EN

AKTUALNOŚCI

przewiń w dół

Ostatni taki Prymas

25 stycznia 2023

Bp warmiński Józef Glemp przyjął sakrę biskupią z rąk prymasa Stefana Wyszyńskiego 21 kwietnia 1979 r. w archikatedrze gnieźnieńskiej, fot. Archiwum Archidiecezjalne Warszawskie

Ostatni taki Prymas

25 stycznia 2023

10 rocznica śmierci kard. Józefa Glempa

W stanie wojennym, w najtrudniejszym dla siebie, jak przyznawał, okresie posługi prymasowskiej, był posądzany o zbyt daleko idącą kolaborację z ekipą gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Dzisiaj powszechnie uważa się, że dzięki jego roztropnej, ostrożnej polityce, nie doszło wówczas w Polsce do jeszcze bardziej tragicznego w skutkach rozlewu krwi. 23 stycznia br. minęła 10. rocznica śmierci kard. Józefa Glempa, który wbrew obawom wyrażanym zaraz po jego nominacji, nie okazał się epigonem swego wielkiego poprzednika i mentora,  kard. Stefana Wyszyńskiego. Był ostatnim prymasem, który nie tylko przewodził Kościołowi w Polsce, ale miał realny wpływ na życie społeczne w kraju.

Mianowany 7 lipca 1981 r. przez Jana Pawła II arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, 56 z kolei prymasem Polski, wprowadził nieznany dotąd nie tylko swoim poprzednikom, ale w ogóle biskupom,    styl komunikowania. Był pierwszym polskim biskupem, który otworzył się na media, jeszcze w czasach, kiedy funkcjonowała cenzura.

Przełom medialny

Nie chodziło o udzielanie wywiadów, bo robił to już w międzywojniu, i to w sposób interesujący, prymas Polski, kard. August Hlond.  Prymas Wyszyński nie mógł zaistnieć w mediach, bo kiedy w 1953 r. udzielił wywiadu Jerzemu Turowiczowi dla „Tygodnika Powszechnego”, cenzura tekst skonfiskowała. Prasie Stowarzyszenia PAX, do którego miał stosunek wysoce krytyczny, kard. Wyszyński wywiadu nigdy nie udzielił, chociaż prywatnie przyjmował dziennikarzy z koncernu stworzonego przez Bolesława Piaseckiego.

W okresie prymasostwa Józefa Glempa cenzura zelżała, a po roku 1989 już jej, dzięki Bogu, nie było. Ale nawet jeszcze w fazie funkcjonowania tego znienawidzonego przez Polaków organu nowy prymas nawiązał żywe kontakty ze światem mediów, co było wówczas rewelacją. Dotąd było nie do pomyślenia, żeby dziennikarz podszedł do biskupa i o coś zapytał. Teraz bariery zostały zburzone i można było zadać pytanie samemu prymasowi. Ułatwiała to serdeczność, bezpośredniość, życzliwość i  otwartość arcybiskupa, a następnie kardynała Glempa.

Doceniał on rolę mediów, bo wiedział, że dają one możliwość dotarcia z przesłaniem ewangelicznym do świata laickiego, a od tego, co powie, w dużym stopniu zależeć będzie wizerunek Kościoła.

Za tę otwartość musiał nieraz zapłacić. W czasach, kiedy nie było jeszcze internetu i mediów społecznościowych, gdy wracał do Polski po wojażach zagranicznych, dziennikarze na lotnisku bombardowali go pytaniami i prosili o komentarz do aktualnych wydarzeń w kraju. Zdarzały się gafy i uproszczenia, które potem Ks. Prymas musiał wyjaśniać.

Bibliografia tekstów Józefa Glempa opracowana  przez ks. prof. Józefa Mandziuka: spisanych homilii, przemówień, artykułów, publikacji książkowych,   obejmuje 1818 pozycji. Jest ich znacznie więcej, bo spis nie obejmuje wszystkich wywiadów, w tym także licznych rozmów z dziennikarzami zagranicznymi, z którymi chętnie się spotykał. Można szacować, że wywiady i wypowiedzi medialne prymasa Glempa stanowią 15, a może nawet 20 proc. tekstów, jakie po nim pozostały.

Udzielał wywiadów nawet pismom regionalnym, a niektóre z nich były perełkami, np. w   „Gazecie Ostrowskiej” ukazał się chyba najciekawszy  portret prywatny kardynała Glempa.

Chętnie rozmawiał też z dziennikarzami zagranicznymi, którzy zadawali pytania, jakich polski dziennikarz katolicki raczej nie odważyłby się postawić. Dziennikarze z Zachodu nie mogli się nadziwić, że Prymas tak dużo poświęcał im czasu i nie uchylał się od żadnych odpowiedzi.

Prymas w nowym stylu

Józef Glemp wprowadził nowy styl sprawowania urzędu prymasowskiego. Zaprosił na swój ingres do katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie  przedstawicieli bratnich Kościołów chrześcijańskich, niedługo potem złożył im rewizytę w siedzibie Polskiej Rady Ekumenicznej przy ul. Willowej w Warszawie. To były ważne etapy w dziejach ekumenii nad Wisłą.

