Niedawno dostałem do rąk ulotkę, wydaną przez Komunistyczną Partię Polski, a zawierającą – ni mniej, ni więcej tylko takie słowa:
Chrześcijanie!
Dwa tysiące lat mija, jak urodził się Chrystus.
On to pierwszy śmiało wystąpił przeciw burżuazji, głosząc hasło równości i braterstwa, co jest myślą przewodnią komunizmu, za co był prześladowany.
Burżuje przekonali się, że zniszczyć naukę towarzysza Chrystusa nie da się i postanowili działać postępem…
… Prawdziwa idea Chrystusowa, to idea komunizmu!
Kto uznaje naukę Chrystusa, ten jest komunistą.
Jeśli zrobiłem tę przykrość słuchaczom i sobie, by powtórzyć tu bluźniercze słowa ulotki, to tylko dlatego, by usprawiedliwić aktualność mego tematu. Jestem bowiem przekonany, że każdy, kto zna zasady nauki Chrystusa Pana i Kościoła, widzi całą pierwotną przewrotność i fałsz autorów ulotki. Chrystus – towarzyszem, komunistą, i to się mówi wtedy, gdy towarzysze-komuniści z korzeniami wyrywają z serc ludzkich wiarę w Chrystusa. „Komunizm głosi równość i braterstwo” – i twierdzi się to w chwili, kiedy komunizm rozgorzał nienawiścią, gdy woła „precz z miłością bliźniego”, gdy nie ma tej miłości już nawet dla najbliższych sobie i własnych ludzi.
Każdy uznaje ten absurd, a jednak jak długo on się utrzymywał. Wszak już francuski socjalizm spirytualistyczny wiwatował na cześć Chrystusa – trybuna proletariatu, a w muzeum rewolucyjnym w Paryżu można do dziś dnia oglądać afisze i bilety, ogłaszające bankiety na cześć Chrystusa–socjalisty. A socjaliści, tworzący na potęgę tzw. „naukowy socjalizm”, szukali dlań podstaw i uzasadnień i w Ewangelii, i w pierwszej gminie chrześcijańskiej w Jerozolimie i w nauce Ojców Kościoła, zapisując ich do szeregów socjalistycznych.
Nie ulega wątpliwości, że w Ewangelii jest wiele zasad, którymi posługują się dziś socjaliści i komuniści, chociaż robią to błędnie i często całkowicie wypaczają myśl nauki Chrystusa. Kościół głosi naukę chrześcijańskiej miłości bliźniego, zasadę równości wobec Boga, zasadę wolności synów Bożych, sprawiedliwości społecznej, miłosierdzia, opieki nad ubogimi. Socjalizm i komunizm wiele wziął z Ewangelii, odbiegł jednak od jej ducha, odrzucił wiarę w Boga, miłość społeczną, sprawiedliwość zatrzymał tylko dla swoich wyznawców, zwalczał ustanowiony przez Chrystusa Kościół i chrześcijańską moralność.
Agitacja wywrotowa bardzo często i dziś odwołuje się do chrystianizmu, wyciąga rękę do katolików, często ze względów strategicznych, a często ze zwykłej przewrotności, jak np. hitleryzm, który utożsamia katolicyzm z komunizmem.
W tym wszystkim zapomina się, lub też nie chce się wiedzieć, że Chrystus Pan był przede wszystkim założycielem religii, wybawicielem świata z niewoli grzechu, że przyszedł zbawić zarówno burżujów jak i proletariat, że nie był agitatorem i demagogiem, ani trybunem ludu, ale wszystkich chciał pociągnąć do nowego Królestwa, które nie jest z tego świata.
Pamiętać też trzeba, że zasady ewangelii mają wielki wpływ na życie społeczne, gospodarcze, a nawet polityczne, że wyzwalając z pogańskiego egoizmu jednostki, reformują i stosunki społeczne ludzi, Stąd chrześcijaństwo zawsze stawało w obronie słabszych i uciśnionych, głosiło sprawiedliwość społeczną, wzajemne obowiązki pracodawców i robotników, obowiązki ciążące na własności, zwalczało lichwę i wyzysk pracy ludzkiej – ale czyniło to nie pod wpływem Marxa, Engelsa, Lenina czy Trockiego – ale jedynie w oparciu o Ewangelię Jezusa Chrystusa.
Jeśli w błędnej doktrynie socjalistyczno-komunistycznej kryje się drobna cząstka prawy, to dzięki temu, że doktryna ta powstała w środowisku chrześcijańskim, od którego się zapożyczyła.
Tyle wstępu.
Zadaniem mego odczytu jest wskazać na istotne, zasadnicze, głębokie różnice, jakie zachodzą pomiędzy katolickim a komunistycznym poglądem na świat i na ustrój społeczno-gospodarczy.
KATOLICKI A KOMUNISTYCZNY ŚWIATOPOGLĄD
Zagadnienie światopoglądu jest podstawowe w ocenie stosunku katolicyzmu i komunizmu. A często tak się dzieje, ze w porównaniu tym mówi się o wszystkim – tylko nie o tej różnicy w poglądzie na świat, tak głęboko dzielącej katolika od komunisty, Ewangelie od Manifestu Komunistycznego, Kościół od państwa komunistycznego.
Zanim rzecz bliżej wyjaśnimy, podamy ogólne zestawienie różnic światopoglądowych.
W katolickim poglądzie na świat najwyższą rzeczywistością jest Bóg, jako stwórca wszechrzeczy; On jest najwyższą Mądrością i najsprawiedliwszym prawodawcą, stanowiącym niezmienne prawa, obowiązujące zawsze, w każdym ustroju i w każdym wieku, każdego człowieka; Bóg jest najsprawiedliwszym sędzią wszystkich ludzi; On też jest ostatecznym i najwyższym ich celem.
