EN

Ja, osobiście byłem przeciwny Powstaniu; gdy jednak otrzymałem nominację na kapelana AK okręgu Laski-Izabelin, Wawrzyszew, Boernerowo, Kampinos – poddałem się bez zastrzeżeń decyzjom Dowództwa. Dążyłem tylko do tego, by z Zakładu nie czynić ośrodka koncentracji, intendentury, zaopatrzenia, piekarni i kuchni polowych, a nadto radio i formacji wileńskich. Uważałem, że to daje sposobność do ataków WM, GSP i formacji własowców. Jakoś później tak się stało. Czyniło mnie to podejrzanym w oczach dowództwa AK.

Prymas Stefan Wyszyński, 1 sierpnia 1978 r.

 

Powstanie warszawskie zastało x. prof. Stefana Wyszyńskiego w podstołecznych Laskach, w Puszczy Kampinoskiej, gdzie od 1942 r. był kapelanem miejscowego zakładu dla niewidomych.

Jeszcze przed wybuchem powstania zgłosił się do niego x. Jerzy Baszkiewicz, ps. Radwan II, naczelny kapelan Zgrupowania AK „Kampinos”, z taką wiadomością: „Księże Profesorze, przychodzę z dość trudną misją. To jest dobra wola, propozycja, a nie konieczność. Jestem kapelanem Puszczy Kampinoskiej i mam zorganizować służbę duszpasterską. Czy Ksiądz Profesor mógłby wziąć udział w tej akcji?”. Wyszyński odparł bez wahania: „Jestem do dyspozycji”, a następnie złożył przysięgę wojskową na ręce młodszego o 13 lat – ale starszego rangą – księdza Baszkiewicza i przyjął pseudonim Radwan III.

Ksiądz Wyszyński był jednym z organizatorów szpitala powstańczego w Laskach. Pracował tam tylko jeden lekarz – dr Kazimierz Cebertowicz, wspomagany przez pielęgniarki – siostry ze Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża oraz personel świecki.

Obecność księdza Wyszyńskiego przynosiła rannym spokój. Zapamiętano go jako tego, który gotów jest ryzykować własne życie dla bliźnich. Codziennie obchodził wszystkich chorych, był księdzem „od termometru”, bowiem to jemu powierzono ten jedyny w Laskach instrument. Można sobie wyobrazić jego smutek, kiedy zgubił termometr! Po modlitwie do św. Antoniego bezcenny skarb znalazł się… w rosnących nasturcjach, ulubionych kwiatach x. Stefana Wyszyńskiego.

Nie ograniczał się tylko do pełnienia funkcji duszpasterskich. Kapelan włączał się we wszystkie prace, np. pranie bandaży oraz żołnierskich mundurów. Cały czas brakowało środków opatrunkowych, więc trzeba było je prać, suszyć i prasować. Przyszły prymas zajmował się też przenoszeniem rannych, bardzo często zdarzało się, że na własnych barkach przynosił rannych do szpitala. Zaangażował do pomocy niewidomych chłopców, którzy znosili rannych do szpitala pod kierunkiem osób widzących.

Był poszukiwany przez gestapo. Któregoś dnia natknął się na Niemców, którzy spytali go, czy wie, gdzie mieszka Wyszyński. Zgodnie z prawdą podał dokładnie swoje miejsce zamieszkania, a gdy Niemcy tam się udali, on zdążył uciec i się skryć.

Częstym obrazem z tamtych czasów był widok x. Wyszyńskiego błogosławiącego oddziałom powstańczym wyruszającym do lasu. Mimo permanentnego zagrożenia myślał o przyszłości. Prowadził regularne spotkania formacyjne i kształceniowe dla młodzieży i sióstr. Dla niewidomych miał cykl wykładów o spółdzielczości. Uważał, że powinni oni tworzyć spółdzielnie, dzięki czemu będą aktywni społecznie i będą mogli godnie egzystować. Jak się później okazało – miał rację. Po wojnie zaczęto rozwijać spółdzielnie dla niewidomych.

sosny w Muzeum, jedna z nich przepasana biało-czerwoną wstążką

Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, fot. P. Prusik-Gawryszewska

POWSTANIE OCZAMI X. STEFANA WYSZYŃSKIEGO

Ja, osobiście byłem przeciwny Powstaniu; gdy jednak otrzymałem nominację na kapelana AK okręgu Laski-Izabelin, Wawrzyszew, Boernerowo, Kampinos – poddałem się bez zastrzeżeń decyzjom Dowództwa. Dążyłem tylko do tego, by z Zakładu nie czynić ośrodka koncentracji, intendentury, zaopatrzenia, piekarni i kuchni polowych, a nadto radio i formacji wileńskich. Uważałem, że to daje sposobność do ataków WM, GSP i formacji własowców. Jakoś później tak się stało. Czyniło mnie to podejrzanym w oczach dowództwa AK.

Stefan Wyszyński, 1 sierpnia 1978 r.

 

Pierwszego sierpnia wybuchło Powstanie Warszawskie. Ostatniego lipca zebraliśmy się tutaj, w sąsiedniej sali i poświęciliśmy szpital powstańczy.

Stefan Wyszyński, Laski, 3 sierpnia 1960 r.

 

Szpital zapełniał się bardzo szybko. Wkrótce stał się za mały. Musieliśmy rannych żołnierzy kłaść, gdzie tylko się dało. Zajęliśmy cały dom rekolekcyjny i domek obok. Spowiadało się zazwyczaj tych, który czekali na operację tutaj, w tej kaplicy. Przynoszeni byli na noszach albo na jakimś kocu. Tutaj czekali, potem przenosiło się ich na stół operacyjny. Prześcieradła i koce, na których leżeli, były przesiąknięte krwią.

Stefan Wyszyński, Droga życia, Warszawa 2001

 

Pamiętam, jak byłem zmęczony, znużony tą ciągłą krwią, amputacjami, koszami wynoszonych rąk i nóg, tą męką żołnierzy, którzy byli bohaterscy na froncie, a jak dzieci na stole operacyjnym. Patrzyłem na to wszystko , przeżywałem strasznie. Wydawało mi się, że nie dla mnie ten obraz, ale dzisiaj rozumiem, jak wiele mi to dało.

Stefan Wyszyński, Warszawa, 31 stycznia 1965 r.

 

…ten szesnastoletni chłopaczek służył ze swoim starszym bratem w armii powstańczej w formacji kawalerii wileńskiej. Padł zaraz w pierwszych dniach. Przeniesiono go do szpitala, położono na niewielkiej sali w zakładzie franciszkanek w Laskach. Tam się z nimi spotkałem, spowiadałem go i przygotowałem na śmierć. Był bardzo poszarpany od kul, bo gdy został ranny, przez trzy dni leżał na deszczu i chłodzie pod kulami. Nikt nie mógł się do niego dostać, aby go stamtąd zabrać. Więc gdy wreszcie został przeniesiony do szpitala wojennego, był już prawie bez sił i trudno go było uratować. […] Pochowałem go na cmentarzu pod Izabelinem na górce, w piasku, bez trumny, bo już trumien nie było.

Stefan Wyszyński, Stryszawa, 1 sierpnia 1963 r.

 

Pamiętam operację bardzo dzielnego żołnierza, któremu trzeba było odjąć nogę. Powiedział, że zgodzi się na operację pod tym warunkiem, że przez cały czas będę przy nim stał. Złapał mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zaczął działać środek usypiający. Byłem wtedy strasznie nieuczciwy, bo gdy poczułem, że jego ręka opadła, pobiegłem do innych, których trzeba było spowiadać lub przygotować do następnych operacji. Aby zdążyć na czas, umówiłem się tylko z lekarzem, że mnie natychmiast wezwie, gdy mój żołnierz zacznie się budzić. W tym wypadku nie było innego wyjścia. Przyszedłem w porę, gdy on budził się już po operacji.

Stefan Wyszyński, Droga życia, Warszawa 2001

 

Już pod koniec powstania, idąc przez las, zobaczyłem stertę spopielonych kart przyniesionych przez wiatr. Na jednej z nich został niedopalony środek, a na nim słowa: «Będziesz miłował…». Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca Stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… «Będziesz miłował…».

Stefan Wyszyński, Droga życia, Warszawa 2001

 

Mam w tej chwili w pamięci zdarzenie, które przeżywałem wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego. Do wojskowego szpitala frontowego koło Izabelina, wróciła grupa oficerów niemieckich – lekarzy, którzy tam pracowali. Jeden z nich zatrzymał mnie, gdy biegłem od jednego chorego do drugiego. Wyciągnąwszy z kieszeni jakąś fotografię, gwałtem niemal kazał mi ją oglądać. Rzuciłem okiem. Niezwykłe wydało mi się wydawało mi się to spotkanie i swoisty przymus żołnierza niemieckiego. Spieszyło mi się bardzo, mnóstwo chorych i cierpiących czekało. A on swoje: zobacz – powiada – zobacz. Przyglądam się więc i cóż widzę? Chrystus z frontonu kościoła św. Krzyża w Warszawie, leżący na bruku ulicznym. Zdjęcie zrobione od strony Kopernika. Chrystus, leżący na bruku warszawskim, dłonią – przedziwnym zbiegiem okoliczności zachowaną – pokazywał w kierunku kościoła. Dłoń ta kierowała się na napis, który pozostał nietknięty na cokole: Sursum corda… W pewnym momencie z ust jego wyrywają się słowa, od których niemal odzwyczaiło się nasze ucho, dawno już nie słyszeliśmy: Ist noch Polen nicht verloren. Zdumiałem się. Po chwili podeszło bliżej jeszcze kilku oficerów. Spojrzałem na nich pytającym wzrokiem… Jeden z nich zawołał: Sursum corda! Sursum corda! Było to na kilka miesięcy przed wyjściem z Warszawy «zwycięskiej armii» z powalonej Warszawy.

Stefan Wyszyński, Warszawa, 17 czerwca 1962 r.

 

Fot.  Archiwum Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Archiwum Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, Muzeum Powstania Warszawskiego

Rozpoczęła się 13. edycja muzealnej gry miejskiej Raz, dwa, trzy, warszawiakiem jesteś Ty! Hasło tegorocznej akcji to Szczęśliwa trzynastka? Warszawskie mity i przesądy. Jak co roku, w programie bierze udział Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Kto urodził się w Zuzeli? Kim byli „warszawscy robinsonowie”? Chcesz się dowiedzieć, co robił wiwern w Czersku? A może zaciekawi Cię, dlaczego nasza noblistka (która?) podczas rejsu przez Atlantyk miała problem ze zgaszeniem światła w swojej kabinie? Czy bez i lilak to ta sama roślina? I czy to prawda, że pod Warszawą spadł meteoryt? A może cały deszcz meteorytów?