Chciał być blisko ludzi pracy, dlatego zjechał w rynsztunku górnika do podziemi kopalni, odwiedzał rolników. Już w wolnej Polsce media z sympatią odnotowywały jego wizyty w kinie przy okazji premier ważnych filmów, czy przejażdżki rowerowe „góralem” do Wilanowa, gdzie miała powstać zainicjowana przez kard. Glempa Świątynia Opatrzności Bożej, jako niespełnione wotum narodu polskiego z czasów Sejmu Czteroletniego.   Kiedyś na spotkanie młodzieży na Lednicy przypłynął łodzią. Poddał się bez protestu ojcu Janowi Górze, aby wsiąść do wysięgnika, który wyniósł go wysoko, aby Prymas z góry mógł poświęcić dzwon.

Kard. Glemp był ciekawy świata i zjeździł niemal cały glob. Dotarł nawet nad Bajkał, gdzie gościł go ówczesny biskup diecezji św. Józefa  w Irkucku, Jerzy Mazur SVD. Prymas nie chciał żadnych wygód, prosił jedynie o jakąś „chatkę”. Wspomina bp Mazur: „Dochodziło do sympatycznych sytuacji. Jakaś grupa z Polski poznała Kardynała. Mój znajomy muzyk podszedł do nas i mówi: „Jura, eta piesnia dla tiebia, i dla twojego druga toże”.  Przeszli na ty: Alosza – Józef. „No to, Józef, dla Tiebia”.  I zagrał na harmoszce.

Ojciec i Józio

Wzrastał i nabierał doświadczenia w cieniu Prymasa Tysiąclecia.  Przez wiele lat pracy w Sekretariacie Prymasa Polski miał możliwość bezpośredniego obserwowania swego wielkiego poprzednika, a z czasem stał się jego najbliższym współpracownikiem.  Cechowała ich relacja: ojciec-syn. Zresztą ks. Glemp mówił do prymasa per „ojciec”, a on do niego: Józiu. To był dla młodego pracownika Sekretariatu Prymasa wzorzec pasterza, niezłomnego człowieka wiary.

Kiedy go zastąpił mawiał: on wielki prymas, ja mały prymas, wiele mu zawdzięczam.  Z rozlicznych cnót prymasa Wyszyńskiego najbardziej urzekła go pokora. Ks. Glemp dziwił się, że wielki prymas, ma w sobie tyle pokory i próbował go w tym  naśladować. I wychodziło mu to dobrze.

Rozpoczynając swoja posługę prymasowską abp Glemp stanął przed niezwykle trudnym zadaniem, nie tylko ze względu na burzliwe czasy, w których przyszło mu działać, ale z powodu faktu,  kogo na tej funkcji miał zastąpić. Podobne dylematy stanęły przed Krakowianami, po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Z niepokojem myślano o jego następcy, a ktoś powiedział: „przecież w miejsc dębu nie zasadza się marchewki”.

Prymas Glemp nie zamierzał  wchodzić w buty kard. Wyszyńskiego.  Zdawał się nie mieć żadnych kompleksów, jakie zdarzają się ujawniać ludziom obejmującym funkcje po wielkich po przednikach. Miał zawsze przed oczami kard. Wyszyńskiego, nieraz zastanawiał się, co on by w danym momencie zrobił będąc na jego miejscu, ale realizował własny program.

W swoim nauczaniu prymas Glemp często nawiązywał do spuścizny kard. Wyszyńskiego. Określał to jako „dziedzictwo ducha”, przekazywane we wspólnocie wiary. To zapewne miał na myśli Jan Paweł II, kiedy po mianowaniu biskupa warmińskiego Józefa Glempa na następcę prymasa Wyszyńskiego, wyraził przekonanie, że będzie to posługa „tego samego ducha”.

Prymas Glemp podzielał przeświadczenie wielkiego Prymasa, że Kościół pozostaje  nadzieją i ostoją ducha narodowego.

W stanie wojennym płacił cenę za bezwzględną wierność linii arcybiskupów warszawskich: św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego i  bł. Stefana Wyszyńskiego, którą wyrażało hasło: ani jednej kropli polskiej krwi. To wymagało wielkiej ostrożności i dyplomacji w relacjach z władzą, która dysponowała siłą zbrojną. Ale, tak jak tamci, prymas Glemp na pewno powiedziałby władzy: non possumus, gdyby zaszła taka potrzeba

Prymas ogałacany

Abp Józef Glemp zaczynał z pułapu prymasa Stefana Wyszyńskiego. Z biegiem lat tracił prerogatywy, stopniowo był ogałacany niemal ze wszystkiego. Jest to trudna psychologicznie sytuacja nawet dla ludzi głębokiej wiary. Z historii Kościoła wiadomo, jak biskupi, przy okazji reorganizacji struktur kościelnych bronili, aby ze swoich diecezji nic nie uronić, a chętnie godzili się na to, by obcinać terytorialnie sąsiednie  diecezje. Zupełnie inaczej zachowywał się prymas Glemp, który co jakiś czas musiał coś oddawać. Znosił to z godnym podziwu spokojem, dzięki swej pokorze i skromności. To nie był człowiek o rozbudowanym „ego”.