Nie masz prawdziwej i pewnej mądrości, jeśli nie czerpie ona z mądrości Bożej; nie masz władzy jak tylko z Boga; nie masz sprawiedliwego prawa, jeśli nie jest ono osnute na najstarszym kodeksie praw, prawie przyrodzonym i dekalogu. Prawo ludzkie nie może iść przeciwko prawu Bożemu.
A już to samo, że prawa komunistyczne są pogwałceniem wszelkich praw Bożych i ludzkich – jest miarą ich wartości.
A dalej – nauka Kościoła głosi, że „człowiek, obdarzony naturą społeczną, przychodzi na ten świat, aby, żyjąc w społeczeństwie i poddany władzy, mającej swe źródło w Bogu, pielęgnował i rozwijał w całej pełni wszystkie swe zdolności ku czci i chwale Stwórcy, i by przez bierne spełnianie swego zawodu lub powołania, zdobył sobie szczęście doczesne i wieczne” [Quadragesimo Anno, 1931]. Dwojakie więc ma człowiek przeznaczenia, cele i zadania: szczęście wieczne i przez służbę Bogu i szczęście doczesne – poprzez spełnianie swych obowiązków zawodowych, społecznych, obywatelskich etc. Cele te i zadania może on osiągnąć i spełnić przez współżycie społeczności religijnej – jaka jest Kościół rodzinnej, zawodowej, państwowej etc.
A wszystkie te zadania i dążności powinny się zharmonizować w ostatecznym celu – Bogu.
Światopogląd komunistyczny jest krańcowo różny. Nie ma w ustroju komunistycznym miejsca dla Boga i Jego praw. Brak tu miejsca dla duszy, gdyż – zdaniem komunistów – nie ma różnicy między duchem a materią, duszą a ciałem. W następstwie tego – nie ma też miejsca na życie wieczne, a człowiek w ustroju komunistycznym nie może marzyć o przyszłym, lepszym życiu, wiecznym – powinien tylko wierzyć w „raj na ziemi” i jedynie do niego dążyć. Wszystkie swoje wysiłki powinien człowiek obrócić na zdobywanie ziemi i jej dóbr, wszystkie swoje siły oddać na usługi Państwu komunistycznemu. Nie ma też – zdaniem komunistów – nic na świecie poza materią i jej ślepymi siłami; tylko materia tworzy dzieje, a wszystko co na świecie zaszło, da się wytłumaczyć przyczynami często materialnymi. Stąd powstał tzw. materializm dziejowy, jako zrąb myślenia komunistycznego.
Oto – podstawowe różnice, które dzielą świat katolicki od świata komunistycznego murem nie do przebicia.
Ostatecznie – kamieniem obrazy jest Bóg. Katolicy uważają Boga za kamień węgielny wszelkiego budowania, a komuniści w budowie odrzucają Go całkowicie.
Przejdźmy do szczegółów.
Na terenie światopoglądowym najważniejsze różnice między katolicyzmem a komunizmem zaznaczają się na czterech odcinkach: uprawnień jednostki, rodziny, społeczeństwa i państwa.
I. Człowiek jako jednostka
Już ze wstępnych uwag można było dostrzec różnicę, jaka zachodzi między komunizmem a katolicyzmem w stosunku do jednostki ludzkiej, jako osoby.
a) Komunizm – wrogiem człowieka
Może się wydawać dziwnym boć przecież komuniści tyle mówią i piszą o wyzwoleniu proletariatu, o frontach ludowych etc.
A rzeczywistość – jakże jest odmienna? I nie może być inna – bo zasady komunizmu są wrogie człowiekowi!
Przede wszystkim człowiek został pozbawiony najcenniejszego swego daru – wolności: wolności głoszenia swych poglądów, przekonań, wyznawania religii etc. Nie ma w świecie drugiego takiego państwa, które stworzyło by taki system niewoli – jak Sowiety. Wolno wierzyć tylko w to, w co pozwala rząd sowiecki, wolno pisać i mówić tylko w duchu komunistycznym, trzeba bezwzględnie pochwalać, choćby największe głupstwa, jeśli te pochodzą od prawowiernych komunistów. A że się tej prawowierności nie łatwo utrzymać, stąd różne procesy i masakry, dokonane przez Stalina w ostatnich latach, ciągłe „czystki”, likwidujące ludzi, a których padł choć cień podejrzenia, których zdradziło choć jedno, nieopatrzne słowo, powiedziane dziś, czy przed laty. Czymże są wszystkie inkwizycje, o których lubią mówić postępowcy i wolnomyśliciele, wobec tej inkwizycji, którą w imię wolności prowadzi Stalin i cały system komunistyczny?
Komunizm patrzy na człowieka jedynie jako na siłę fizyczną, jako na kółko w mechanizmie zbiorowym. Proletariat w Sowietach jest tylko siła produkcyjną, przeznaczoną do wykonywania planów komunistycznej budowy, mającą w oczach swych władców wartość, większą lub mniejszą, zależnie od sprawności i wytrzymałości mięśni. W tym duchu komunizm sowiecki zamienił obowiązek pracy na przymus pracy, na niewolnictwo, stosując wszystkie metody kapitalistycznej produkcji, gorsze o tyle, ze uprawniane w warunkach, w których jedynym pracodawcą, przedsiębiorcą, panem życia i śmierci robotnika jest państwo sowieckie. Nigdzie poza sowietami nie są stosowane i znane takie metody wyzysku pracy ludzkiej, jak: roboty przymusowe na akord, różne dodatkowe zajęcia, tzw. mobilizacja robotników dla dokonania szczególnie pilnych robót, jak „dobrowolne” samoograniczenia, udarnyje brigady – mające deptać po piętach wolniej pracującym lub słabszym fizycznie, jak rekordomania w produkcji, jak stachanowcy, subotnicy etc.