Wakacje spędzane w mieście nie muszą być nudne! Zapraszamy do detektywistycznej zabawy w naszym Muzeum! W ramach akcji przygotowaliśmy dla młodych odkrywców misję specjalną, którą można wypełnić zwiedzając naszą ekspozycję. W rozwiązaniu zagadek chętnie pomogą pracownicy Mt 5,14.

Dla uczestników, którzy wykonają zadania z co najmniej siedmiu miejsc przewidziana jest nagroda.

Zadania są dostępne na internetowej stronie projektu. Do gry zapraszamy rodziny z dziećmi w każdym wieku, wszyscy znajdą coś dla siebie!

Podczas Nocy Muzeów w siedzibie IPN w Rzeszowie stanie wystawa Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia. Została przygotowana przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Instytut Pamięci Narodowej.

Projekt ekspozycji powstał w 2018 roku z okazji 70-lecia jubileuszu objęcia przez bp. Stefana Wyszyńskiego tronu prymasowskiego oraz 40. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Na całość wystawy składają się zdjęcia archiwalne i cytaty, których zestawienie daje widzowi przestrzeń do refleksji. Kluczem do jej zrozumienia jest otwarty katalog pojęć będących filarami, na których opiera się – jak to nazwał Karol Wojtyła – „gramatyki życia” zarówno jednostek jak i całych społeczności. Przywołane wartości pojawiają się w myślach wszystkich, którzy świadomie chcą przeżywać swoje istnienie.

Wystawa Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, IPN Rzeszów, ul. Juliusza Słowackiego 18, g. 19.00-24.00. WSTĘP WOLNY.

Polonijne Centrum Nauczycielskie działające w Ośrodku Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą (ORPEG) wraz z Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Stefana Wyszyńskiego zapraszają na spotkanie w 18. rocznicę śmierci Jana Pawła II. Webinarium odbędzie się w czwartek 30 marca o godz. 19. Obowiązują zapisy!

Organizatorzy w sposób szczególny zapraszają katechetów, wychowawców i nauczycieli pracujących z polskimi dziećmi i młodzieżą. Spotkanie, którego zapis zostanie później udostępniony, poprowadzą eksperci Mt 5,14. Celem webinarium jest przypomnienie i przybliżenie postaci Jana Pawła II, a szczególnie ukazanie kulturotwórczej roli papieża Polaka. Przewidziano także czas na dyskusję oraz wspomnienia.

ZAPISY

Mt 5,14 przygotował niedawno dla ORPEG podręcznik Przewodnicy po świecie wartości – Jan Paweł II i prymas Stefan Wyszyński. Publikacja była przygotowywana z myślą o uczniach szkół polonijnych. Została dostosowana do różnych odbiorców, autorzy wzięli pod uwagę nawet niejednorodny poziom języka polskiego użytkowników i trudniejsze pojęcia umieścili w załączonym słowniku. Motywem przewodnim publikacji jest nauczanie Jana Pawła II oraz prymasa Stefana Wyszyńskiego.

W najbliższy weekend 17-18 grudnia mamy dla Was przedświąteczną niespodziankę! Zapraszamy na ostatnie w tym roku 26 metrów ponad chodnikami – bezpłatne oprowadzanie gości indywidualnych wraz z przewodnikiem po Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

2000 metrów kwadratowych ekspozycji, wielkoformatowe projekcje, unikatowe eksponaty, muzyka skomponowana przez Michała Lorenca, Sztuka przez duże „S”… Tego wszystkiego można doświadczyć już 26 m ponad chodnikami w pierścieniu kopuły Świątyni Opatrzności Bożej.

26 metrów ponad chodnikami to cykl bezpłatnych oprowadzań po Muzeum z przewodnikiem, podczas których prezentujemy zwiedzającym najciekawsze elementy naszej ekspozycji stałej.

KIEDY? sobota-niedziela 17-18.12; g. 12.00, 14.00, 16.00

GDZIE? Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego

DLA KOGO? Dla wszystkich wszystkich, niezależnie od wieku.

Serdecznie zapraszamy!

Na oprowadzanie nie obowiązują zapisy. Wstęp bezpłatny.

Sobór Watykański II. Polska historia to tytuł najnowszej publikacji prof. Michała Białkowskiego, wydanej staraniem Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Jest to propozycja popularnego przedstawienia genezy i przebiegu XXI Soboru Powszechnego.

Punktem wyjścia stały się rozważania o roli i znaczeniu soborów powszechnych w ciągu ponad dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa. Autor przypomniał najważniejsze wydarzenia, które doprowadziły do zwołania soboru. Szeroko opisał przygotowania do soboru zainicjowane w Polsce oraz podkreślił, że przybrały one zarówno charakter duszpasterski, jak i teoretyczny – studyjny. W dalszej części zaprezentował analizę obecności i aktywności polskich hierarchów w obradach soborowych. Mimo ograniczeń paszportowych, czynionych przez władze PRL, polscy biskupi byli znaczącą reprezentacją i bezsprzecznie najliczniejszym episkopatem, jaki uczestniczył w obradach spośród wszystkich „Kościołów milczenia”.

Zasadniczą część publikacji stanowi opis przebiegu czterech sesji soborowych. Pozwala on na sformułowanie kilku zasadniczych tez, które nasuwają się po lekturze pracy. Po pierwsze polskich ojców soborowych nie można identyfikować z żadnym ze stronnictw soborowych, bowiem w kwestiach fundamentalnych wypowiadali się oni zgodnie z doktryną katolicką, kierując się głosem sumienia i często bazując na specyfice polskiej religijności oraz własnych doświadczeniach pracy duszpasterskiej. Po drugie, wnieśli wkład w przygotowanie kilku najważniejszych dokumentów soborowych, m.in. Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes oraz Deklaracji o wolności religijnej Dignitatis humanæ. Po trzecie, jak już wspomniano, byli rzecznikami katolików żyjących „za żelazną kurtyną”. Po czwarte, z wielką intensywnością podejmowali oni kontakty z episkopatami zagranicznymi, informując o problemach i bieżącej sytuacji Kościoła w Polsce. Po piąte, Sobór był czasem budowania więzi polskich biskupów z następcami św. Piotra: Janem XXIII i Pawłem VI. Po szóste, kolejne sesje Vaticanum II potwierdziły niekwestionowane przywództwo prymasa Stefana Wyszyńskiego, jego talent organizacyjny, zdolności myślenia koncepcyjnego i niezwykłą pracowitość. Po siódme wreszcie, dla biskupa (a od 1964 roku arcybiskupa) Karola Wojtyły, Sobór Watykański II stał się czasem intensywnego rozwoju i wewnętrznego przełomu – wzrastania do roli metropolity krakowskiego i jednego z najbliższych współpracowników Stolicy Apostolskiej.

Podstawą źródłową książki są przede wszystkim materiały archiwalne, zgromadzone w Archiwum Archidiecezjalnym Warszawskim. Bibliografia zawiera również podstawową literaturę polską, dotyczącą Vaticanum II. Autor zebrał najważniejsze prace, które powstały na przestrzeni minionych 60 lat od jego inauguracji. Całość zamyka aneks zdjęciowy, w którym umieszczono dokumenty i fotografie pochodzące z kilkunastu archiwów kościelnych. Zwracają uwagę niepublikowane dotąd materiały archiwalne pochodzące z Sekretariatu Prymasa Polski.

Książka jest już dostępna w Sklepie Mt 5,14. Do końca roku będzie sprzedawana z rabatem 20%!

Michał Białkowski, Sobór Watykański II. Polska historia, Wyd. Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, Warszawa 2022

* * *

W czwartek 15 grudnia o godz. 11.00 zapraszamy na promocję książki z udziałem kard. Kazimierza Nycza, Metropolity

Archidiecezji Warszawskiej. Spotkanie w Domu Arcybiskupów Warszawskich poprowadzi red. Dawid Gospodarek z Katolickiej Agencji Informacyjnej, która objęła patronat nad książką. Zapraszamy!

 

Publikacja została dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach projektu Stworzenie programu wydarzeń związanych z upamiętnieniem i naukową refleksją nad recepcją Soboru Watykańskiego II.

PROF. MICHAŁ BIAŁKOWSKI – historyk Kościoła i politolog, od 2020 r. profesor na Wydziale Nauk o Polityce & Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 2017 r. prezes Klubu Inteligencji Katolickiej w Toruniu, w latach 2017–2021 sekretarz Porozumienia Klubów Inteligencji Katolickiej w Polsce. Opublikował m.in.: Apostołowie Afryki. Studia poświęcone Wandzie Błeńskiej i kardynałowi Adamowi Kozłowieckiemu SI, Toruń 2022 (współautor i współred.); Prymas i Papież. Studia poświęcone prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu i papieżowi Janowi Pawłowi II, Toruń 2021 (współautor i współred.); S. Wyszyński, Pro memoria, t. 4: 1956–1957, Warszawa 2020 (red.); Protokoły konferencji polskich ojców soborowych. Zbiór dokumentów 1962–1965, Lublin 2019 (wyd.); «Radość i nadzieja, smutek i trwoga…». Sobór Watykański II z perspektywy półwiecza, Toruń 2016 (współautor i red.); Wokół Soboru Watykańskiego II. Studia i szkice, Toruń 2016. Inicjator i redaktor naukowy wielotomowej publikacji Studia soborowe, Toruń 2015.

Zachęceni zainteresowaniem zorganizowaną przez Mt 5,14 debatą Sobór pyta o człowieka, prezentujemy zapis wykładu wprowadzającego, wygłoszonego wówczas przez o. prof. Jarosława Kupczaka OP z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie:

Dzisiaj, szczególnie w młodym pokoleniu, które krytycznie ocenia obecny stan Kościoła, istnieje nierzadko tendencja do obarczania winą za ten stan Soboru Watykańskiego II. Trudno taki osąd ocenić inaczej niż jako anachronizm – przypisywanie temu najważniejszemu wydarzeniu w Kościele katolickim w ubiegłym wieku znaczenia i przyczynowości, którego nie posiada. Ten anachronizm wyrażany jest czasem w łacińskiej formule post concilium ergo propter concilium („po Soborze, a więc z powodu Soboru”). Takie błędne widzenie przeszłości łączy się nierzadko z idealizacją przed-soborowej rzeczywistości katolicyzmu, która idzie w parze z niewiedzą na temat tego, jak wyglądał Kościół pierwszej połowy XX wieku i z jakimi problemami się mierzył.