Najpierw, wraz z przyjazdem nuncjusza apostolskiego do Polski, wygasły jego nadzwyczajne pełnomocnictwa, uzyskane od papieża Piusa XII przez prymasa Hlonda i przejęte przez prymasa Wyszyńskiego. Następnie, w wyniku reformy struktur kościelnych w Polsce ogłoszonej 25 marca 1992 r., została rozwiązana unia personalna między Gnieznem a Warszawą. Kard. Glemp przestał być arcybiskupem gnieźnieńskim, a na dodatek ogromna archidiecezja warszawska została uszczuplona o diecezje warszawsko-praską i łowicką. Zachował jednak tytuł Prymasa Polski jako kustosz relikwii św. Wojciecha w Gnieźnie.

W 1989 r. doszło do sytuacji, kiedy nastąpiło rozdzielenie funkcji prymasa i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Prymas Polski nie pełnił już tej funkcji automatycznie, z urzędu. Właśnie w tym roku, a następnie w 1994 i 1999,  musiał się poddać ogólnokościelnym wymogom demokracji, przyjętym przy wyborze przewodniczącego Konferencji Episkopatu. Siła i prestiż urzędu prymasowskiego i prestiż i osobistego autorytetu kard. Glempa sprawiły, że we wszystkich przypadkach wygrał wybór na przewodniczącego „w cuglach”. Ostatnim razem, kiedy werdykt był niemal jednogłośny, bo nie zagłosował na niego tylko jeden biskup, kard. Glemp ze wzruszenia  najzwyczajniej się popłakał.

I wreszcie   w liście z 1.11.2006 r. papież Benedykt XVI poinformował go, że zachowa tytuł Prymasa Polski do ukończenia 80. roku życia, tj. do 18 grudnia 2009 r., po czym tytuł wróci do arcybiskupa gnieźnieńskiego.

Te wszystkie zmiany musiały być dla niego przykre, jednak nigdy się nie skarżył, nie krytykował, przyjmował je ze spokojem w duchu pokory, gdyż był człowiekiem lojalnym do bólu wobec Papieża i w ogóle Kościoła. Nawet pozwolił sobie na żart. Podczas ingresu prymasa Henryka Muszyńskiego powiedział:  „Jestem pierwszym prymasem, który za życia oglądał ingres swego następcy na stolicę gnieźnieńską św. Wojciecha. Dotąd moi poprzednicy te wydarzenia oglądali z nieba”.

Zakończę osobistym wspomnieniem. Kiedy myślę o prymasie Glempie mam przed oczyma dwa obrazy. 14 sierpnia 1982 r. , a więc w stanie wojennym, wręczyłem mu w Częstochowie list od pątników grupy biało-czerwonej Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej, do internowanego przewodniczącego zdelegalizowanej „Solidarności”, Lecha Wałęsy. W liście oprócz słów pokrzepienia i solidarności, znalazło się życzenie, aby adresat w przyszłości mógł z nami pójść na pielgrzymkę.    Prymas zareagował bardzo sympatycznie i schował list za pazuchę. Spotykaliśmy się potem wiele razy, na ogół z okazji różnego rodzaju uroczystości kościelnych, ale  nigdy nie przyszło mi do głowy zapytać Księdza Prymasa czy korespondencja dotarła do adresata.

Gdy przeszedł na emeryturę, spotykaliśmy się częściej. Bardzo dobrze wspominam ten okres, gdyż można było sobie z Księdzem Prymasem wreszcie pogadać, choć nadal wykazywał dużą aktywność publiczną. Kiedyś chciałem umówić się na następną wizytę. Gdy Kardynał otworzył kalendarz, zauważyłem gęsto zapisane planowane spotkania i zajęcia w każdej rubryce. Zacytowałem słowa z piosenki z „Kabaretu Starszych Panów” w wykonaniu Hanny  Banaszak: „Zapisany mam terminarz  jakby go obsypał mak”. Ksiądz Prymas serdecznie się uśmiał. To był człowiek, który cieszył się życiem.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

Tekst stanowi rozwinięcie wystąpienia zastępcy dyrektora Mt 5,14 podczas konferencji naukowej pt. Zrobiłem, co mogłem, która odbyła się 23 stycznia  w Domu Arcybiskupów Warszawskich, z okazji 10. rocznicy śmierci prymasa Józefa Glempa. Słowo wprowadzenia wygłosił metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. W panelu dyskusyjnym, obok Grzegorza Polaka,  wzięli udział: abp Wojciech Polak, metropolita gnieźnieński i Prymas Polski, biskup łowicki Andrzej Dziuba, kierownik sekretariatu prymasa Józefa Glempa i  ks. prof. Krzysztof Pawlina, jego wieloletni kapelan. Panel prowadziła  dr Milena Kindziuk, autorka jedynej, jak dotąd, biografii kard. Glempa, pt. „Ostatni taki Prymas”.