Nigdzie też, jak tylko w Sowietach, nie lekceważy się tak bardzo wartości człowieka, i nigdzie tak łatwo nie gwałci się jego prawa do wypoczynku, do wolności wyboru miejsca i rodzaju pracy, nigdzie nie szafuje się tak hojnie materiałem ludzkim, boć człowieka się nisko ceni.
A już najlepszym dowodem tej bezwartości człowieka w oczach komunizmu – jest ta łatwość, z jaką Sowiety pozbawiają życia człowieka. Są to rzeczy zbyt znane, był miał je tu omawiać.
Dlaczego tak czyni komunizm? Dlatego, że nie widzi w człowieku nic więcej, jak tylko zwierzę pociągowe, siłę produkcyjną; bo nie dostrzega w nim duszy, nie dostrzega wartości jego w obliczu Boga, nie widzi w nim znamion dziecięctwa Bożego i wiecznego przeznaczenia.
I to jest niezgodne z katolickim poglądem na wartości człowieka.
b) Człowiek w obliczu Kościoła
Jak olbrzymia jest przepaść różnic między komunizmem a katolicyzmem w poglądzie na człowieka!
W nauce katolickiej widzimy człowieka jako osobę mającą osobiste przeznaczenia i wysoką godność osoby ludzkiej. Pięknie to wypowiada Kodeks Społeczny: „Nie społeczeństwo, lecz jedynie człowiek, i to każdy człowiek, będąc stworzonym na obraz i podobieństwo Boże, jest nieśmiertelny. Jedynie człowiek i to każdego bez wyjątku, umiłował Pan Bóg i odkupił Jezus Chrystus”.
Widzimy tu człowieka, jako istotę rozumną i nieśmiertelną, obdarzoną tak wielkimi właściwościami, że tworzy on jakby mały świat w sobie, przekraczając swymi wartościami wszelkie stworzenie bezduszne. Mając za cel swój ostateczny Boga, człowieka przez łaskę wyniesiony jest do godności synostwa Bożego, zespolony przez Chrystusa tyloma uprawnieniami, tak zaciekle zwalczanymi przez komunizm, jak: prawo do życia, do środków zabezpieczających byt, prawo zrzeszania się, własności i swobodnego korzystania z niej, prawo dążenia do Boga drogami przezeń wyznaczonymi.
I to są te wielkie prawa człowieka, których żaden ustrój państwowy nie może zniweczyć, ani też odmówić człowiekowi.
Prawdą jest, że człowiek żyje w społeczności, i w społeczności rozwija wszystkie swoje wartości i osiąga cele (jak o tym dalej będzie mowa).
Ale też prawdą jest, że żadna społeczność nie może uczynić z człowieka jedynie niewolnika do pracy, z pogwałceniem innych obowiązków ludzkich, jak to czyni komunizm. Człowiek ma obowiązek pracy, ale oprócz tego obowiązku ma i inne obowiązki. Nadto praca nie może – jak to czynią komuniści – odbywać się w warunkach, które przedwcześnie wyniszczają siły ludzkie, bo nie jest siłą czysto narzędziową, nie jest towarem, który się kupuje i sprzedaje, lub przenosi dowolnie z miejsca na miejsce, ale praca – ma charakter osobisty, z siłą nierozerwalnie związaną z osobą ludzką. Odtąd praca musi być traktowana jako rzecz ludzka, konieczna wprawdzie człowiekowi do utrzymania się, ale nie jako przedmiot handlu [Kodeks społeczny, 1928].
II. Rodzina
I w stosunku do zagadnienia rodziny jest radykalna różnica między komunizmem a katolicyzmem.
a) Komunizm – wrogiem rodziny
Komunizm rodziny nie dostrzega, nie uważa też za podstawę swego ustroju. Rodzina w poczuciu Marxa i nauki komunistycznej jest tylko instytucją gospodarczą, i to chwilowo, zastępczą, dopóki rozbudowa państwa komunistycznego nie zastąpi człowiekowi rodziny. Dążąc do rozparcelowania rodziny, komunizm chce oddać dzieci do przytułków państwowych, różne zaś potrzeby człowieka, zaspakajane dotychczas w ramach domu rodzinnego, powierzyć rozmaitym urzędom państwowym. W ten sposób człowiek stał by się całkowicie zależnym od urzędów państwowych, przy pomocy których państwo uzależniło by całkowicie od siebie obywateli, i ułatwiło sobie rządy.
By tego łatwiej dokonać, komunizm bolszewicki stworzył taki system prawno-małżeński, który czyni z małżeństwa instytucję cywilną i całkowicie dowolną, pozbawiona więzi prawo-moralnej. Oczywiście, komunizm nie uznaje żadnego związku małżeństwa z religią, nie uznaje małżeństwa za sakrament, ale stawia małżeństwo poniżej wszelkich innych kontraktów świeckich. Małżeństwo może być rozwiązane na mocy jednostronnej deklaracji, tak, że łatwiej w Rosji jest rozwiązać małżeństwo, niż kontakt służbowy ze służącą.