Temat tego wykładu ma jednak charakter antropologiczny: Sobór pyta o człowieka. To powiązanie Soboru Watykańskiego II z pytaniem o człowieka domaga się pewnego wyjaśnienia. Wśród powodów zwołania Soboru Watykańskiego II jasno widać przyczyny teologiczne. Sobór Watykański I został nagle przerwany i niedokończony z powodu działań wojennych oraz włoskiego powstania (risorgimento). Stąd brak równowagi w stworzonej wówczas eklezjologii i skłonność to trans-montanizmu, szczególnie wobec antykatolickich ruchów w wielu europejskich krajach (chociażby Francji, Niemczech, Portugalii). Wielu światłych ludzi Kościoła zdawało sobie także sprawę, że oficjalna, rzymska teologia Kościoła znalazła się daleko w tyle za dokonaniami i poziomem tzw. „nowej teologii” (la nouvelle théologie), która w sposób bardziej twórczy i przekonujący potrafiła podejmować współczesne problemy. A problemy były poważne.

Dlaczego Sobór był potrzebny?

W swojej książce Bóg żyje w Holandii kard. Willem Eijk dzieli się interesującymi refleksjami na temat przyczyn dramatycznego kryzysu Kościoła katolickiego w Holandii, który nastąpił w dekadach po zakończeniu Soboru Watykańskiego II i za który wini się często ostatni sobór. Jak podkreśla holenderski hierarcha, żeby zrozumieć przyczyny tego kryzysu, nie wystarczy wskazać na Sobór Watykański II, ale trzeba cofnąć się wstecz.

9 października 1947 r. grupa intelektualistów, świeckich i duchownych, spotkała się w seminarium diecezji Utrecht, żeby „przedyskutować niepokojące zmiany, jakie obserwowano wśród katolików w całym kraju. Wyniki tej debaty zostały opublikowane w książce pod znaczącym tytułem Niepokój w duszpasterstwie. Autorzy odnotowali «zmęczenie» duszpasterstwa; zwrócili uwagę, że relacja między katolikami a Kościołem nie opiera się już na wierze, ale jest jedynie społeczna… Było się katolikiem z przynależności społecznej, gdyż wzrastało się w strukturach katolickich, a nie w oparciu o przeżywaną wiarę… Jeden z członków tej grupy napisał odnośnie ówczesnych katolików: «To potężna armia szykująca w niedalekiej przyszłości wielką apostazję. Jest to powolny i niedostrzegalny proces»” (W.J. Eijk, Bóg żyje w Holandii. Kardynał Willem Jacobus Eijk w rozmowie z Andreą Gallim, Kraków 2021; podkreślenie – JK).

Holenderscy intelektualiści nie byli jedynymi, którzy widzieli w Europie nadchodzące tsunami sekularyzacji. W 1958 r. młody ksiądz, świeżo habilitowany teolog Joseph Ratzinger napisał artykuł Die neuen Heiden und die Kirche („Neopoganie i Kościół”), w którym znajdujemy przejmujący i proroczy opis „ochrzczonych pogan” w Europie: „Nazywana chrześcijańską Europa od ponad czterystu lat stała się siedliskiem nowego neopogaństwa rosnącego niepowstrzymanie w sercu Kościoła i grożącego drenażem od wewnątrz” (J. Ratzinger, Neopoganie i Kościół, w: Ostatnie rozmowy. Z Benedyktem XVI rozmawia P. Seewald, Kraków 2016). Kościół  „w zupełnie nowy sposób stał się Kościołem pogan”, „Kościołem pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami, ale w rzeczywistości będących poganami”.

W dekadach poprzedzających Sobór Watykański II nie brakowało poważnych analiz teologicznych i filozoficznych zwiastujących poważne kłopoty w Kościele. Wśród wielu krytyków ówczesnej kultury, którzy jasno widzieli jej areligijny czy antyreligijny charakter, warto wskazać na Henriego de Lubaca i jego dzieło Dramat humanizmu ateistycznego z 1944 r. W tej książce, która w pewien sposób się nie zestarzała, francuski jezuita patrzy na Friedricha Nietzschego i jego projekt nad-człowieka (Übermensch) jako na prorocze opisanie prometejskiego i post-chrześcijańskiego charakteru nowożytności (H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, Kraków 2005).

Jako swoiste uzasadnienie zwołania Soboru Watykańskiego II, choć napisane pół wieku później, możemy potraktować monumentalne działo Charlesa Taylora, szczególnie dwie jego książki: U źródeł podmiotowości i Secular Age. Szczególnie ta druga książka w sposób mistrzowski ukazuje historyczne perypetie kultury Zachodu, które stworzyły „świecki wiek”. Kluczowe dla stworzenia świeckiego XX wieku było to, co Taylor nazywa „immanentne ramy” (immanent frames), czyli taki sposób tłumaczenia rzeczywistości, który w żaden sposób nie musi, a nawet – zgodnie z wymogami współczesnej nauki i ockhamowskich nożyc – nie może odwoływać się do przyczyn transcendentnych.

Świecki wiek tworzy własny rodzaj etosu i realizującego go bohatera (świętego). Święty świeckiego wieku to chociażby doktor Bernard Rieux z Dżumy Alberta Camusa, który mówi o sobie: „Nie mam upodobania do świętości. Obchodzi mnie, żeby być człowiekiem”. Tak opisuje go narrator: „gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest.” Heroizm bohatera świeckiego wieku polega – wzdłuż linii myślenia Ludwiga Feuerbacha – na odrzuceniu teologicznych podpórek i protez, aby być tylko człowiekiem i aż człowiekiem. Uczciwe życie w sytuacji braku ostatecznych uzasadnień, a nawet rezygnacji z szukania tych uzasadnień, stanowi o heroizmie ludzkiej egzystencji.

Sobór świeckiego wieku

To właśnie do ludzi żyjących w świeckim wieku zwraca się Sobór Watykański II. W swoich dokumentach teologicznych Sobór biorąc pod uwagę dokonania ówczesnej refleksji teologicznej i wymagania kultury dokonuje reinterpretacji nauki Kościoła. Dwa równocześnie zachodzące procesy: ressourcement i aggiornamento, pozwalają Soborowi na znaczącą korektę katolickiej eklezjologii w konstytucji Lumen gentium, ukazanie Objawienia jako wydarzenia zachodzącego w ludzkiej historii w konstytucji Dei verbum, nowe ujęcie relacji Kościoła do judaizmu i religii niechrześcijańskich, odważną i mądrą refleksję na temat wolności religijnej w deklaracji Dignitatis humanæ.

Ambitne dzieło odnowienia refleksji o Kościele zostaje przez Sobór podzielone na dwie części: refleksję ad intra i ad extra. Tę pierwszą podejmuje przede wszystkim konstytucja Lumen gentium, tę drugą – przede wszystkim Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. To właśnie w konstytucji duszpasterskiej sformułowana jest metodologia polemiki ze świeckim wiekiem, która ma charakter antropologiczny. Ta metoda opiera się o teologiczną koncepcję człowieka.

Teologiczne rozumienie człowieka

Teologiczne, czy też chrystocentryczne rozumienie człowieka zostało już zarysowane w wykładzie wstępnym Konstytucji Gaudium et spes, gdzie mowa jest o sytuacji człowieka w świecie współczesnym. W ostatnim numerze tej części Sobór stwierdza, że „zakłócenia równowagi, na które cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zachowaniem równowagi, które ma miejsce w sercu ludzkim” (GS10). Ten niepokój ludzkiego serca sprawia, że nie można uciec od najbardziej podstawowych pytań, które wykraczają poza obszar doczesności i mają charakter teologiczny: „kim jest człowiek; jaki jest sens cierpienia, zła, śmierci, które istnieją nadal, choć dokonał się tak wielki postęp? Na cóż te zwycięstwa tak wielką okupione ceną; co może człowiek dać społeczeństwu, a czego się od niego spodziewać; co nastąpi po tym życiu ziemskim?” (GS10).

Odpowiedź na tak postawione pytania ma charakter chrystologiczny: „Kościół zaś wierzy, że Chrystus, który za wszystkich umarł i zmartwychwstał (por. 2 Kor 5,15), może człowiekowi przez Ducha swego udzielić światła i sił, aby zdolny był odpowiedzieć najwyższemu swemu powołaniu; oraz że nie dano ludziom innego pod niebem imienia, w którym by mieli być zbawieni (por. Dz 4,12). Podobnie też wierzy, że klucz, ośrodek i cel całej ludzkiej historii znajduje się w jego Panu i Nauczycielu. Kościół utrzymuje nadto, że u podłoża wszystkich przemian istnieje wiele rzeczy nie ulegających zmianie, a mających swą ostateczną podstawę w Chrystusie, który jest Ten sam, wczoraj, dziś i na wieki (por. Hbr 13,8). W świetle więc Chrystusa, Obrazu Boga niewidzialnego, Pierworodnego wszystkiego stworzenia (por. Kol 1,15), Sobór pragnie przemówić do wszystkich, aby wyjaśnić tajemnicę człowieka oraz współdziałać w znalezieniu rozwiązania głównych problemów naszego czasu” (GS 10).

Tak rozumiane przemówienie do wszystkich rozpoczyna się w następnej części zatytułowanej „Kościół a powołanie człowieka”, która zgodnie z zapowiedzią ma mieć charakter oddolny, indukcyjny. Sobór więc „zamierza rozeznać… przede wszystkim te wartości, które dziś najwięcej się ceni, oraz odnieść je do ich Bożego źródła” (GS11). I tak, w następnych numerach pojawiają się rozważania dotyczące: godności człowieka stworzonego na obraz Boga (GS 12), grzechu (13), ludzkiej cielesności (14), sumienia moralnego (16), wolności (17), śmierci (18), wspólnoty ludzkiej (23-32), ludzkiego zaangażowania w przemianę świata (33-39), małżeństwa i rodziny (47-52), kultury (53-62), życia gospodarczo-społecznego (63-72), życia wspólnoty politycznej (73-76) etc.

Zwieńczeniem rozważań w tej części Konstytucji duszpasterskiej i pewien sposób najważniejszym teologicznym fragmentem całej Konstytucji jest ostatni numer tego rozdziału: „Chrystus nowy człowiek” (De Christo Novo Homine), gdzie czytamy: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie. Nic więc dziwnego, że w Nim wyżej wspomniane prawdy znajdują swe źródło i dosięgają szczytu” (GS22).

Drugi kluczowy dla chrystocentrycznej antropologii konstytucji Gaudium et spes znajdujemy w rozdziale poświęconym wspólnocie ludzkiej: „Kiedy Pan Jezus modli się do Ojca, aby «wszyscy byli jedno… jako i my jedno jesteśmy» (J 17,21-22), otwierając przed rozumem ludzkim niedostępne perspektywy, daje znać o pewnym podobieństwie między jednością osób boskich a jednością synów Bożych zespolonych w prawdzie i miłości. To podobieństwo ukazuje, że człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego (por. Łk 17,33)” (GS24).

O. prof. dr hab. Jarosław Kupczak OP
Sobór pyta o człowieka

 

 

24 listopada 2022 r.

