postawa rezonowały w nauczaniu Jana Pawła II. Podczas pielgrzymek do Polski oraz w czasie katechez watykańskich, papież odwoływał się do jego nauczania i cytował jego słowa. W przemówieniu nagranym w klinice Gemelli nazwał on swojego zmarłego przyjaciela: „zwornikiem jedności Kościoła w Polsce”. W czasie drugiej podróży apostolskiej do ojczyzny modlił się przy grobie prymasa w stołecznej katedrze św. Jana Chrzciciela. Podczas nabożeństwa na lotnisku w Muchowcu stanął w obronie represjonowanych działaczy „Solidarności” i przypomniał słowa Stefana Wyszyńskiego o podstawowych prawach człowieka: „Gdy idzie o prawo zrzeszania się ludzi, to nie jest to prawo nadane przez kogoś, bo to jest własne prawo wrodzone. Dlatego państwo nam tego prawa nie nadaje, ono ma tylko obowiązek je ochraniać i czuwać nad tym, aby nie było ono naruszane”.