Komunizm odmawia rodzicom prawa do wychowania swych dzieci, jest wrogiem wychowania rodzinnego, a obowiązki wychowawcze chce powierzyć instytucjom państwowym
By tego dopiąć, nakłada na kobietę równe z mężczyzną obowiązki w dziedzinie wytwórczości kolektywnej. Kobieta nie jest matką, lecz przede wszystkim siła pracownicza na usługach produkcji państwa komunistycznego. Matką może być, jak zechce, ale to jej rzecz prywatna, która państwa komunistycznego nie obchodzi. Nie może też kobieta z tego powodu liczyć na jakieś przywileje w państwie komunistycznym. W warunkach organizacji pracy przemysłowej w ustroju komunistycznym równa się to całkowitej likwidacji rodziny. W Rosji sowieckiej celowo stworzono taki system pracy fabrycznej, znany nieprerywką, by nie uniemożliwić rodzinie przestawanie ze sobą.
Kobietę zaś hasłami emancypacyjnymi i tzw. rozkreposzczniem żeńszczyny ściągnięto do fabryk, gdzie obarczono ja ciężką pracą, ponad jej siły fizyczne i psychiczne.
b) Katolicyzm w obronie rodziny
Już z tego widać, że Kościół żadną miarą nie może zgodzić się na taki pogląd na małżeństwo, rodzinę i wychowanie dzieci.
Rodzina jest instytucją opartą bezpośrednio na naturze, za rdzeń i podstawę ma monogamiczne małżeństwo, nierozerwalne, podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu.
Zarówno małżeństwo, jak i rodzina, są pochodzenia Bożego i przez Boga zostały zagwarantowane tak, że nie zależą w swej konstytucji ani od woli ludzkiej, ani od woli Państwa, ani też od układu stosunków społeczno-gospodarczych, politycznych etc. [Casti connubii, 1931].
I dlatego każdy układ stosunków prawnych, społecznych, ekonomicznych, politycznych, musi zgodzić się z nierozerwalnym charakterem rodziny, jako podstawowej komórki każdego ustroju. Uderzenie w rodzinę jest podcinaniem drzewa, na którym się siedzi; żadne państwo, które poszło na etatyzację rodziny, dobrze na tym nie wyszło.
Katolicka myśl społeczna dąży raczej do wzmocnienia stanowiska rodziny w państwie, przyznając jej prawo do pierwszeństwa w rozdziale świadczeń społecznych, do zapłaty rodzinnej, do dodatków rodzinnych, pierwszeństwo ojców rodzin do pracy etc. Rodzinie powierza obowiązek wychowania dziatwy. By zaś te zadania rodzina mogła spełnić, trzeba zatrzymać matkę przy ognisku domowym, ojcu rodziny zaś zapewnić takie dochody, by żona nie była zmuszona do pracy.
III. Społeczeństwo
Pogląd komunizmu na prawa, zadania i obowiązki społeczeństwa też jest niezgodny z katolickim poglądem.
a) Komunizm – wrogiem społeczeństwa
W ustroju komunistycznym o społeczeństwie właściwie mówić nie można. Państwo ma przed sobą tylko jednostkę, a nie zespół różnych społeczności. Komunizm nie lubi pośrednika między obywatelem a państwem. Oparte jest ono bowiem całkowicie na zasadach materialistycznych. Jest to zbiorowość, której hierarchia wywodzi się jedynie z systemu ekonomicznego. Jedynym zadaniem produkcja dóbr, a jedynym celem – spożywanie dóbr doczesnych.
W państwie komunistycznym nie ma mowy o życiu społecznym, w naszym rozumieniu. Państwo wyręcza społeczeństwo, myśli za nie, odbiera mu inicjatywę. Społeczeństwo przestaje troszczyć się o innych, człowiek myśli tylko o sobie; stąd pogrąża się w egoizmie, zatraca więź społeczną, wyzbywa się szlachetniejszych porywów, ubożeje duchowo, kulturalnie i moralnie. Doprowadzi to do całkowitego rozkładu. Jeśli by w takich okolicznościach upadło państwo sowieckie, społeczeństwo będzie w całkowitym rozkładzie, niezdolne do inicjatywy i ratowania się z anarchii.
b) Katolicyzm o roli społeczeństwa
Zgodnie z wymaganiami natury, człowiek musi współżyć w społeczności, gdyż tylko w społeczności może rozwinąć wszystkie swoje naturalne właściwości osobiste i społeczne. Stąd im życie społeczne jest bogatsze, im jest bardziej rozwinięte tym lepiej służy potrzebom człowieka. Jednostka nie może – i dla własnego dobra i dla dobra zbiorowości – uchylać się od swych obowiązków wobec społeczności; społeczność zaś nie może pozbawiać człowieka nadanych mu przez Boga praw [Divini redemptoris, 1937]. Nie wolno więc pozbawiać człowieka współżycia w społeczności rodzinnej, religijnej, zawodowej, bez których człowiek nie może spełnić wszystkich swoich obowiązków. Nie wolno wszystkich stosunków człowieka sprowadzać jedynie na odcinek gospodarczy – bo to jest zastępowanie częścią całości przeznaczenia człowieka.
IV. Państwo chrześcijańskie a komunistyczne
Jakkolwiek celem Kościoła nie jest tworzenie społeczności politycznej – Państwa, to jednak Kościół głosi, że państwo nie może być ateistyczne, wrogie religii, lecz musi w swej pracy oprzeć się o pierwiastki moralno-religijne. Tymczasem, państwo komunistyczne jest państwem ateistycznym, antyreligijnym, bezbożniczym.
Kościół głosi konieczną współpracę dwóch społeczności: kościelnej i państwowej dla dobra obywateli. Komunizm tę współpracę odrzuca, wskutek czego nie może w swej budowie wykorzystać koniecznych dla bytu państwa wartości, jakie wnosi religia. Nic też dziwnego, że takie państwo nie może utrzymać ładu i pokoju społecznego, ani tez dłużej się ostać.
USTRÓJ SPOŁECZNO-GOSPODARCZY
Nie tylko na odcinku światopoglądowym, ale i w dziedzinie zagadnień społeczno-gospodarczych istnieje wiele istotnych różnic. Zwrócimy uwagę na ważniejsze z nich.