 

Jak wprowadzano reformy soborowe w Polsce? Kto był za nie odpowiedzialny? Czy biskupom można zarzucić w tym kontekście opieszałość i lęk? A może raczej wykazali się rozwagą i powściągliwością? No i czy Polacy byli gotowi na zmiany, jakim miał zostać poddany Kościół? O tym dyskutować będą uczestnicy ostatniej już soborowej debaty w Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, która odbędzie się w czwartek 8 grudnia o godz. 18.00.

Zaproszenie do udziału w debacie Polskie ślady Soboru przyjęli:

Dyskusję poprowadzi x. prof. Robert Skrzypczak z Akademii Katolickiej w Warszawie.

Podczas spotkania zaprezentowana zostanie wydana przez Mt 5,14 książka prof. Michała Białkowskiego Sobór Watykański II. Polska historia. Po debacie i przez cały grudzień będzie sprzedawana w Sklepie Mt 5,14 z opustem 20%!

Debata odbędzie się w czwartek 8 grudnia o godz. 18.00 w siedzibie Muzeum przy ul. Prymasa Augusta Hlonda 1, pod kopułą Świątyni Opatrzności Bożej na Wilanowie. Przed debatą od godz. 16.30 będzie możliwość zwiedzenia z przewodnikiem ekspozycji głównej Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Debata będzie także transmitowana na muzealnym kanale YouTube.

Serdecznie zapraszamy!

* * *

Cykl debat Radość i nadzieja stanowić ma zaproszenie do rozmowy ludzi mających różne wizje Kościoła i odmienną wrażliwość eklezjalną. Zaproszeni do dyskusji zastanawiać się będą nad blaskami i cieniami recepcji Vaticanum II, a także nad rolą patronów Mt 5,14 we wprowadzeniu dorobku soborowego w krwioobieg Kościoła w Polsce, a w przypadku Karola Wojtyły – także w wymiarze powszechnym.

Debatom towarzyszy wystawa plenerowa Radość i nadzieja, przygotowana przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, którą do 8 grudnia br. można oglądać na placu przed Świątynią Opatrzności Bożej. Autorem niezwykłego projektu graficznego jest młoda artystka Julia Tecmer. Patronat honorowy nad wystawą objął abp Salvatore Pennacchio, nuncjusz apostolski w Polsce.

Patronat medialny:

Katolicka Agencja Informacyjna uruchomiła internetową zbiórkę. Potrzebuje 49 tys. zł miesięcznieDo Rzeczy – Wikipedia, wolna encyklopediaWażne zmiany w Radiu Warszawa: nowe logo i nowy Poranek

Partner:

Centrum Myśli Jana Pawła II - JP2online

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:

Na rozpoczynający się Adwent przypominamy fragmenty listu pasterskiego, który młody biskup lubelski Stefan Wyszyński, dziś błogosławiony, wystosował w pierwszych miesiącach swej posługi w 1946 r. Jak zwracał uwagę Stefan Wilkanowicz po latach, bo w 1981 r. na łamach miesięcznika „Znak”, „bez obawy popełnienia błędu można powiedzieć, że zawiera on moralno-społeczny program przyszłego prymasa Polski, zaś lektura tego tekstu po 35 prawie latach wskazuje, że nie jest to jedynie dokument historyczny, ale w wielkiej mierze program nadal aktualny. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby go więc uznać także za testament czy drogowskaz, który zmarły prymas nam pozostawia”. Wydaje się, że po 76 latach także.

 

LIST PASTERSKI NA ROK KOŚCIELNY

O CHRZEŚCIJAŃSKIM WYZWOLENIU CZŁOWIEKA

Adwent Pański, dziś rozpoczęty, zwraca myśli, wolę i uczucia, dusze I ciała nasze, całe człowieczeństwo ku Bogu Ojcu, który posyła Syna swego na Bożą Ziemię. Od czasu pierwszego adwentu, gotującego ludzkość no przyjście Zbawiciela świata, upłynęły wieki. Pan Jezus przyszedł na ziemię jako Bóg-Człowiek, pojednał ją z Niebem, zgładził grzechy świata, wlał do dusz wraz z łaską nadzieję, podźwignął nas z upadku. Od szeregu wieków przeżywamy rok w rok tajemnicę wcielenia Syna Bożego i odkupienia świata. Kościół Święty każe nam rozważać je kolejno w ciągu roku liturgicznego. Każde takie przeżycie pogłębia w nas zrozumienie dzieł Bożych. Sam Duch Święty rządzący Kościołem, uświęcający go, wpływa no coraz to lepsze zrozumienie prawd Bożych. Adwent każdorazowo budzi w nas tęsknotę do Boga: „Przyjdź, już nie zwlekaj, rozwiąż więzy Twego ludu” (Antyfona adwentowa).

Każde Święto Bożego Narodzenia ukazuje nam cud miłości Boga ku człowiekowi; cud zjednoczenia natury Bożej i ludzkiej, budząc w nas pragnienie trwałego z Nim związku. Każdy okres Wielkiego Postu przez swoje „obmycie odradzające” (Tt 3,5) oczyszcza nas i rodzi pragnienie wolności od zła. Święta wielkanocne, ukazując ostateczne zwycięstwo miłości nad nienawiścią, nad słabością i złem – ileż wlewają w nas sił do walki i woli zwycięstwa! Mężowie galilejscy patrzący w niebo za Chrystusem wstępującym do Ojca swego i Ojca naszego, ożywiają w nas pragnienie ojczyzny niebieskiej. A· dzień Zesłania Ducha Świętego rozpala w nas gorejący ogień miłości Boga, mocą której dążymy do Niego wszystkimi drogami świętych Pańskich, ubogacających przykładami swego życia cały rok kościelny.

Dzięki temu rok kościelny, który dziś od nowa zaczynamy, jest dla nas najskuteczniejszym przewodnikiem wychowania. Naszym pedagogiem jest sam Duch Święty, a Kościół czujnym kierownikiem.

Rozpoczynając dziś kolejny Adwent oczekujemy przyjścia Pańskiego. Nigdy bowiem człowiek nie czuł się tak bardzo pogrążony w ciemności i w cieniu śmierci, jak w czasach bezpośrednio powojennych. Bo chociaż świat już dawno jest odkupiony przez Chrystusa Pana, to jednak grzech ma tylu wyznawców, rodzi tak gorzkie owoce, iż od nich ścierpły nam wszystkim zęby, stwardniały serca, a Ziemia spłynęła krwią niewinnie pomordowanych oraz łzami dręczonych i prześladowanych, tonąc w mgławicach nienawiści i w dymach pożarów. Wojna napełniła oczy nasze obrazami apokaliptycznymi, niejednokrotnie mieliśmy przedsmak końca świata i doznaliśmy męki piekieł. Niejedni twierdzą, że w oprawcach swoich ujrzeli oblicze wcielonego szatana. Obrazy te pozostały w oczach naszych, budzą lęk i trwogę przed przyszłością świata .

Nawet obywatele najpotężniejszych narodów czują się zaniepokojeni. Z tego łez padołu wołamy dziś tym natarczywiej do Boga, oczekując łaski odrodzenia świata, nowego adwentu Pańskiego.

Rorate cœli – „Spuście rosę niebiosa z wysokości, a obłoki niech zleją z deszczem Sprawiedliwego: niech się rozewrze Ziemia i zrodzi Zbawiciela, a sprawiedliwość niechaj wzejdzie społem” (lz 45,8). ”O korzeniu Jessego, który stoisz na znak narodów, przed którymi królowie zamilkną, do którego narody modlić się będą, przyjdź, uwolnij nas i już nie zwlekaj” (Wielka antyfona adwentowa z 19 grudnia).

„O kluczu Dawidowy i berło domu izraelskiego, który otwierasz, a nie będzie nikogo, kto by zamykał, i zamykasz, a nie będzie nikogo, kto by otworzył, przyjdź i wyprowadź związanych z domu więzienia, siedzących w ciemności i cieniu śmierci” […]

Przywrócenie człowiekowi godności

Rozwianie promiennych prawd nauki Kościoła o wysokiej godności człowieczeństwo wskazuje nam, co uczynił Bóg dla podniesienia człowieka. Kto z nas nie pragnie dziś przywrócenia człowiekowi dawnej jego godności? Uznajemy niemal wszyscy, że odmianę świata trzeba zacząć od obrony człowieka. Zgodni jesteśmy, że leży to w interesie i rodziny, i państwa, i Kościoła. No ogół godzimy się, że dzieło przywrócenia tej godności człowiekowi może być skutecznie dokonane wspólnym wysiłkiem, i to nie tylko jednego narodu czy państwa, ale wspólnej procy wszystkich narodów i państw – całej ludzkości podobnie, jak ludzkość cała wzięła udział w osądzeniu zbrodni sponiewierania człowieka przez pogański świat. Aby nakreślić drogę przywrócenia godności człowiekowi, musimy iść po linii odwiecznych, i nienaruszalnych praw człowieka mając na uwadze krzywdy mu wyrządzone. Rozważmy, ukochani w Chrystusie, jaką rolę ma do wypełnienia człowiek sam, rodzina, państwo, społeczeństwo i wreszcie Kościół.

Czego należy oczekiwać od człowieka?

Ma on do wypełnienia najdonioślejsze zadanie. Któż bowiem będzie nas szanował, jeśli sami siebie nie uszanujemy? Poważanie zyskujemy własnym życiem i czynami.

Dlatego to sami musimy naprzód poznać, ocenić i uznać naszą wysoką godność, płynącą z naszego Boskiego pochodzenia, z wyniesienia natury ludzkiej do zaszczytu zjednoczenia z Bogiem, z naszego przeznaczenia do życia i do szczęścia wiecznego w Niebie. Żadna deklaracja prow człowieka i obywatela, żadna konstytucja, żaden ustrój społeczny, żadne przywileje polityczne nie pomogą nam do zachowania swej godności, nie uzyskają dla nas szacunku tak wiążąco jak prawda, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Żyli ongiś ludzie dobrze urodzeni, o historycznych nazwiskach, żyli potężni władcy i zeszli ze świata w niesławie; żyli też i prostaczkowie, których imiona żyją przekazywane z pokolenia na pokolenie. To tajemnica wartości życia osobistego!

Największym wrogiem naszym jesteśmy zazwyczaj my sami dla siebie. Nie można o tym zapominać dziś, gdy tyle jest słusznych dążeń do postępu i do znaczenia społecznego. Zarówno każdy człowiek, jak i całe warstwy społeczne, stany, zawody, nie wtedy zasługują na cześć, gdy zdobędą władzę, wielkie prawa, może społeczne przywileje, ale wtedy, gdy sami uszanują swą godność i życiem uczciwym, moralnym, pracowitym, zdobędą sobie poważanie u ludzi. Cała współczesna walka o wyniesienie człowieka, o pierwszeństwo i znaczenie powinna mieć na celu nie tylko zdobywanie praw, ale zdobywanie cnót i pełnienie obowiązków.

