Po wielu latach prymas Wyszyński wszedł w posiadanie palta biskupa męczennika, które przydało mu się w okresie uwięzienia. Tak wspominał te okoliczności: „Gdy zostałem biskupem lubelskim, przyszła do mnie pewna osoba z najbliższego otoczenia księdza biskupa Kozala, przyniosła jego płaszcz i kapelusz, i powiedziała: «Oddaję, bo może się przydać». Ponieważ już na 2 lata przed moim więzieniem wiedziałem, co mnie czeka, jako człowiek roztropny, kazałem uszyć sobie mocne buty i przygotowałem palto… Gdy pewni panowie przyszli po mnie, miałem na tyle przytomności, że wziąłem od dwóch lat przygotowane buty. Z paltem wyszło inaczej, gdyż miałem mieć cieplejsze. W ostatniej chwili, gdy moi domowi goście stali się zbyt brutalni, nie pozwolili wejść do kaplicy na pożegnanie, palto podała mi siostra i dopiero w aucie zobaczyłem, że to było palto biskupa Kozala. A więc przydało się! Bardzo się cieszyłem z tego odkrycia. Znalazłem orędownika. Modliłem się do niego wiele razy, aby uczciwie wywiązać się z zadania, które Bóg nałożył”.
Michał Kozal w 1914 r. doskonale zdał maturę, dzięki czemu otrzymał propozycję dalszych studiów od rządu pruskiego. Odrzucił ją jednak i wstąpił do seminarium arcybiskupiego w Poznaniu. Po święceniach kapłańskich udzielał się społecznie, a następnie pracował jako wykładowca i rektor w seminarium prymasowskim w Gnieźnie.
Zdolny, o nieposzlakowanej opinii, x. prof. Kozal został mianowany biskupem pomocniczym diecezji włocławskiej 12 czerwca 1939 r. 13 sierpnia tego samego roku przyjął sakrę biskupią w katedrze we Włocławku. Przyjęto go tam dość chłodno. Ktoś nawet powiedział, że Włocławek dawał Gnieznu prymasów Polski, a ono teraz przysłało mu zaledwie sufragana. Nie upłynęło wiele czasu, by nowy biskup stał się dumą Kościoła włocławskiego.
Cierniowa mitra
Nad Europę nadciągały czarne chmury. Młody biskup pomocniczy nie zdołał przygotować swojego herbu – na głowie miał ważniejsze sprawy. Jego herbem stała się wkrótce potem cierniowa mitra.
Z powodu wyjazdu z diecezji ordynariusza bp Michał Kozal jako biskup pomocniczy organizował życie religijne pod okupacją niemiecką. Wychodził na miasto mimo nalotów, aby pielęgnować rannych w szpitalu i podnosić włocławian na duchu. Imponował wszystkim niezmąconym spokojem, opanowaniem oraz rozwagą. Jego konfesjonał był oblężony. Słał – pisane doskonałą niemczyzną, bo chodził do pruskiej szkoły – protesty do władz okupacyjnych w związku z licznymi aresztowaniami polskich księży i innymi gwałtami zadawanymi Kościołowi.
Stoi pan przed katolickim biskupem
W końcu i on został aresztowany, stało się to 7 listopada 1939 r. Młody biskup dał wówczas dowód wielkiego męstwa. Gdy przyglądający się pakowaniu gestapowiec położył mu rękę na plecach, on strząsnął ją i powiedział: „W więzieniu będziecie mogli robić, co i jak wam się spodoba, tu jednak jeszcze ja jestem gospodarzem. Prawem gospodarza tedy proszę nie zapominać, że stoi pan przed biskupem katolickim”. Ile w tych słowach dumy i godności…
Niestety, słowa biskupa okazały się prorocze. Niemcy poddawali go wymyślnym torturom fizycznym i psychicznym. W areszcie spał na gołym betonie, repetowano broń pod drzwiami jego celi, by dać mu do zrozumienia, że zaraz zostanie wyprowadzony na rozstrzelanie. Już podczas pierwszego przesłuchania w więzieniu w Inowrocławiu dotkliwie go pobito, w wyniku czego uszkodzono mu słuch. Stolica Apostolska czyniła zabiegi dyplomatyczne, aby bp Kozal objął urząd ordynariusza lubelskiego, przyjął obywatelstwo niemieckie lub wyjechał z własnej woli do Generalnego Gubernatorstwa. On jednak te wszystkie propozycje zdecydowanie odrzucił.