I. Katolickie a komunistyczne pojęcie bliźniego
Na czoło tych różnic wysuwa się stosunek człowieka do człowieka w nauce katolickiej i komunistycznej.
Chrześcijaństwo ugruntowało w życiu społeczeństw nową, nieznaną przed wejściem na świat Chrystusa Pana zasadę: kochaj bliźniego, jak siebie samego. Nie łatwe to było zadanie dla Kościoła przełamać egoizm, umocniony w duszach ludzkich pogańskim „prawem mocniejszego”, w myśl hasła „człowiek dla człowieka – wilkiem”.
Nawet Chrystusa Pana pytali faryzeusze: kto jest moim bliźnim, w odpowiedzi zaś usłyszeli przepiękną przypowieść o miłosiernym samarytaninie, która dokonała przewrotu w świecie. Kościół to nauczył ludy i narody miłości bliźniego, zwalczył niewolnictwo, złagodził surowość stosunków między ludźmi, nauczył możnych, zbyt pochopnie sięgających do miecza śmierci, szacunku dla cudzego życia, zrównał wszystkich przez zasadę równości w obliczu Boga. Wszystkie zdobycze, na które dziś tak dumnie powołują się przeróżne demokratyzmy, płyną z serca chrześcijaństwa, które wydało z siebie najpiękniejsza pochwałę roli miłości w życiu ludzi, słowami św. Pawła: „I gdybym rozdał ubogim na pożywienie wszystką majętność moją… a miłości nie miał, nic mi nie pomoże. Miłość cierpliwa jest, dobra jest: miłość nie zazdrości, nie działa obłudnie, nie wynosi się, nie pożąda sławy, nie szuka swego, nie złości się… nie raduje się z niesprawiedliwości, a raduje się z prawdy… [I Kor. 13, 2-13].
Komunizm zniweczył zasadę chrześcijańskiej miłości bliźniego. Komunistyczny minister oświaty [Anatolij] Łunaczarski wołał: „Nienawidzimy chrześcijaństwa i chrześcijan. Nawet najlepszych z nich powinniśmy traktować jako najgorszych wrogów. Uczą oni miłości bliźniego i miłosierdzia, a więc tego, co się sprzeciwia naszym zasadom. Miłość chrześcijańska jest przeszkodą w rozwoju naszej rewolucji. Precz więc z miłością bliźniego! Tylko za tę cenę zdobędziemy świat!”.
Podobnie, jak talmudyzm żydowski bliźniego każe widzieć tylko współwyznawcy, żydzie, tak komunizm ma miłość tylko dla komunisty, i to własnego wyrobu, jak widzimy z procesów moskiewskich. Wszystkich innych ludzi stawia poza nawias wszelkich prawi i obowiązków. Tylko proletariat może znaleźć łaskę w oczach państwa proletariackiego, tylko ona ma prawo do życia, do pracy, do raju komunistycznego. I dlatego komunizm rosyjski podzielił ludzi na dwie kategorie: obywateli i liszeńców, tj. ludzi bez praw, którymi państwo komunistyczne nie ma obowiązku się zajmować, ani stawać w ich obronie.
Stąd państwo sowieckie stworzyło cały system prawny, który zdąża do bezlitosnej likwidacji tzw. bywszych ludiej, w myśl Manifestu Komunistycznego: „śmierć burżuazji – zwycięstwo proletariatu”.
Nie trzeba tłumaczyć jak jest to dalekie od chrześcijaństwa, jak obce jego duchowi. Chrześcijaństwo każe widzieć w każdym człowieka i zawsze bliźniego, komunizm – tylko w członku partii, jak długo nie jest on posądzony o działanie „na szkodę” ludu.
Ale raz naruszone prawo miłości bliźniego mści się na tych, którzy je pogwałcili. I dlatego to, coraz mniej takich, którym komunizm ufa, których zalicza do swoich, coraz więcej „wrogów” ludu – bo nie ma już żadnego hamulca, żadnego głosu sumienia, który powstrzymałby od wysyłania na śmierć setek tysięcy ludzi. W dzisiejszej Rosji „czystka” wśród dygnitarzy jest dowodem jak święte i nienaruszalne musi pozostać prawo miłości, bliźniego, jako podstawa ustroju społecznego.
II. Katolicki solidaryzm i komunistyczna walka klas
Dalsze różnice między katolicyzmem a komunizmem leżą w poglądzie na układ wzajemnego stosunku między klasami społecznymi.
Komunizm postawił zasadę walki klas, walki nieubłaganej, aż do całkowitej zagłady przeciwnika, uznając w tej walce za godziwy każdy środek, który wiedze do zniszczenia innych stanów i warstw społecznych. I dlatego to Lenin za Marxem rzucił hasło: dałoj gramotnyje, i dlatego to wycięto w pień inteligencję, warstwy oświecone, posiadające, uważając, że nie są one potrzebne w budowie państwa komunistycznego, które – zdaniem Lenina – może być rządzone nawet przez kucharki.
A tymczasem – zdaniem nauki katolickiej – dobrobyt społeczny można osiągnąć jedynie przez zgodną współpracę wszystkich stanów i zawodów, w duchu chrześcijańskiej miłości i sprawiedliwości społecznej. Miłość nakaże uszanować prawa innych, a sprawiedliwość będzie stać na straży, by oddano każdemu to, co mu się słusznie należy. Nie masz takiego stanu, takiego zawodu, który nie byłby użyteczny dla innych stanów i zawodów.