Dziś upadla człowieka nie tyle wadliwy ustrój społeczny, bo ten poprawia się w widoczny sposób, ale raczej gwałcenie przez ludzi prawa przyrodzonego, praw Bożych i ludzkich. Niejeden rozprawia o wyzwoleniu, a jest starym człowiekiem, niewolnikiem swych grzechów i nałogów, przez które kuje sobie łańcuch niewoli.

Czyż na przykład nie jest straszliwe w swych skutkach pijaństwo, które tak się u nas rozpowszechniło, że można mówić o pijackim obłędzie? Co pomogą wszystkie deklaracje o wolności, gdyśmy dotąd nie zrzucili z siebie jarzma najeźdź, który rozpijał nas z pomocą kontyngentowej wódki? Co pomogą zdobycze gospodarcze, wysokie płace, jeśli są przepijane? Kto nas uszanuje, gdy widzi Naród w stanie ciągłej nietrzeźwości?

A wszystkie grzechy ciała, szerząca się rozpusta, niewola zmysłów, zwyrodnienie, od którego człowiek żywcem gnije? Na dumnym świecie, zdobywającym i podbijającym materię, najbardziej upośledzona jest materia ciała ludzkiego. Fabryki w urabiają cuda z błota, z rudy, z węgla; materia wychodzi z nich uszlachetniona, tylko człowiek staje się pospolitszy. Jesteśmy świadkami ciągłej przemiany na lepsze wokół nas, a sami stajemy się coraz gorsi. Wystarczy przejść się po szpitalach, klinikach, sanatoriach, gdzie giną miliony od chorób cielesnych i wenerycznych. Są narody, wśród których co piąty człowiek choruje na syfilis, a drugie tyle przy nich się męczy. O jakiż godni są współczucia zdobywcy świata, władcy, zwycięzcy narodów, rządzeni swoimi nałogami! Musimy więc bronić się przed upodleniem nie tylko w fabryce, w biurze, w szkole, w więzieniu czy w wojsku, ale przede wszystkim musimy bronić się przed upodleniem w duszy i w ciele naszym. Strzec mamy przed sobą samym darów Bożych ciała naszego, nie niszczyć sił ciała na grzechy, na wieczny gwalt, zadawany ciału przez pijaństwo, rozpustę, występki. Bronić mamy darów umysłu naszego, dając mu prawdę Bożą, której jedynie jest godny. Kształcić mamy wolę naszq, by coraz skuteczniej pragnęła dobra i chroniła się przed złudzeniami, wiodącymi na manowce grzechu. Trzymać należy na wodzy uczucia nasze, uszlachetniać je i podnosić do Boga, by w Nim wszystko kochaly. Uznając słabość naszą w walce z sobą, odwołajmy się do pomocy Pana, który stworzył Niebo i Ziemię (zob. Ps 121,2). Właśnie z tą pomocą spieszy Chrystus na świat: „Kamień węgielny wszelkiego budowania”, wszelkiej prawdziwej odmiany.

Czego oczekujemy od rodziny?

Rodzina jest ośrodkiem wychowania, które najgłębiej kształtuje duszę. Urządzona po chrześcijańsku, jest szkołą niemal religijnej czci wzajemnej małżonków i dzieci. Małżeństwo, zbudowane na wzór związku Chrystusa z Kościołem, każe mężowi miłować żonę, jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie (zob. Ef 5,25). Taka miłość jest szkołą delikatności, tak koniecznej w pożyciu domowym.

Rodzina chrześcijańska ma przez miłość małżonków zwalczyć brutal­ność i ordynarność, których tak wiele bywa we wzajemnym obcowaniu mężczyzn i kobiet. Należy unikać wszelkiego gwałtu i przemocy. Należy uśmierzyć wrzask i krzyki, które napełniają domy. Byliśmy w czasie woj­ny świadkami ordynarności żołnierzy niemieckich wobec kobiet i dzieci polskich. Mamy już dość tego krzyku, wrogości słowa, złych oczu, gwałtownych ruchów. Nie naśladujmy tej dzikości, która nas lak raziła u wrogów. Zachowujmy szacunek wobec dzieci, widząc w nich dar Boży. Może to zwalczy w rodzinach obyczaj mordowania nienarodzonych dzieci, które tak często padają ofiarą wszystkich wad rodziców. Uszanować w rodzinie życie dziecka, otoczyć je miłością i szacunkiem, należnymi stworzeniu Bożemu, to znaczy zakładać fundament pod nowe obyczaje społeczne.

Znamienny jest nakaz świętego Pawła: „Ojcowie, nie rozdrażniajcie dzieci waszych, aby nie popadły w małoduszność” (Kol 3,21). Jest on podyktowany czcią dla wielkiej, nawet w dziecku, godności człowieka, delikatności i umiaru korzystania z władzy rodzicielskiej.

Czego nie zdoła dokonać rodzina, ma dalej prowadzić szkoła. Bo w niej widzimy uzupełnienie rodziny. Czy to będzie szkoła państwowa, czy prywatna – każda jest potrzebna przede wszystkim rodzinie i ma ją wspierać. W szkole może dziecko nauczyć się szacunku nie tylko dla siebie, ale i dla swego otoczenia. Staje ona między życiem prywatnym a społecznym, skąd płynie doniosłe jej znaczenie.

„Aby rodzinie ułatwić wychowanie człowieka w godności, trzeba prze­de wszystkim uszanować prawa i godność samej rodziny, zabezpieczyć jej swobodny oddech, by mogła wypełnić posłannictwo przekazywania nowego życia i wychowania dzieci w duchu zgodnym z własnymi przekonaniami religijnymi” (Pius XII). Należy tworzyć oddzielne ogniska do­mowe, by nie stłaczać rodzin na gromadę w przeludnionych izbach, gdzie trudno zachować spokój, zgodę, cierpliwość i wzajemny szacunek. W wieku życia społecznego nie wolno zapominać, że największy wpływ na to życie ma rodzina, której prawa są święte i pierwszorzędne.

Czego oczekujemy od państwa na rzecz podniesienia godności człowieka?

Chcemy tu zaznaczyć no wstępie, że podniesienie godności człowie­ka przysparza czci samemu państwu: im wyżej bowiem stawiany jest człowiek, tym większy zaszczyt dla rządzącego nim państwa; człowiek sponiewierany, zepchnięty do roli bezdusznej rzeczy, nierozumnego zwie­rzęcia, nie przynosi ani pożytku, ani zaszczytu państwu.

Zbyt wielka jest godność państwa, by miało rządzić tylko rzeczami, a nie ludźmi. U podstaw tego dźwigania wzwyż człowieka stanąć po­winna zasada, że państwa nie mają bezwzględnej władzy nad człowiekiem. Najwyższe prawo nad nim ma tylko Bóg, w którego władzy uczestniczą wszyscy inni. Stąd „święte prawo jednostki – mówi Pius XII, ­musi być uszanowane zarówno przez przyjaciół, jak i przez wrogów” (przemówienie z 24 grudnia 1942 r.).

Państwa nie istnieją dla siebie, tylko dla służenia dobru ludzi. „A kto­kolwiek by między wami chciał być pierwszy, będzie sługą wszystkich” (Mk 10,44). Nie obawiajmy się, że to służba ludziom obniży powagę państwa. Wszyscy bowiem obywatele swym zmysłem społecznym, przez Boga zaszczepionym, uznają wielką dostojność i doniosłość państwa. Im bardziej są przez nie uszanowani, tym większą odwdzięczają się miłością i gotowością obrony. A któż z nos dziś tego nie pragnie?

Państwa muszą otoczyć człowieka zaufaniem, uznaniem praw jego rozumu, zwłaszcza prawa do prawdy. „A przeto złożywszy kłamstwo, mówcie każdy prawdę z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” (Ef 4,25). Państwa nie mogą więc, jak to czyniło propaganda hitlerowska, organizować okłamywania swych obywateli za ich własne pieniądze. Takie państwa godziłyby same w siebie, bo ostatecznie lu­dzie nie są dziećmi i na kłamstwie się znają.

Państwa muszą uznać prawa woli ludzkiej – zwłaszcza prawa do dobra. Każdy człowiek z natury swej pragnie dobra, a państwa mogą mu ułatwić jego osiągnięcie. Dlatego to państwo z woli swojej jest stróżem dobra powszechnego, ma obowiązek o nie walczyć i obywatelom je zapewnić. O tyle tylko jest zgodne ze swym przeznaczeniem, o ile pragnie tego dobra dla wszystkich. Z istoty swej i przeznaczenia państwo ma być dobre, ma dobrze czynić i ochraniać dobra człowieka przed zniszczeniem. Gdy tak czynić będzie, spokojnie może zaufać swym obywatelom. Gdy tego zaniecha, obywatele – zamiast być bro­nieni przez państwo – sami przed nim bronie się będą. Byłoby to największym nieszczęściem życia publicznego.

Państwa mają uznać prawa człowieka do zachowania i rozwoju i ży­cia fizycznego, umysłowego i moralnego (Pius XII, przemówienie z 24 grudnia 1942 r.). Jest to najbardziej podstawowe i niezaprzeczalne prawo człowieka, wzięte z woli dawcy życia – Boga. Prawo to jest wyższe ponad wszelkie inne prawa ludzi. Tylko potrzeba obrony dobra powszechnego daje państwu prawo do życia obywateli, ilekroć inną drogą nie można zabezpieczyć porządku publicznego, zawsze jednak mocą sprawiedliwego wyroku sądowego. Nie wolno jednak zapominać, że człowiek, który stanął w sprzeczności z prawem, nie przestał być człowiekiem. Dochodząc sprawiedliwości, wymierzając słuszną karę, państwa nie mogą stosować środków, które krzywdzą i poniewierają więźniów, nie mogą oddawać ich na łup dzikich instynktów ludzkich, nie mogą ich krzywdzie fizycznie, kaleczyć ciała.

Do państwa, postawionego na straży życia ludzkiego, zwracają się z ufnością oczy wszystkich uciśnionych, prześladowanych, zagrożonych. Państwo ma bronić życia w łonie matki, ma karać złość mężów krwa­wych. Do swego trybunału ma odwołać wszystkie zatargi obywateli, by z bronią w ręku nie rozstrzygali, kainowym obyczajem, swych sporów. Ktokolwiek inaczej by postępował, naruszałby prawo do życia, choćby działał w imieniu partii, organizacji politycznych czy wojskowych, dopuszczałby się zwykłego morderstwa, godziłby w prawa i cześć obywateli oraz podcinałby lad w państwie.