Droga Krzyżowa w Dachau
9 kwietnia 1941 r., w Wielką Środę, przewieziono go do Berlina. W drodze do więzienia przy Alexanderplatz szedł w kajdanach jak przestępca.
Dalsza gehenna czekała go w obozie koncentracyjnym w Dachau, w którym zamordowano 868 polskich księży i zakonników spośród 1777 tam więzionych. Otrzymał nr obozowy 24544 oraz pasiak z czerwonym trójkątem oznaczającym więźnia politycznego. Pod groźbą pobicia kijami, w niewygodnych chodakach, musiał przenosić biegiem 80-kilogramowe kotły z jedzeniem. Jeden z SS-manów uderzył biskupa w twarz i groził, że zatłucze go jak psa. Często wyciągano go z szeregu, by dać mu cięższą taczkę lub większy kilof. Kilka razy został skatowany, a mimo to miał odwagę wstawiać się u kierownictwa obozu za bitych współwięźniów.
Szczególną formą upokorzenia był dla niego obowiązek wystawania przy bramie jako „osobliwość obozu” przy okazji wizyt dygnitarzy hitlerowskich. Biskup był oglądany niczym zwierzę w ogrodzie zoologicznym.
Duch silniejszy od cynizmu i okrucieństwa
Pomysłowość personelu obozowego w dręczeniu więźniów była zaiste diabelska. Bp Kozal, abstynent, na rozkaz SS-mana: Trink, du polnisches Schwein („Pij, ty polska świnio”), musiał wypijać dużą ilość wina bez możliwości uronienia nawet kropli. Tak jak inni więźniowie był poddawany wymyślanym przez niemieckich sadystów „sportom”, jak np. padanie na twarz w błoto. W tak nieludzkich warunkach nie przestał być biskupem. Troszczył się o współwięźniów, pocieszał ich, dzielił się swoją porcją chleba. Gdy raz dostał dolewkę zupy i dokładkę ziemniaków, oddał wszystko jednemu z alumnów.
Obóz traktował jako swoją drogę krzyżową, współudział w cierpieniach Chrystusa. Do swoich wychowanków mawiał: „Pamiętacie nasze piątkowe Drogi Krzyżowe? Tam wam przewodziłem w sutannie, komży i stule. Dziś tu przewodniczę wam w pasiaku. To cała różnica. Trzeba, byśmy to specjalnie przeżyli. Bóg ma specjalne zamiary”.
Oficjalnie podano, że zmarł na tyfus, lecz świadkowie męczeństwa bp. Kozala relacjonowali, że niemiecki pielęgniarz wstrzyknął mu zastrzyk w ramię i ironicznie powiedział: „Będzie ci szybciej do wieczności”.
Patron czasów nieprzyjaźni
Beatyfikacji biskupa męczennika dokonał Jan Paweł II 14 czerwca 1987 r. na placu Defilad w Warszawie. Papież powiedział wówczas: „Oto człowiek, jeszcze jeden wśród tych, w których okazała się Chrystusowa władza «w Niebie i na Ziemi». Władza miłości — przeciw obłędowi przemocy, zniszczenia, pogardy i nienawiści. Tę miłość, którą Chrystus mu objawił, biskup Kozal przyjął w całej pełni jej wymagań. Nie cofnął się nawet przed tym najtrudniejszym: «Miłujcie waszych nieprzyjaciół». Niech będzie jednym jeszcze patronem naszych trudnych czasów, pełnych napięcia, nieprzyjaźni i konfliktów. Niech będzie wobec współczesnych i przyszłych pokoleń świadkiem tego, jak wielka jest moc łaski Pana naszego Jezusa Chrystusa — Tego, który «do końca umiłował»”.
Prezydent Trump cytuje biskupa
6 lipca 2017 r. podczas wizyty w Polsce ówczesny prezydent USA Donald Trump oddał hołd powstańcom warszawskim. W trakcie przemówienia na placu Krasińskich, mówiąc o niezłomności Polaków i ich osamotnieniu w walce z dwoma reżimami w trakcie światowej wojny, przytoczył słowa biskupa Michała Kozala: „Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi”.
Grzegorz Polak, Mt 5,14