Podobnie, jak w organizmie ciała ludzkiego istnieje różnorodność członków, a wszystkie są niezbędne dla człowieka, by mógł w pełni rozwinąć wszystkie swoje właściwości i zdolności – tak i w organizmie społecznym: musi istnieć różnorodność członków, rozmaitość funkcji społecznych, wzajemnych posług – a wszystkie one są ważne, konieczne, doniosłe, wszystkie muszą być uszanowane i otoczone przez społeczeństwo należną im opieką.
Nie obędzie się przedsiębiorca bez robotnika, kapitalista nic nie zrobi ze swoimi zasobami bez współpracy innych ludzi, jak i robotnik żyć nie będzie mógł bez inicjatywy i przedsiębiorczości fabrykanta, który stwarza warsztat pracy, obmyśla plan produkcji, szuka rynków zbytu dla towarów etc. Inteligent żyć nie będzie mógł bez szeregów posług pracy fizycznej, podobnie jak robotnik, rolnik – nic nie zdziała bez dorobku pracy umysłowej ludzi nauki, pióra, urzędu techniki etc. I dlatego to jedni drugim są potrzebni, jedni drugich muszą uszanować, uczcić, uznać ich prawa i obowiązki i zespolić się w poszukiwaniu dróg do zacieśnienia współpracy, zastępując opartą o nienawiści i gwałt klasę, szlachetnym współzawodnictwem w duchu sprawiedliwości i miłości społecznej.
Powiedział ktoś, że gdyby chciało się zastosować w pełni walkę klas, to przy tej metodzie produkcji, nie zdołano by wyprodukować nawet zwykłego buta. Nic też dziwnego, że Rosja Sowiecka, w której, idąc za natchnieniem walki klas, wyniszczono inteligencję zawodową, doprowadzona została do ruiny gospodarczej, a w kwitnącym ongiś dobrobytem kraju, zapanowała nędza i głód.
Komunizm, wyniszczywszy tzw. wrogów, obecnie prowadzi „walkę klas” w łonie jednej klasy – proletariackiej. Bo taka już jest logika rewolucji, że trzyma się walką; gdy zabrakło przeciwników, swym obosiecznym mieczem razi tych, którzy własnym wysiłkiem pomogli do zwycięstwa komunizmu.
Odstraszający to przykład!
III. Własność prywatna a własność komunistyczna
I wreszcie, na jedną jeszcze różnicę zwrócimy uwagę.
Komunizm znosi wszelką prywatną własność, przekazując ją w posiadanie państwa, która staje się jedynym posiadaczem, właścicielem i zarządcą dobrami. Teoretycy komunizmu byli zdania, że zastąpienie własności prywatnej wspólną własnością jest lekarstwem na wszystkie niedomagania współczesnego życia społeczno-gospodarczego, że siłą rzeczy ustąpi niesprawiedliwość, nędza, głód, bezdomność etc.
W Rosji Sowieckiej istnieje od 20 lat własność wspólna, a wraz z nią są wspólne nędza i głód, i niewidziane nigdzie dotąd masowe zubożenie, brak najprostszych środków żywnościowych i pierwszej potrzeby.
Jest ustalone zdanie wśród ekonomistów, że najoszczędniejszym gospodarzem jest zwykle człowiek, pracujący we własnym warsztacie pracy; ten sam człowiek, pracujący na cudzym warsztacie, gospodarzy o wiele rozrzutniej. A najbardziej nieudolnym gospodarzem, na terenie ekonomicznym, jest zwykle państwo, zmuszone do wyręczania się urzędnikami, nie związanymi z warsztatem pracy niczym prócz miesięcznej pensji, która zawsze dojść musi, czy będzie się pracować wydajnie i oszczędnie, czy nie. Stąd też ekonomiści godzą się na ogół na to, że państwo powinno brać w swój zarząd te tylko działy życia gospodarczego, które są konieczne dla dobra społeczności całej i służą ku obronie państwa.
Myśl katolicka opiera ustrój społeczno-gospodarczy o własność prywatną. Encykliki społeczne głoszą, że własność prywatna łączy się z prawem przyrodzonym i najlepiej odpowiada naturze człowieka, najlepiej też zaradza jego obowiązkom rodzinnym i społecznym, oraz jego aspiracjom, jako istoty wolnej, rozumnej, przewidującej; własność prywatna pozwala na rozwinięcie człowiekowi wielu cnót jak przezorności, oszczędności, lub miłosierdzia. Ona też zapewnia człowiekowi możność poprawienia swego bytu i podniesienia społecznego, co jest tak częstym współcześnie zjawiskiem, że w jednym nieraz pokoleniu dzieci oszczędnego ojca mogą wybić się na wyższe społecznie stanowisko. Ileż z tym łączy się nadziei, które mogą ożywiać każdą rodzinę.
Wszystkie te uczucia są niedostępne dla człowieka żyjącego w ustroju wspólnej własności, bez nadziei na lepszą przyszłość i dla siebie i dla własnych dzieci.
Mając na uwadze doniosłe znaczenie własności prywatnej dla każdego człowieka, nauka katolicka jest przeciwna własności wspólnej, a natomiast zaleca, by tak urządzić stosunki społeczne, by możliwie największa ilość ludzi doszła do posiadania czegoś na własność. I dlatego wypowiada się za sprawiedliwą, rodzinną zapłatą za pracę, by robotnik miał z czego oszczędzać, i dlatego wypowiada się za sprawiedliwą, rodzinną zapłatą za pracę, by robotnik miał z czego oszczędzać, i dlatego popiera myśl rozbudowy domków robotniczych, ogródków robotniczych, popiera akcjonariat pracy etc.