Państwa muszą stanąć w obronie praw obywateli do środków życio­wych. Bóg i Ojciec nasz, udzieliwszy nam daru życia, „daje pokarm wszelkiemu ciału” (Ps 136,25); skoro troszczy się o lilie polne i o ptaki niebieskie, o ileż bardziej o nas – małej wiary? (zob. Mt 6,30). Troskę tę złożył w ręce człowieka, „który sam sobie jest rządca i opatrzności” (encyklika Rerum Novorum), a gdy człowiek sam sobie zarodzie nie może – w ręce społeczności publicznej. Każdy człowiek ma prawo do środków życiowych; pozbawienie go tych środków, skazanie całych warstw ludzi na wymarcie, jest niesprawiedliwością. Walcząc więc o po­dniesienie godności człowieka, należy ułatwić mu dostęp do koniecznych dian środków, by nie pędził życia niegodnego człowieka, by posiadał na własność skromne bodaj mienie, by miał prawo używania swej własności w granicach obowiązków społecznych, by miał dostęp do godzi­wej pracy i sprawiedliwej zapłaty.

Państwa powinny szczególnie uznać wrodzone prawo człowieka do prywatnej i publicznej czci Bożej, do wyznawania swej wiary świętej i przekazywania jej dziatwie, w drodze wychowania rodzinnego czy szkolnego. Zbliżenie bowiem ludzi do Boga nie tylko podnosi godność obywateli, ale i państwu samemu dodaje blasku, jako sprawującemu swą władzę nad dziećmi Bożymi. Niech państwa nie wyrzekają się tego zaszczytu wiedząc, że władza opromieniona wolą Bożą, większą cieszy się powagą u ludzi niż władza bezbożnicza.

Gdy państwa lak uszanują prawa człowieka, gdy zwalczą wszelki gwałt i okrucieństwo, pastwienie się nad ludźmi, gdy staną w ich obro­nie – wydźwigną ludzi z niedoli, zdobędą sobie zaufanie, cześć, miłość i okryją się chwałą sług Bożych.

Obrona godności człowieka w życiu społecznym

Powszechne jest dążenie człowieka do postępu społecznego, pragnie­nie zdobycia sobie szacunku, bez względu na sian, zawód, rodzaj pracy, wyksztalcenie i majątek. Jest one zdrowe, słuszne i godne poparcia. Płynie przecież z samej natury człowieka jako dziecka Bożego i z wy­sokich jego przeznaczeń. Odpowiada dążeniom Kościoła, który od wie­ków mówi nam p wysokiej godności najdrobniejszego dziecięcia. Wszy­stko, co w tej dziedzinie człowiek może uczynić sam dla siebie, jest ma­ tą cząstka w porównaniu z Bożymi darami rozumu, woli i nieśmiertelności.

Od wieków woła Kościół do ludzi: sursum corda – w górę serca! Od wieków kładzie im w uszy: „Wy zaś jesteście rodzajem wybranym królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście opowiadali wielkie sprawy lego, który z ciemności wezwać was do swe­go przedziwnego świata. Wy, coście niegdyś byli nie ludem Bożym, a te­raz ludem Bożym” (1 P 2,9-10).

Od wieków Kościół zachęcał do postępu w świętości, w życiu społecznym i gospodarczym. Kościół nie uznaje zastoju. Nawet świętym przypomina słowa: „A sprawiedliwy niech jeszcze czyni sprawiedliwość, a święty niech jeszcze się uświęca” (Ap 22,11). Nie gorszmy się więc ludźmi, którzy chcą, by ich szanowano, by ich nie poniewierano, nie po­liczkowano, nie kopano, nie bilo po głowie pałkami – jak to czynili najeźdźcy.

Przeciwnie, starajmy się wszelkie te naleciałości powojenne, które godzą w cześć człowieka, usunąć z naszego życia. A więc trzeba zer­wać z obrzydliwym obyczajem przeklinania ludzi, ordynarnych wyzwisk, kpin i żartów, pastwienia się słowem i piórem. Przez tyle lal niewoli krzyczano na nas brutalnie, że dziś już bardzo pragniemy, by nie krzyczał na nas urzędnik w biurze, kierownik pracy, milicjant na ulicy. Mówmy do siebie ludzkim językiem!

Przykład w tej dziedzinie niech da nam prasa. Niech zerwie z oby­czajem używania brukowych, ulicznych słów, znęcania się nad przeciw­nikiem. Nawet nieprzyjaciół mamy miłować, a przecież nie można zaliczyć do nich ludzi odmiennych przekonań czy poglądów politycznych. Mamy prawo zwalczać błędy ludzkie, ale nie pogrążać, nie poniewierać człowieka.

Najwyższy czas, by po tylu wiekach walk o wyzwolenie ludzi procy, człowiek nie był poniewierany z powodu wykonywania swej pracy zależnej. W fabryce, w warsztacie, w biurze rządzić się należy zasadą: „Miłością braterską jedni drugich miłujcie, uszanowaniem wzajemnie się uprzedzajcie” (Rz 12,10). Na ludzi zależnych od nas w pracy chciejmy potrzeć oczyma chrześcijańskimi, jako no pomocnik6w naszych w dzie­le wyżywienia dzieci Bożych. Zniknąć musi przemoc i lęk, rozsiewane przez pracodawców wszelkiego typu, zwłaszcza wobec kobiet pracujących, wyzyskiwanych w procy i w zapłacie, terroryzowanych poniżającymi żądaniami zepsutych zwierzchnik6w.

No szczególną uwagę zasługuje los służby domowej, której nie chroni skutecznie ustawodawstwo pracy. Skazana jest ona na ciągłą posługę i czuwanie, dzień i noc, świątek i piątek. •

I ci najbliżsi nam pracownicy moją prawo do szacunku, do przyzwoi­tego kąta w mieszkaniu, do udziału w szczęściu i dobrobycie rodzinnym. Nie wolno ich skazywać na nielitościwe jarzmo kaprysów i łajań jeśli chcemy, by nie stali się „nieprzyjaciółmi człowieka domownicy jego” (Mt 10,36).

Chcąc podnieść człowieka z upodlenia i poniżenia w pracy, należy pamiętać, że stosunek pracodawcy i pracownika – to stosunek człowieka do człowieka. Nie wolno więc tracić z oczu dobra ciała i dobra duszy pracownika do człowieka. Nie wolno więc tracić z oczu dobra cia­ła i dobra duszy pracownika, nie wolno zapominać, że pracą swoją zy­skuje sobie szacunek, uznanie i prawo do godziwego życia. Oczekując od sług, pracowników, robotników posłuszeństwa, uległości, miłości i uczciwości w procy, trzeba im okazać poszanowanie i miłość, „odstępując groźby, wiedząc, że i ich, i wasz Pan jest w niebiesiech, a nie ma u nie­ go względu na osoby” (Ef 6,9).

Kościół w walce o godność człowieka

Czyż po rozważaniach w części drugiej naszego listu do Was, ukocha ni Bracia, należy coś jeszcze dodawać o roli Kościoła w zabezpieczeniu człowiekowi należytej mu godności? Przecież Kościół, jako dzieło Ojca wszystkich ludzi, powołany do miłowania i zbawienia ich, nie może ni­kogo poniżać.

Kościół zawsze był opiekunem ubogich i nędzarzy, zawsze był obroń­cą proletariatu, a tylko złośliwość szatańska zdoła myśleć inaczej. Wy­zwolenie człowieka zaczyna Kościół od wydobycia ludzi z najokrutniejszej niewoli grzechu, od wskrzeszenia do nowego życia. Raz tego doko­nawszy, miłuje bardziej synów marnotrawnych, owce odnalezione, źle się mających niż tych, co nie potrzebują lekarza, niż dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych. Taka już jest nieuleczalna słabość Kościoła, przejęta w spadku po Dobrym Pasterzu.

Mocą tej słabości ku maluczkim Kościół stoi silnie na straży godno­ści człowieka; w bramach jego zawsze znajdą przytułek, oparcie, po­ciechę i obronę ·plączący i obciążeni. Najzagorzalsi wrogowie Kościoła nie zaprzeczą, że dziś tylko w świątyniach usłyszeć można słowa stanowczej obrony życia ludzkiego.

Tylko w świątyni można widzieć, jak ubodzy i prości bez lęku i nieśmiałości przystopują do tego samego Stołu Pańskiego, z którego poży­wają możni i uczeni. Tylko w Kościele lud jest zmieszany bez różnicy stanu, zawodu, majątku. Oczy bogatych i biednych mają to samo pra­wo patrzeć w oblicze Boże, uszy ich słyszą te same słowa prawdy, do­stępne dla wszystkich, głowy skłaniają się po to samo rozgrzeszenie i błogosławieństwo, wargi otrzymują to samo Ciało Chrystusowe, a łaska spływa do duszy bez względu na osobę. Nigdzie nie ujrzysz wspa­nialszej równości jak przed ołtarzami Pańskimi. Kościół dawno już wykonał program zrównania człowieka, uważany za odkrycie naszych cza­sów.

A cześć człowieka? Świątynie katolickie są nie tylko miejscem uwiel­bienia Boga, ale też i miejscem uczczenia człowieka. oto aniołowie Pańscy na usłudze około zbawienia ludzkiego! 0to na kamiennej płycie ołtarza, kryjącej prochy świętych ludzi, spoczywa Ciało Boga-Człowieka! Oto w ołtarzach – oblicza świętych, prawdziwy triumf wszystkich świętych ludzi! A wśród nich uwielbiona, błogosławiona między niewiastami, święta Boża Rodzicielka Maryja, w chwale swego dziewiczego macierzyństwa. Sam Bóg nawet pochyla się ku nam w postaci ludzkiej. Za­ prawdę: „nie masz innego narodu tak wielkiego, który by miał bogi tak przybliżające się do niego, jako Pan Bóg nasz przytomny jest na wszy­stkie prośby nasze” (Pwt 4,7).

A kapłan przy ołtarzu, „z ludzi wzięty, dla ludzi postawiony w tym, co do Boga należy, aby ofiarował dary i ofiary za grzechy” (Hbr 5,1), mający władzę odpuszcza i zatrzymywać grzechy, sprowadzać Boga no ołtarze i rozdzielać Go ludziom, czyż nie jest to cud wyniesienia człowieka do godności wyższej ponad anielską? A przecież to syn i brat nasz!

Zaprawdę! Świątynia katolicka jest miejscem duchowego~ podniesie­nia człowieka. Wychodzimy z niej godniejsi, zapaleni pragnieniem jedno­czenia się w świętości, uczestniczenia w tajemnicy bóstwa Tego, który chciał być uczestnikiem naszego człowieczeństwa. Tu zbieramy siły do walki z tym, co w nas niskie, co ściąga nas w błoto grzechu. W świątyni rodzi się pragnienie lepszego jutro dla człowieka, tu jest początek odmiany, reformy świata. I dlatego Kościół zaszczepiając to pragnie­ nie zawsze kroczy na czele wszelkiego postępu za Chrystusem, którego już prorocy zwali „Ojcem przyszłego wieku” (lz 9,5).

Chrzescijaństwo jest błogosławieństwem świata wyzwalającym go z zastoju i śpiączki. Dopiero na progu odstępstwa od Boga, pogaństwa zaczyna się prawdziwe wstecznictwo. Bez Kościoła nie zdoła nikt uratować człowieka z poniżenia wieku dzisiejszego.

Zakończenie

Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia! Przebiegliśmy myśl daleką drogę. W świetle adwentowych nadziei wyruszyliśmy ku lepszej dla człowieka przyszłości. Przeraził nos obraz piekła XX wieku, którego płomienie poraziły miliony naszych braci i sióstr, niemowląt i starów. Nie chcemy grozy tego widma nad światem! Zbyt kochamy braci naszych w Panu, byśmy mogli być obojętni na losy człowieka na ziemi. I dlatego chcemy przystąpić do pracy nad odnowieniem oblicza Ziemi.

Wracajmy więc do Betlejem, gdzie rodzi się Zbawiciel świata, ocze­kiwanie i jedyna nadzieja narodów. Upadnijmy tu z pokorną prośbą: „Boże, Ty jeszcze raz ożywisz nas, a lud Twój rozweseli się w Tobie. Okaż nom, Panie, miłosierdzie Twoje i daj nam zbawienie Twoje” (Ps 85,7-8.)

Niech Adwent ten i nowy rok kościelny będzie początkiem pracy nad podźwignięciem człowieczeństwa naszego z nizin i błota, w które zostało one wepchnięte.

Zacznijmy od siebie. Naprawiajmy naprzód w sobie pogwałcone człowieczeństwo. Wszak Pan rzekł: „Bogami jesteście i synami Najwyższe­go wszyscy” (Ps 82,6).

Niech kapłani w świątyniach przypominają nam nieustannie wysoką godność człowieka, niech przykładem życia swego stają na czele tych, którym Bóg „dal moc, aby się stali synami Bożymi, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1,13).

„A sam Bóg pokoju niech was we wszystkim uświęca, aby cały wasz duch, dusza i ciało bez nagany były zachowane na przyjście Pana na­szego Jezusa Chrystusa. Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa z wami. Amen” (1 Tes 5,23-28).

+ Biskup Stefan Wyszynski

Lublin, I Niedziela Adwentu 1946 r .

Jan Paweł II zgodnie z nabywaną wiedzą podjął zdecydowaną walkę z przypadkami wykorzystywania seksualnego dzieci i małoletnich przez niektórych duchownych oraz wprowadził obowiązujące w całym Kościele normy rozliczania tego typu przestępstw – piszą członkowie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w opublikowanym stanowisku wobec działań Jana Pawła II odnoszących się do przestępstw seksualnych wobec małoletnich.

Członkowie Rady Stałej KEP podkreślają, że medialny atak na św. Jana Pawła II i jego pontyfikat znajduje swoją przyczynę m.in. w nastawieniu do jego nauczania, wyrażonego chociażby w encyklikach Redemptor hominis i Veritatis splendor, a także w głoszonej przez niego teologii ciała, „co nie odpowiada współczesnym ideologiom propagującym hedonizm, relatywizm i nihilizm moralny”.

W dalszej części Stanowiska biskupi zwracają uwagę na konsekwentnie podejmowane przez Jana Pawła II działania w kwestii przeciwdziałania przypadkom wykorzystywania seksualnego małoletnich. Wprowadzony przez Jana Pawła II w 1983 r. nowy Kodeks Prawa Kanonicznego jednoznacznie zobligował przełożonych kościelnych do karania sprawiedliwą karą członków kleru, będących sprawcami wykorzystania seksualnego małoletnich, łącznie z wydaleniem ich ze stanu duchownego. Z kolei w 1992 r. Jan Paweł II ogłosił Katechizm Kościoła Katolickiego, który w art. 2389 stwierdza, że „nadużycia seksualne popełniane przez dorosłych na dzieciach lub młodzieży powierzonych ich opiece” są grzechem, będącym „jednocześnie gorszącym zamachem na integralność fizyczną i moralną młodych, którzy będą nosić jego piętno przez całe życie, oraz pogwałceniem odpowiedzialności wychowawczej”.

Biskupi przypominają również, że po wizycie ad limina episkopatu USA w 1993 r, Jan Paweł II napisał w liście do biskupów amerykańskich: „kanoniczne kary, które są przewidziane za niektóre przestępstwa i wyrażają społeczną dezaprobatę wobec zła, są w pełni uzasadnione”. Następnie, w 1994 r. Jan Paweł II wydał indult dla Kościoła w USA, na mocy którego podniósł wiek ochrony osób małoletnich z 16 do 18 lat i wydłużył okres przedawnienia przestępstw wykorzystania seksualnego małoletnich do 10 lat od ukończenia 18. roku życia przez osobę skrzywdzoną. W 1996 roku, Papież wydał podobny indult dla Kościoła w Irlandii – czytamy w stanowisku.

Biskupi zwracają uwagę, że w 2001 roku Jan Paweł II wydał dokument Sacramentorum sanctitatis tutela dla całego Kościoła, który uznaje krzywdę wyrządzoną dziecku w sferze seksualnej za jedno z najcięższych przestępstw kościelnych. Na mocy tego dokumentu Papież ustanowił jurysdykcję Stolicy Apostolskiej nad wszystkimi przypadkami wykorzystania seksualnego małoletnich od momentu uprawdopodobnienia się przestępstwa i nakazał jego zgłoszenie do Kongregacji Nauki Wiary. Odtąd postępowania karne prowadzone w tych sprawach zostały zarezerwowane Stolicy Apostolskiej i po dzień dzisiejszy pozostają pod jej ścisłą kontrolą. „Decyzja ta pokazała, że Jan Paweł II zdał sobie sprawę ze skali i globalnego charakteru kryzysu spowodowanego wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży. Ta zmiana w stosowaniu i egzekwowaniu prawa była prawdziwie bezprecedensowa. Z perspektywy czasu widać, że okazała się ona punktem przełomowym w walce Kościoła z przestępstwami seksualnymi we własnych szeregach. W ślad za tymi decyzjami Jana Pawła II Stolica Apostolska zobowiązała wszystkie Episkopaty do wprowadzenia szczegółowych norm postępowania w takich przypadkach” – czytamy w stanowisku.

Biskupi przywołują także przemówienie Papieża do kardynałów amerykańskich w kwietniu 2002 roku podczas spotkania, które było bezpośrednim następstwem fali ujawnień przestępstw wobec dzieci i małoletnich dokonanych przez osoby duchowne, w wyniku artykułów zamieszczonych na łamach dziennika „Boston Globe”. Jan Paweł II podkreślił wówczas, że „w kapłaństwie i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby małoletnich”.

„Z przedstawionych działań Jana Pawła II wobec ujawniającego się coraz wyraźniej kryzysu wyłania się obraz Pasterza, który odważnie i zdecydowanie pragnął się z nim zmierzyć, będąc równocześnie świadomy, że kryzys ten może zagrozić zdolności Kościoła do właściwego pełnienia jego misji w świecie” – piszą członkowie Rady Stałej KEP. Podkreślają jednocześnie, iż papież uważał, że tylko „Kościół, stawiający czoła problemowi wykorzystywania z jasnością i determinacją” może również pomóc społeczeństwu przeciwstawić się pladze przestępstw seksualnych wobec małoletnich i bezbronnych.

„Widząc, że wobec tego problemu punktowe odpowiedzi nie są wystarczającym rozwiązaniem, w 2001 r. Papież podjął decydujący krok i zmienił prawo, które stało się narzędziem dla całego Kościoła. Tą zmianą uruchomił proces oczyszczania Kościoła, kontynuowany przez jego następców: papieży Benedykta XVI i Franciszka” – czytamy w Stanowisku Rady Stałej KEP.

 

Pełny tekst stanowiska:

STANOWISKO RADY STAŁEJ KONFERENCJI EPISKOPATU POLSKI WOBEC DZIAŁAŃ JANA PAWŁA II ODNOSZĄCYCH SIĘ DO PRZESTĘPSTW SEKSUALNYCH WOBEC MAŁOLETNICH

W przestrzeni publicznej coraz częściej słyszymy pytania o postawę Jana Pawła II wobec dramatu wykorzystywania seksualnego osób małoletnich i bezbronnych przez duchownych, a także o sposób reagowania na tego rodzaju przestępstwa podczas jego pontyfikatu. Coraz głośniej stawiana jest teza, że Papież nie podchodził właściwie do tego rodzaju czynów i niewiele robił, aby ten problem rozwiązać, a nawet go ukrywał. Wydaje się, że panuje swego rodzaju moda na formułowanie tego typu opinii. Wpisuje się to w próby podważenia autorytetu Jana Pawła II, a nawet zakwestionowania jego świętości, potwierdzonej w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym. W  konsekwencji stanowi to usiłowanie pomniejszenia znaczenia tego wyjątkowego pontyfikatu dla Kościoła, świata, kultury i człowieka.

Medialny atak na św. Jana Pawła II i jego pontyfikat znajduje także swoją przyczynę w nastawieniu do jego nauczania, wyrażonego chociażby w takich encyklikach, jak Redemptor hominis czy Veritatis splendor, a także w głoszonej przez niego teologii ciała, co  nie odpowiada współczesnym ideologiom propagującym hedonizm, relatywizm i nihilizm moralny.

W tej sytuacji uczciwe szukanie prawdy i dawanie jej świadectwa jest obowiązkiem każdego prawego sumienia. Spojrzenie na działania Jana Pawła II powinno uwzględniać kontekst historyczny i ówczesny stan wiedzy, a także uwarunkowania, w jakich on żył. Były one naznaczone przede wszystkim następstwami rewolucji kulturowej 1968 roku, odrzucającej obiektywne kryteria moralności i osobowej odpowiedzialności. Powszechnie głoszono, zwłaszcza w środowiskach uniwersyteckich Zachodu, że wszystko ma tę samą wartość i że, w konsekwencji, nie istnieje odtąd żadna różnica między dobrem i złem, prawdą i fałszem, pięknem i brzydotą. Obecnie pojawiają się nowe ideologie, które są spuścizną rewolucji 1968 r.. Podważają one chrześcijańską antropologię, której podstawową prawdą jest stworzenie człowieka przez Boga, jako kobietę i mężczyznę, na Jego obraz i podobieństwo. W sposób oczywisty walka z chrześcijańską wizją człowieka łączy się z próbami podważania wielkiego autorytetu, jakim na całym świecie cieszy się św. Jan Paweł II, który z ogromną mocą głosił tę wizję na wszystkich współczesnych mu areopagach.