Jakkolwiek własność ma charakter indywidualny – to jednak nie wyłącznie; nauka katolicka mówi i o społecznych obowiązkach, ciążących na własności, które ciążą na posiadającym, wprawdzie nie z tytułu sprawiedliwości zamiennej, ale z tytułu innych cnót, których wykonania „nie można dochodzić na drodze prawnej” [Quadragesimo Anno]. W imię tych obowiązków Kościół często wzywał warstwy posiadające do rozwijania dzieł miłosierdzia na rzecz nieposiadających i ubogich, do tworzenia fundacji, przytułków, szpitali, szkół, ochronek, przeróżnych instytucji, które ułatwiły by bytowanie ubogiego pozbawionego własności ludu.
Trudno w krótkim referacie bliżej rozwijać i uzasadniać te myśli. Raczej je wysuwam, by wskazać jak głębokie i daleko idące różnice dzielą świat katolickich od komunistycznego.
Nie mogę zakończyć, by nie dotknąć jednego jeszcze zagadnienia.
ATEIZM KOMUNISTYCZNY W WALCE Z RELIGIĄ
W walce wywrotowej komuniści posługują się często zdaniem, że nie walczą z religią, tylko z klerem. Z wywodów dotychczasowych widać jednak, że walka z religią jest koniecznością doktryny komunistycznej, która, jak długo pozostanie w swej nieskazitelnej formie, będzie zawsze łączyć się z walką z religią, w myśl hasła „religia – to opium ludu”.
Walkę swą z klerem komunizm uzasadnia twierdzeniem, jakoby duchowieństwo „trzymało” z burżuazją, jakoby duchowieństwo „trzymało” z burżuazją, jakoby przeszkadzało do polepszenia bytu ludności.
Są to tylko strategiczne chwyty, konieczne tam wszędzie, gdzie lud na otwartą walkę z religią nie pójdzie.
Trzeba sprawę postawić otwarcie – bez ogródek. Gdyby komunizm nie miał nic do zarzucenia duchowieństwo, gdyby wszyscy jego przedstawiciele wyzbyli się całkowicie mienia, jak to jest obecnie w Sowietach, i tak będą zwalczani przez komunizm, jedynie dlatego, że są przedstawicielami innego porządku, krańcowo przeciwnego ateizmowi komunistycznemu.
Komunizm, głoszący materializm dziejowy, opierający swą budowę na ateistycznym pojmowaniu świata, nie może nie zwalczać religii. Musi ją zawsze zwalczać – bo religia i komunizm, wiara i ateizm – to ogień i woda, wzajemnie się wyłączające, z których jedno zginąć musi.
I dlatego walka, jaką obecnie prowadzi komunizm z religią, jest walką „o być albo nie być” dla komunizmu, jest walką z Bogiem, którego imię chce komunizm wymazać z ziemi żyjących.
Nic więc dziwnego, że to dążenie komunizmu powiększa jeszcze długi szereg przyczyn, dla których katolicyzm musi wypowiadać się przeciwko komunizmowi, musi go zwalczać.
Kościół zresztą nie ukrywa swego stanowiska i zapowiada otwartą walkę z komunizmem.
Leon XIII nazwał ongiś komunizm „śmiercionośną zarazą, która zagraża samemu rdzeniowi społeczności ludzkiej, mogąc doprowadzić ją do katastrofy” [Quod apostolici muneris, 1878].
A Pius IX jest zdania, że komunizm „jest szkodliwą doktryną, radykalnie przeciwną naszemu prawu przyrodzonemu; gdyby raz ją przyjąć, stałaby się ruiną wszelkich praw, urządzeń i własności – samej nawet społeczności ludzkiej” [Qui Pluribus, 1846].
Nic więc dziwnego, że Pius XI uważa, że nawet zbędna jest rzeczą ostrzegać katolików przez bezbożnym i niegodziwym komunizmem, gdyż katolicyzm i komunizm to skrajne sprzeczności [Quadragesimo Anno]. Papież poświęcił odrębną encyklikę wzywa „wszystkich, którzy w Boga wierzą”, do walki z tym największym wrogiem ludzkości.
ZAKOŃCZENIE
Wniosek stąd jasny. Walka z komunizmem to nie jest walka, nakazana jedynie względami strategicznymi, doraźną polityką, ale to walką w imię zasad. Wierność tym zasadom, zdrowa logika i konsekwencja wskazuje na to jedyne wyjście. Nie można hołdować dwutorowości, ani też ulegać złudzeniom, nie można podejmować prób doktrynalnego, czy też praktycznego godzenia dwóch kierunków wzajemnie się wykluczających. Nie jest też możliwą rzeczą zrozumieć strukturę duchową takiego człowieka, który twierdzi, że jest jednocześnie katolikiem i komunistą, bo to znaczyło by, że jest on jednocześnie z Bogiem i przeciw Bogu, że ostatecznym celem jego jest jednocześnie i ziemia i niebo, że zasada jego działania społecznego musi być równocześnie i miłość i nienawiść, społeczna solidarność i walka klas. Twierdzenie, że można być inteligentnym katolikiem i konsekwentnym komunistą zarazem, jest albo dowodem ignorancji, albo zakłóceniem zdolności umysłowych, albo też nieszczerości. Na dnie takiego stanu będzie się zawsze kryła zdrada na szkodę albo katolicyzmu, albo komunizmu.
Nawet sama obojętność wobec propagandy komunistycznej już jest współdziałaniem z nią, gdyż przygotowuje ona grunt podatny w środowisku, osłabia odporność tego środowiska, i czyni je podatnym na rozkładowe wpływy komunistyczne. Obojętność jest raczej sprzymierzeńcem komunizmu. A cóż dopiero tzw. sympatie, półsympatie, oparte na nieokreślonej znajomości komunizmu, albo na braku wysiłku do poznania prawdy.
Nasza inteligencja polska grzeszy właśnie tym najwięcej – brakiem wysiłku umysłowego dla rozgryzienia problemu komunizmu. Nic też dziwnego, że tak łatwo ulega ona tendencyjnej książce komunizującej, zręcznie poddawanym sugestiom propagandy, że jest tak nieudolna w dyskusji, tak łatwo ustępująca w towarzyskiej szermierce słownej naszego salonowego komunizmu.
Rodzi się tu ciężka odpowiedzialność wobec Boga, własnego narodu, społeczeństwa i państwa – odpowiedzialność za to, czy utrzymany teistyczny ład świata – czy poprzez własną duszę na oścież rozewrzemy bramy do duszy narodu – ateizmowi; – czy zachowamy skarby naszej duchowej kultury narodowej, czy pozwolimy ją zgnieść młotem materialistycznej pseudokultury międzynarodówkowej – czy społeczeństwu przymnożymy szczęścia, łady i pokoju społecznego, czy wydamy je na łup antyspołecznych eksperymentów bezdusznego kolektywizmu: – czy, wreszcie, obronimy własną piersią Wolną i Niepodległą Ojczyznę, tę dumę krwi naszego pokolenia – czy uczynimy z niej sługę i niewolnicę międzynarodowego Państwa–Molocha?
Podkreślam – że jest to nie tylko zbiorowa, ale i osobista, na każdym z nas ciążąca odpowiedzialność!
Zgasły niedawno wielki pisarz Polski Niepodległej, K.H. Rostworowski, w Przypowieści ze Zmartwychwastania, przestrzega przed grozą zniszczenia przewrotów społecznych, w wizji groźnych następstw zaniedbania społecznych obowiązków.
Oto jego słowa:
I rzekł król: Czyja wina? Czyja wielka wina?…
Rodacy! – Odpowiedzi nie daje ruina!
Trzeba pytać zawczasu, by w biesiadnej Sali,
Przed obliczem Ojczyzny wszyscy ucztowali!
Jako motto do naszego rachunku sumienia, niech nam zostaną słowa mistrza: Trzeba pytać zawczasu…
x. dr Stefan Wyszyński, 1938
Odczyt x. Stefana Wyszyńskiego został wygłoszony i wydany w 1938 r. w broszurze Czy katolik może być komunistą? przez Włocławski Powiatowy Komitet Obywatelski do Walki z Komunizmem. Tekst odczytu znalazł się w wyborze Inteligencja w straży przedniej komunizmu, wydanym współcześnie przez Ośrodek Myśli Politycznej w opr. Macieja Zakrzewskiego (Kraków 2023).
KSIĄDZ STANISŁAW KOSTKA STREICH urodził się w 1902 r. w Bydgoszczy. Po maturze zgłosił się do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, które ukończył 6 czerwca 1925 r., przyjmując święcenia kapłańskie. W latach 1925−1927 był kapelanem ss. urszulanek oraz uczył religii w jednej z poznańskich szkół handlowych. W 1927 r. został wikariuszem w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Floriana w Poznaniu, gdzie dał się poznać jako ujmujący kaznodzieja. Rok później wyjechał do Koźmina, aby nauczać religii w męskim seminarium nauczycielskim, a od 1929 r. objął wikariat w parafii pw. Bożego Ciała w Poznaniu. Od początku 1932 r. był wikariuszem w poznańskiej parafii pw. św. Marcina, a po zdaniu egzaminu proboszczowskiego 1 lipca 1933 r. objął parafię w Żabikowie.
Od razu podjął starania o wzniesienie w Luboniu nowego kościoła. W 1935 r. została erygowana − wyodrębniona z parafii pw. św. Barbary − parafia pw. św. Jana Bosko. Ksiądz Stanisław Streich został budowniczym nowej świątyni. Cieszył się ogromnym szacunkiem mieszkańców Lubonia ze względu na zaangażowanie na rzecz bezrobotnych i najuboższych.
Podczas Mszy Świętej 27 lutego 1938 r. w drodze na ambonę, x. Streich został postrzelony przez komunistę, który według świadków miał krzyczeć: „Niech żyje komunizm! Zrobiłem to dla was! Wynoście się z kościoła!”. Morderca oddał kilka strzałów, także w plecy leżącego już na posadzce kościoła zabitego kapłana. Zabójca był członkiem bojówki skupionej w Wydziale Wojskowym Komunistycznej Partii Polski. Uważał Kościół Katolicki za wroga postępu i rewolucji. Ks. Streich przed swoją męczeńską śmiercią otrzymywał różne pogróżki.
3 marca odbył się pogrzeb zamordowanego księdza, w którym uczestniczyło ponad 20 tysięcy wiernych. Po Mszy Świętej ciało męczennika złożono do grobu przy kościele.
Proces beatyfikacyjny x. Stanisława Streicha na szczeblu diecezjalnym trwał od 28 października 2017 r. do 13 kwietnia 2019 r. 21 listopada 2023 r. w Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie odbyła się dyskusja Komisji Teologów nad Positio w sprawie męczeństwa x. Stanisława Streicha – wynik obrad był jednogłośnie pozytywny. Został wyniesiony na ołtarze podczas uroczystej Mszy Świętej w Poznaniu. Kapłan dołączył do całego zastępu świętych i błogosławionych męczenników, których wydał Kościół z powodu swojego jednoznacznego potępienia bezbożnego komunizmu i jego negatywnych konsekwencji społecznych. W encyklice Quadragessimo Anno Pius XI zaznaczył, że niezależnie od przemian, jakie przeszłyby na przestrzeni czasu ruchy marksistowskie, chrześcijanie nigdy nie mogą odnosić się do nich z sympatią i nimi inspirować.
źródło: PCh24.pl