Starając się zrozumieć podejście Jana Pawła II do problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich, pragniemy pokazać konsekwentnie podejmowane przez niego działania.

  1. Już w początkach pontyfikatu w wprowadzonym przez Jana Pawła II w 1983 r. nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego jednoznacznie zobligowano przełożonych kościelnych do karania sprawiedliwą karą członków kleru, będących sprawcami wykorzystania seksualnego małoletnich, nie wyłączając wydalenia ich ze stanu duchownego. W 1992 r. Jan Paweł II ogłosił „Katechizm Kościoła Katolickiego”, który w art. 2389 stwierdza, że „nadużycia seksualne popełniane przez dorosłych na dzieciach lub młodzieży powierzonych ich opiece” są grzechem, będącym „jednocześnie gorszącym zamachem na integralność fizyczną i moralną młodych, którzy będą nosić jego piętno przez całe życie, oraz pogwałceniem odpowiedzialności wychowawczej”.
  2. Prawdopodobnie pierwszy poważny sygnał o przestępstwach seksualnych popełnianych przez duchownych na szkodę osób małoletnich dotarł do Jana Pawła II z Kościoła w Stanach Zjednoczonych w 1985 r. za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego w Waszyngtonie. Była to analiza dotycząca nieskuteczności dotychczasowych działań Kościoła w USA wobec sprawców wspomnianych przestępstw. O rzeczywistej skali tego zjawiska nie miano jednak wtedy pełnego wyobrażenia.
  3. Podczas wizyty ad limina episkopatu USA w 1993 r. Jan Paweł II zauważył, że biskupi nie byli jednomyślni w stosowaniu prawa karnego w odniesieniu do przestępstw seksualnych popełnianych przez duchownych. Dominowała tendencja do minimalizowania znaczenia prawa karnego w życiu wspólnoty kościelnej, a istniejące narzędzia prawne często nie były stosowane. Nie uświadamiano sobie również tego, jak głębokie i szkodliwe dla psychiki ofiar mogą być skutki tych przestępstw. W tym samym bowiem czasie w skali światowej rosły w siłę ruchy domagające się legalizacji pedofilii. Po tej wizycie w liście do biskupów amerykańskich Jan Paweł II napisał: „kanoniczne kary, które są przewidziane za niektóre przestępstwa i wyrażają społeczną dezaprobatę wobec zła, są w pełni uzasadnione. Pomagają one zachować wyraźne rozróżnienie między dobrem a złem, przyczyniają się do moralnego zachowania, a także tworzą właściwą świadomość wagi popełnionego zła”. W drugiej części tego listu Jan Paweł II przestrzegał przed traktowaniem zła moralnego jako okazji do sensacji. „Zło rzeczywiście może być sensacyjne, ale sensacyjność wokół niego jest zawsze niebezpieczna dla moralności” – pisał. Możliwe, że ten sposób myślenia Papieża był pewną konsekwencją wynikającą z jego polskich bolesnych doświadczeń, gdy pod rządami komunistów mass media były niejako urzędowo wrogie wobec Kościoła i częstokroć pojawiające się w niej informacje były po prostu kłamstwami i oszczerstwami. Postawa nieufności i niedowierzania wobec pojawiających się zarzutów dotyczących duchownych była zatem w dużej mierze uzasadniona, tym bardziej że w systemie komunistycznym były one często sposobem dyskredytowania pozycji i działania Kościoła oraz okazją do werbowania współpracowników spośród duchowieństwa.
  4. Wydaje się, że w okresie od połowy lat osiemdziesiątych do połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku skandal wykorzystania seksualnego rysował się dla Jana Pawła II głównie jako problem Kościoła w Stanach Zjednoczonych i w krajach anglosaskich. Dlatego w 1994 r. wydał on indult dla Kościoła w USA, którego celem było zapewnienie większej ochrony dzieci i młodzieży poprzez uzgodnienie przepisów kościelnych z prawem amerykańskim. Dokument ten podniósł wiek ochrony osób małoletnich z 16 do 18 lat i wydłużył okres przedawnienia przestępstw wykorzystania seksualnego małoletnich do 10 lat od ukończenia 18. roku życia przez osobę skrzywdzoną. Dwa lata później w 1996 r. Papież wydał podobny indult dla Kościoła w Irlandii, skąd również zaczęły napływać informacje o przestępstwach seksualnych popełnionych przez duchownych. Świadomość Papieża dotycząca skali i skutków tych przestępstw wzrastała zatem wraz z upływem lat. Stawało się dla niego coraz bardziej jasne, że biskupi i wyżsi przełożeni zakonni nie podejmowali adekwatnych i przewidzianych prawem działań oraz że nie radzili sobie z ich stosowaniem.
  5. Dlatego, pomimo posoborowych tendencji decentralizacyjnych, w 2001 r. Jan Paweł II wydał dokument Sacramentorum sanctitatis tutela dla całego Kościoła. Dziecko zostało w nim ukazane jako jeden z największych skarbów, który za wszelką cenę należy chronić. Krzywda wyrządzona dziecku w sferze seksualnej została uznana za jedno z najcięższych przestępstw kościelnych i zrównana z profanacją Najświętszego Sakramentu czy złamaniem tajemnicy spowiedzi. Aby uniknąć bagatelizowania tych przestępstw w ramach Kościołów lokalnych, Papież na mocy tego dokumentu ustanowił jurysdykcję Stolicy Apostolskiej nad wszystkimi przypadkami wykorzystania seksualnego małoletnich od momentu uprawdopodobnienia się przestępstwa i nakazał jego zgłoszenie do Kongregacji Nauki Wiary. Odtąd postępowania karne prowadzone w tych sprawach zostały zarezerwowane Stolicy Apostolskiej i po dzień dzisiejszy pozostają pod jej ścisłą kontrolą. Decyzja ta pokazała, że Jan Paweł II zdał sobie sprawę ze skali i globalnego charakteru kryzysu spowodowanego wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży. Ta zmiana w stosowaniu i egzekwowaniu prawa była prawdziwie bezprecedensowa. Z perspektywy czasu widać, że okazała się ona punktem przełomowym w walce Kościoła z przestępstwami seksualnymi we własnych szeregach. W ślad za tymi decyzjami Jana Pawła II Stolica Apostolska zobowiązała wszystkie Episkopaty do wprowadzenia szczegółowych norm postępowania w takich przypadkach, przy równoczesnym respektowaniu prawa świeckiego.
  6. Przejawem wzrastającej świadomości Papieża było jego przemówienie do kardynałów amerykańskich w kwietniu 2002 roku podczas spotkania, które było bezpośrednim następstwem fali ujawnień przestępstw wobec dzieci i małoletnich dokonanych przez osoby duchowne, sprowokowanej przez serię artykułów zamieszczonych w dzienniku „Boston Globe”. Dokonując diagnozy kryzysu, Jan Paweł II wskazał na ból osób zranionych przestępstwem. Ofiary nadużyć oraz ich rodziny zapewnił o „swojej głębokiej solidarności i trosce”. Zaznaczył przy tym, że zmierzenie się z tymi bolesnymi skutkami musi odmienić Kościół i uczynić go bardziej świętym. Podkreślił też, że kto krzywdzi młodych, jest tej świętości zaprzeczeniem i że „w kapłaństwie i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby małoletnich”. Za istotną część problemu uznał też fakt, że „wielu czuje się zranionych sposobem podejścia hierarchów do tych przestępstw” oraz ich „decyzjami, które w skutkach okazały się błędne”. Podana przez Papieża diagnoza kryzysu jest zatem jasna, a kierunek działań, które mają uzdrowić sytuację – jednoznaczny.
  7. Z przedstawionych działań Jana Pawła II wobec ujawniającego się coraz wyraźniej kryzysu wyłania się obraz Pasterza, który odważnie i zdecydowanie pragnął się z nim zmierzyć, będąc równocześnie świadomy, że kryzys ten może zagrozić zdolności Kościoła do właściwego pełnienia jego misji w świecie. Papież doszedł do wniosku, że tylko „Kościół, stawiający czoła problemowi wykorzystywania z jasnością i determinacją” może również pomóc społeczeństwu przeciwstawić się pladze przestępstw seksualnych wobec małoletnich i bezbronnych. Widząc, że wobec tego problemu punktowe odpowiedzi nie są wystarczającym rozwiązaniem, w 2001 r. Papież podjął decydujący krok i zmienił prawo, które stało się narzędziem dla całego Kościoła. Tą zmianą uruchomił proces oczyszczania Kościoła, kontynuowany przez jego następców: papieży Benedykta XVI i Franciszka.

Usiłując dzisiaj zrozumieć ówczesną sytuację, trzeba też uwzględnić dominującą wtedy także w Kościele mentalność dyskrecji. Jeśli więc nawet podejmowano jakieś działania, to jednocześnie panował lęk i opór przed ich transparentnym komunikowaniem.

Ponadto lektura raportu Stolicy Apostolskiej dotyczącego byłego kard. Theodora McCarricka każe stawiać pytania o to, w jakim stopniu Jan Paweł II był rzetelnie informowany przez powołane do tego organy, a w jakim stopniu pewne decyzje były podejmowane bez jego wiedzy na innych szczeblach władzy, zgodnie z kompetencjami. W każdym razie raport nt. McCarricka nie pokazuje jakiegokolwiek „tuszowania” czy „zamiatania pod dywan” przez Jana Pawła II przestępstw seksualnych, których dopuścili się duchowni.

Próba zrozumienia postawy i działań świętego Jana Pawła II może być dla nas szansą na uświadomienie sobie, że działanie Boże przechodzi przez zwykłe – uwarunkowane kontekstem dziejowym i osobistą historią – człowieczeństwo. Jest także dla nas drogą do głębszego zrozumienia świętości, która polega na heroicznym przeżywaniu wiary, nadziei i miłości. Papież wielką wrażliwością otaczał każdego człowieka, o czym świadczy jego życie i nauczanie. Ogłoszenie przez Kościół świętości człowieka nie jest stwierdzeniem jego bezgrzeszności, a tym bardziej bezbłędności, lecz uznaniem świadectwa jego więzi z Chrystusem, mimo i na przekór ludzkim ograniczeniom i uwarunkowaniom.

Bezspornym faktem jest, że Jan Paweł II był papieżem, który zgodnie z nabywaną wiedzą podjął zdecydowaną walkę z przypadkami wykorzystywania seksualnego dzieci i małoletnich przez niektórych duchownych oraz wprowadził obowiązujące w całym Kościele normy  rozliczania tego typu przestępstw, podkreślając, że w „stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby młodych”. Rozpoczął jakże ważny i kontynuowany do dziś proces oczyszczenia Kościoła w tej sferze.

Jasna Góra, 14 listopada 2022 roku